Polskie TFI każą sobie płacić za zarządzanie dwa razy więcej niż zagraniczne instytucje finansowe
Prowizje za zarządzanie w polskich funduszach inwestycyjnych są ponaddwukrotnie wyższe niż w podmiotach zarządzanych przez zagraniczne instytucje. Najbardziej widać to na przykładzie funduszy akcyjnych, które pobierają prowizje w wysokości nawet 5,5 proc. W funduszach zagranicznych opłaty te, tzw. management fee, z rzadka przekraczają 2 proc., a zazwyczaj są niższe.
Eksperci uważają, że TFI, narzucając tak wysokie opłaty za zarządzanie, wykorzystują niewiedzę klientów.
– Podstawowym kryterium wyboru, jakim kieruje się klient funduszu, jest osiągana przez podmiot stopa zwrotu, ewentualnie opłata dystrybucyjna, którą trzeba ponieść w momencie inwestycji. Prowizji za zarządzanie klienci nie rozumieją, więc nie zwracają na nią uwagi – mówi Bernard Waszczyk, ekspert z Open Finance.
Tyle że redukcja opłaty dystrybucyjnej ma mniejszy wpływ na wynik inwestycji, gdyż jest ona jednorazowa. Opłata za zarządzanie jest stała i co roku pomniejsza zysk inwestora. Co gorsza, pobierana jest niezależnie od wyników osiąganych przez zarządzających, a więc nawet przy ujemnej stopie zwrotu.
Z analizy Open Finance wynika, że w horyzoncie pięcioletnim każdy punkt procentowy prowizji za zarządzanie może pomniejszyć zysk z inwestycji o 5 proc.
Inne zdanie na ten temat ma przedstawicielka Arka BZ WBK TFI Magdalena Bielak. Uważa ona, że polskie fundusze wprawdzie każą sobie więcej płacić za zarządzanie, ale pobierają niższą w porównaniu z zagranicznymi instytucjami opłatę dystrybucyjną. – Jest to związane z charakterystyką klienta. Za granicą inwestorzy przywykli inwestować długoterminowo. U nas liczą na szybki zysk w krótkim czasie – mówi przedstawicielka Arki. Jej zdaniem wraz z wydłużeniem horyzontu inwestycyjnego polskich klientów również management fee będzie się obniżać. Ale w opinii Bernarda Waszczyka, aby tak się stało, klienci muszą najpierw zrozumieć, że prowizja za zarządzanie ma dla ich zysków większe znaczenie niż opłata dystrybucyjna, i powinni wymuszać odpowiednie zmiany na instytucjach finansowych. – Nie liczyłbym jednak na to, że stanie się tak w najbliższych latach – mówi Bernard Waszczyk. Ponadto analiza dokumentów informacyjnych zagranicznych podmiotów nie pozwala na stwierdzenie, że opłaty dystrybucyjne są tam diametralnie wyższe niż polskich funduszy. W zagranicznych funduszach akcyjnych opłaty dystrybucyjne oscylują wokół 5 proc. U nas mieszczą się między 4 a 5 proc.
Pozytywny wpływ na ucywilizowanie naszego rynku funduszy może mieć konkurencja ze strony firm typu asset management. Choć są one kojarzone z usługami dla najbogatszych, niektóre z nich kierują swoją ofertę do klientów dysponujących kwotą już 40 tys. zł. Nie pobierają opłat dystrybucyjnych, a prowizje za zarządzanie mają niższe.
Na przykład firma Money Makers w strategii akcyjnej pobiera maksymalnie 2,65 proc. prowizji stałej, a gdy wypracuje zysk – zabiera z niego 10 proc. – Uważamy, że takie rozwiązanie jest uczciwsze. Zarabiamy wtedy, gdy zarabiają nasi klienci – tłumaczy Michał Szymański z Money Makers. Na podobnej zasadzie swoje prowizje nalicza m.in. departament zarządzania Aktywami DM BOŚ.
Pozostało
87%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama