Załamanie w Europie oznacza umocnienie jena i upadek japońskiego eksportu. Dla gospodarki Tokio taki scenariusz jest przerażający. Ten najbardziej zadłużony kraj świata (225 proc. PKB) gotów jest więc wyłożyć pieniądze.

Japonia może wziąć udział w planie uratowania Grecji przed bankructwem. Taką zapowiedź złożył wczoraj minister finansów Jun Azumi.

– Jeśli zostanie opracowany plan o solidnych podstawach, który zawiera wystarczająco dużo środków i który osłoni rynki finansowe przed niewypłacalnością Grecji, to Japonia nie wyklucza, że weźmie w nim udział – oświadczył.

W ubiegłym tygodniu w trakcie spotkania w Waszyngtonie ministrowie finansów krajów G20 debatowali nad planem przełamania greckiego kryzysu finansowego. Do tej pory jednak żaden z dużych krajów spoza strefy euro nie wystąpił z inicjatywą wyłożenia na ten cel funduszy.

Masaaki Kanno z oddziału amerykańskiego banku JP Morgan w Tokio uważa, że Azumi zdecydował się na taki krok z kilku powodów. Jednym z nich jest obawa o załamanie koniunktury w strefie euro, która jest jednym z najważniejszych rynków eksportowych dla japońskich koncernów. Kolejny powód to strach przed dalszą gwałtowną aprecjacją jena w razie pogłębiających się kłopotów unii walutowej. Nie bez znaczenia są także ogromne straty, jakie poniosłyby japońskie banki i fundusze inwestycyjne w scenariuszu kryzysu światowego i załamania giełd po bankructwie Grecji.

– Japonia nie zdołałaby się uchronić przed skutkami kryzysu w strefie euro. Japońskie banki i fundusze inwestycyjne bardzo dużo zainwestowały na tamtejszych giełdach – zwraca uwagę Kanno.

Bruksela mogłaby się odwdzięczyć za wsparcie ze strony Tokio ustanowieniem między Japonią a Unią Europejską strefy wolnego handlu. Wstępnie pomysł ten był już omawiany w maju. Poza Japończykami orędownikiem takiego rozwiązania jest m.in. brytyjski premier David Cameron.

Azumi zapowiedział jednak, że przed podjęciem ostatecznej decyzji w sprawie pokrycia części kosztów planu ratunkowego dla Grecji będzie zachęcał do pójścia tym samym tropem sekretarza skarbu USA Timothy’ego Geithnera.

Zdaniem BBC rysujący się plan rozwiązania kryzysu finansowego w Grecji zakłada m.in. zwiększenie potencjału finansowego Europejskiego Instrumentu Stabilizacji Finansowej (EFSF) z obecnych 440 mld euro do 2 bln euro. To pozwoliłoby w razie konieczności uratować przed niewypłacalnością nawet tak duże kraje jak Włochy i Hiszpania. Zdaniem Kanno w takim przypadku pomoc Japonii polegałaby na kupowaniu obligacji sprzedawanych na rynkach przez EFSF. Dziś mają one najwyższy (AAA) wskaźnik wiarygodności kredytowej.

Plan zakładałby jednak także znacznie wyższe (sięgające 50 proc.), niż się do tej pory spodziewano, straty dla inwestorów, którzy kupili greckie obligacje.

Pomoc Japonii dla Grecji nie będzie możliwa bez ratyfikacji przez parlamenty wszystkich krajów strefy euro drugiego pakietu wsparcia dla Aten. Niemcy i Finlandia mają podjąć decyzję w tej sprawie w tym tygodniu.

Azumi przyznał także, że z powodu trzęsienia ziemi tegoroczny budżet będzie musiał być po raz trzeci zmodyfikowany. Tym razem koszty odbudowy mają zostać zwiększone o 141 mld dol.

Japonia jest relatywnie najbardziej zadłużonym krajem świata: jej zobowiązania sięgają już 225 proc. PKB. Na razie nie wywołuje to jednak zaniepokojenia inwestorów, bo większość obligacji posiadają krajowe fundusze inwestycyjne.

Słowenia milczeniem zgadza się na reformę EFSF

Mimo obaw słoweński parlament udzielił wczoraj zgody na ratyfikację reformy Europejskiego Instrumentu Stabilności Finansowej (EFSF).

Nie było to pewne, ponieważ wczoraj upływał także termin mianowania nowego premiera na miejsce Boruta Pahora, któremu przed tygodniem parlament udzielił wotum nieufności. Sprawa EFSF zaczynała być więc przedmiotem kampanii wyborczej i rozgrywki między mniejszościowym rządem Pahora a opozycją. Ratyfikacji umowy o zmianie statutu EFSF najgłośniej sprzeciwiał się były premier, lider konserwatywnej opozycji Janez Jansza. Jego zdaniem Słowenia nie powinna płacić za kłopoty bogatszej Grecji. Tymczasem reforma EFSF podwyższa wartość gwarancji, których musi udzielić Lublana, z 2,1 mld do 3,7 mld euro (w przypadku całego EFSF suma ta ma wzrosnąć z 440 do 780 mld euro).

– Musimy się na to zgodzić, by uniknąć dalszego rozlania kryzysu zadłużenia – argumentował podczas wczorajszej debaty parlamentarnej minister finansów Franc Kriżanicz, a Pahor apelował o odłożenie na półkę przynależności partyjnej.

Apele władz przyniosły skutek. Wczoraj o godz. 18 Zgromadzenie Państwowe przyjęło zmiany w statucie EFSF stosunkiem głosów 49:4 (w parlamencie zasiada 90 deputowanych). Część posłów opozycji wstrzymała się od głosu, umożliwiając tym samym podjęcie uchwały.