Choć politycy obiecywali ukrócenie ryzykownych transakcji, te nadal są możliwe. Przez jednego ze swoich pracowników szwajcarski bank UBS stracił dwa miliardy dolarów.
Szwajcarski bank UBS poinformował wczoraj, że wskutek nieautoryzowanych operacji jednego z traderów stracił rekordową kwotę – około dwóch miliardów dolarów. Jak na ironię, doszło do tego w trzecią rocznicę upadku banku Lehman Brothers, który stał się symbolicznym początkiem światowego kryzysu.

Zapłacą pracownicy

Sprawcą jednego z największych bankowych przekrętów w historii jest 31-letni Kweku Adoboli, pracownik londyńskiego oddziału UBS. Wczoraj rano został on aresztowany pod zarzutem defraudacji i nadużycia swojej pozycji. „Sprawa jest cały czas badana, ale obecne szacunki wskazują ma stratę rzędu dwóch miliardów dolarów. Jest możliwe, że efektem tego będzie strata w bilansie UBS za trzeci kwartał 2011 r.” – napisał bank w wydanym oświadczeniu, zapewniając, że depozyty klientów nie poniosły żadnego uszczerbku.
Po podaniu tej informacji akcje UBS spadły o ponad 8 proc. Co więcej, oznacza to, że strata praktycznie wyrównuje oszczędności, które bank miał nadzieję uzyskać dzięki restrukturyzacji.
W sierpniu UBS ogłosił zamiar zwolnienia 3,5 tys. spośród 65 tys. swoich pracowników na całym świecie, co miało zmniejszyć koszty o dwa miliardy franków (2,3 mld dolarów). Ucierpi na tym także wiarygodność banku – będącego jedną z największych instytucji finansowych na świecie – który i tak w ostatnich latach miał już z nią pewne problemy.
W 2008 r., po tym jak się okazało, że inwestycyjny oddział banku zgromadził ogromne ilości toksycznych aktywów, został uratowany pieniędzmi z budżetu państwa. Później został oskarżony przez amerykańskie władze o to, że pomaga obywatelom USA w unikaniu płacenia podatków. Spór skończył się porażką UBS, który został zmuszony do przekazania danych 300, a później jeszcze 4450 amerykańskich klientów banku i zapłacenia 780 mln dolarów kary.

Bez zabezpieczeń

Sprawa Adobolego jest wreszcie koronnym dowodem, że zapowiedzi polityków w sprawie zwiększenia kontroli nad bankami i ukrócenia ryzykownych transakcji spekulacyjnych spełzły na niczym. – To zdumiewające, że wszystkie te zabezpieczenia, które teraz, szczególnie po kryzysie finansowym, są w bankach, nadal nie mogą powstrzymać zdeterminowanego człowieka, jeśli ten chce je przechytrzyć – mówi Reutersowi Chris Roebuck z Cass Business School w Londynie.

Historia niczego nie uczy

Poprzednim podobnym przypadkiem była ujawniona w 2008 r. sprawa Jerome’a Kerviela, maklera z francuskiego banku Societe Gerenale, który nieautoryzowanymi transakcjami spowodował stratę w wysokości 4,9 mld euro.
Kerviel, który jest pod tym względem rekordzistą, został w zeszłym roku skazany na trzy lata więzienia, co jednak nie przeszkodziło mu zdobyć pewnej popularności wśród Francuzów. Nie doprowadził on jednak do upadku banku, co spowodował Nick Leeson, trader w singapurskim oddziale banku Barings. Na handlu derywatami stracił on 1,4 mld dolarów, wskutek czego jeden z najstarszych brytyjskich banków inwestycyjnych musiał w 1995 r. ogłosić upadłość. Sam Leeson zaś trafił do singapurskiego więzienia.
– To zadziwiające, że to wciąż jest możliwe. Bez wątpienia mają problem z zarządzaniem ryzykiem. Nawet jeśli suma nie jest tak wysoka (jak w przypadku Kerviela – red.), znowu stawia to UBS w złym świetle. Traci mnóstwo zaufania, które z takim wysiłkiem odbudowywał – mówi Claude Zehnder, analityk z banku ZKB z Zurychu.