ING BSK przedstawił swoje wyniki za II kwartał. Przerosły oczekiwania analityków, którzy prognozowali, że bankowi uda się zarobić 216 mln zł.
Okazało się, że zysk netto ING w tym okresie wyniósł 233,8 mln zł wobec 191,5 mln zł rok wcześniej. Eksperci oceniają, że poprawa wyników to przede wszystkim zasługa kredytów.
– To kolejny bank, który skorzystał na podwyżce stóp procentowych – mówi Michał Sobolewski z IDMSA. Klienci spłacali wyższe raty kredytów, a bank tymczasem ostrożnie podnosił oprocentowanie depozytów. Dlatego wynik odsetkowy w ujęciu rocznym zwiększył się o 13,4 proc. i wyniósł 459,5 mln zł. Nieco wolniej rosły wpływy z opłat i prowizji. W II kw. 2010 r. bank zarobił na nich 247 mln zł, a w II kw. 2011 r. o 4,6 proc. więcej czyli 258,4 mln zł.
ING to kolejny po Pekao i BRE bank, który poprawia swój wynik dzięki przychodom z detalu, rosnącym szybciej niż wynik z bankowości korporacyjnej.
– Rosnące znaczenie biznesu detalicznego w wynikach, widoczne w Pekao, ING czy BRE, jest pochodną nie tylko stałego popytu na kredyty hipoteczne, lecz i zmiany podejścia banków wobec klientów – mówi Sobolewski. Obecnie skupiają się one na zwiększaniu liczby produktów na klienta, a nie na agresywnej akwizycji nowych klientów. Dzięki temu wynik z bankowości detalicznej wciąż rośnie. Podobnie jak sprzedaż pożyczek detalicznych, która od kilku kwartałów jest mocną stroną ING czy BRE Banku, a od niedawna także Pekao.
– Pekao i ING w czasie kryzysu nie miały problemów z płynnością, dlatego mogły udzielać kredytów w czasie, kiedy inni skupiali się na poprawianiu płynności – mówi Andrzej Powierża z DM Banku Handlowego. Oba banki nie udzielały wcześniej pożyczek walutowych, dlatego kiedy wybuchł kryzys, nie miały problemów z finansowaniem nowych pożyczek, jak np. Millennium. Nie działały też w sektorze consumer finance, więc po wycofaniu się z tego rynku niektórych banków obecnie mogą zająć ich miejsce.
Po pierwszym półroczu przychody z bankowości detalicznej wzrosły w ING o 19 proc., a z korporacyjnej jedynie o 3 proc. W Pekao z kolei zysk brutto ze sprzedaży kont i kredytów klientom indywidualnym zwiększył się o 30,9 proc., a na bankowości inwestycyjnej i usługach adresowanych do dużych firm bank zarobił o 0,8 proc. mniej niż w pierwszej połowie 2010 r.
Największą zmianę widać w BRE Banku, który traci powoli wizerunek banku korporacyjnego. Jeszcze rok temu 43,3 proc. jego dochodu wypracowywane było przez segment korporacyjny, obecnie to już tylko 31 proc. Tymczasem udział detalu w ogólnym wyniku banku wzrósł z 46,8 proc. na koniec II kw. 2010 r. do 55 proc. obecnie.
Zdaniem Andrzeja Powierży w kolejnych kwartałach wzrost udziału części detalicznej w dochodach banków będzie trwał nadal. – Problemy mogą się pojawić, jeśli wysoki kurs franka szwajcarskiego będzie się utrzymywał przez następne miesiące. Wtedy banki mające w portfelu kredyty we franku mogą zawiązywać wyższe rezerwy na złe kredyty, a wszystkie mogą ucierpieć w wyniku ostrej konkurencji o depozyty – mówi Powierża.