Rosnąca podaż ze strony dostawców, która coraz lepiej zaspokaja stabilny popyt ze strony gospodarki globalnej, spowoduje, że już w tym roku ceny metali i surowców przemysłowych się ustabilizują.
O tym, że zbliża się korekta cen surowców, takich jak ropa naftowa, złoto czy miedź, analitycy wspominają już od kilku tygodni. – Przecena może wynieść nawet 20 proc. – mówi Paweł Cymcyk, analityk AZ Finanse. Z tymi prognozami zgadza się Krzysztof Stępień, główny analityk AgioFunds TFI. On spodziewa się korekty pod koniec I kwartału lub w II kwartale tego roku.
Ale eksperci z DI BRE Banku w swoich prognozach idą dalej i twierdzą, że wkrótce będziemy mieli do czynienia nie z korektą, ale z końcem hossy. I podają co najmniej kilka powodów, które do tego doprowadzą. – Uważamy, że obecnie surowce są znacznie przewartościowane, głównie za sprawą bańki spekulacyjnej – mówi Michał Marczak, dyrektor departamentu analiz DI BRE Banku. Wskazuje przy tym na ropę naftową, na którą zapotrzebowanie ze strony światowych gospodarek jest stabilne, a mimo to ceny rosną. Ceny złota znajdują się w trendzie wzrostowym już od ponad 10 lat. W ciągu ostatnich 12 miesięcy większość surowców podrożała o kilkadziesiąt procent, na przykład miedź od stycznia ubiegłego roku zdrożała z 7,5 tys. do ponad 9,5 tys. dolarów za tonę.
Jak przekonują analitycy DI BRE, na odwrócenie tego trendu będzie mieć wpływ między innymi rosnąca podaż. – W ciągu obecnego i przyszłego roku zostaną uruchomione nowe kopalnie, dzięki którym podaż np. miedzi zwiększy się o kilkadziesiąt procent – uważa Marczak.
Za zbliżającym się końcem hossy na surowcach przemawia także analiza techniczna. Przedstawiciele DI BRE spodziewają się, że w połowie bieżącego roku ożywienie gospodarki amerykańskiej stanie się na tyle silne i oczywiste, iż Fed zmieni swoją retorykę, przygotowując rynek na podwyżki stóp procentowych. Po krótkotrwałej negatywnej reakcji na rynku akcji pojawi się długoterminowy trend wzrostowy, a na rynku papierów dłużnych – trend spadkowy. Z danych historycznych wynika, że w takim scenariuszu szaleństwo wzrostu cen surowców musi się skończyć. – W latach 80. ubiegłego wieku przy dynamicznie rosnącej gospodarce ceny miedzi spadły do poziomów sprzed kilkunastu lat – mówi Marczak.
Nie sposób przewidzieć, kiedy hossa na surowcach się skończy. Ale zmiana trendu jest bliżej, niż wszystkim się może wydawać. Obecnie ceny miedzi, skorygowane o inflację, są wyższe od cen ze szczytu hossy w latach 70. ubiegłego wieku o ponad 60 proc.