Szykowane przez Komisję Nadzoru Finansowego zmiany regulacji mogą tę dynamikę wyraźnie osłabić. W drugim kwartale zarówno liczba, jak i wartość udzielonych kredytów była najwyższa od końca 2008 r.
Szykowane przez Komisję Nadzoru Finansowego zmiany regulacji mogą tę dynamikę wyraźnie osłabić. W drugim kwartale zarówno liczba, jak i wartość udzielonych kredytów była najwyższa od końca 2008 r.
Dekoniunktura na rynku hipotecznych kredytów mieszkaniowych osiągnęła apogeum w pierwszych trzech miesiącach ubiegłego roku. Od tego czasu sytuacja stopniowo, lecz systematycznie się poprawiała. Dopiero pierwszy kwartał tego roku przyniósł niewielki spadek dynamiki zarówno liczby, jak i wartości nowo udzielanych kredytów. To osłabienie okazało się jedynie przejściowe.
Kolejne trzy miesiące to okres imponującego wzrostu. Liczba podpisanych umów kredytowych w drugim kwartale wyniosła prawie 64 tys. i wzrosła w porównaniu do pierwszych trzech miesięcy o prawie jedną trzecią. Wartość udzielonych kredytów zwiększyła się o ponad 13,5 mld zł, co oznacza wzrost o prawie 38 proc. Obie wielkości rosły najszybciej od końca 2008 r., gdy pojawiły się już pierwsze wyraźne oznaki załamania ówczesnego boomu na rynku nieruchomości i kredytowym. Tym samym po pierwszym półroczu łączna liczba kredytów hipotecznych zbliżyła się do 1,5 mln, zaś wartość zadłużenia Polaków z tego tytułu wyniosła prawie 246 mld zł.
Szukając powodów postępującego ożywienia, trzeba wymienić dwa główne czynniki. Pierwszy to sytuacja gospodarcza, drugi – polityka banków.
Globalne zawirowania gospodarcze do tej pory były niezbyt mocno odczuwalne dla przeciętnego Polaka. Nasza gospodarka ucierpiała dotąd niewiele, a teraz jej kondycja zdecydowanie się poprawia. Zmniejsza się stopa bezrobocia, zwiększa liczba zatrudnionych, średnie wynagrodzenie wciąż idzie w górę w tempie znacznie przewyższającym inflację, nie boimy się już tak bardzo ani utraty pracy, ani zmniejszenia pensji. Bardziej optymistycznie patrzymy w przyszłość. A potrzeby mieszkaniowe wciąż dalekie są od zaspokojenia.
Ta mieszanka czynników zdecydowanie zwiększa popyt i na mieszkania, i na kredyt na ich zakup. Ceny mieszkań nie są wygórowane, szczególnie jeśli porównać je z tymi, które obowiązywały jeszcze kilkanaście miesięcy temu. Co ważne – ceny przestają już spadać. Oficjalne i rynkowe stopy procentowe wciąż pozostają na rekordowo niskim poziomie.
Z punktu widzenia popytu, czyli kupującego, mamy do czynienia ze splotem idealnych warunków do myślenia o zakupie mieszkania i zaciągnięcia kredytu hipotecznego.
Banki już od kilku miesięcy wysyłają silne sygnały stopniowego rozluźniania polityki kredytowej. To zjawisko w pełni zrozumiałe i uzasadnione. Omówione wcześniej kwestie popytowe musiały zostać przez nie dostrzeżone, a grzechem byłoby ich nie wykorzystać. Banki, zarabiające przede wszystkim na kredytach, nie mogły bez końca stosować restrykcyjnej polityki w zakresie ich udzielania. Tym bardziej że popyt na kredyt ze strony przedsiębiorstw jest wciąż bardzo ograniczony, ryzyko związane z finansowaniem firm wciąż większe niż w przypadku hipotek, możliwości osiągania zysków z transakcji kapitałowych niewielkie, a windowanie przychodów poprzez wzrost opłat i prowizji zostało niemal w pełni wykorzystane. Można powiedzieć, że w polityce kredytowej banków nastąpił dość gwałtowny zwrot. Po kilkunastomiesięcznym okresie zaostrzania polityki kredytowej od początku tego roku widać było stopniowe jej łagodzenie, postępujące coraz szybciej.
W ostatnim czasie można było mówić o rozpoczynającym się wyścigu o klientów. Dotyczyło to w szczególności właśnie kredytów hipotecznych. Nic w tym dziwnego. Po pierwsze, banki żyją z udzielania kredytów, więc długotrwała wstrzemięźliwość w tym zakresie podcinałaby sens ich działalności, po drugie, właśnie kredyty hipoteczne należą do grupy najlepiej spłacanych, a więc najbardziej z punktu widzenia banków bezpiecznych i pożądanych.
O liberalizacji polityki kredytowej banków najlepiej świadczą liczby. Nieznacznie, ale jednak, zwiększyła się średnia wartość kredytu mieszkaniowego. Średnia wartość wyniosła w drugim kwartale prawie 207 tys. zł – 2 proc. więcej niż trzy miesiące wcześniej. Banki znów zaczęły chętniej kredytować zakup mieszkania bez wkładu własnego klientów. Udział kredytów ze wskaźnikiem LTV (udział kredytu w cenie nieruchomości) równym 100 proc. zwiększył się do 9,7 proc., czyli o niemal 3 punkty procentowe.
Chętniej banki zaczęły udzielać kredytów w walutach obcych, a więc w tym segmencie kredytów hipotecznych, w którym niedawne restrykcje były największe. Przerwana została trwająca od prawie dwóch lat tendencja zdecydowanego spadku udziału kredytów walutowych w ogólnej wartości nowo udzielanych kredytów hipotecznych. Najwyższy, sięgający ponad 77 proc. udział, kredyty udzielane w złotych osiągnęły w ostatnim kwartale ubiegłego roku i pierwszych trzech miesiącach tego roku. W okresie od kwietnia do końca czerwca ich udział zmniejszył się z 77,2 do 71,9 proc.
Spośród kredytów walutowych największy w historii udział osiągnęły kredyty w euro – 23,6 proc. Kredyty w najbardziej do niedawna popularnym franku zdobyły udział wynoszący jedynie 4,4 proc., o zaledwie 0,1 punktu procentowego wyższy niż w pierwszym kwartale roku.
Dane z pierwszego półrocza pozwalają, zdaniem przedstawicieli Związku Banków Polskich, prognozować, że wartość nowych kredytów w całym 2010 roku wzrośnie o 50 mld zł. Miesięcznie ich wartość zwiększać się będzie o 4 – 5 mld zł. Dynamika wzrostu kredytów w kolejnych sześciu miesiącach ma więc jeszcze nieco się zwiększyć. Przewidywania te idą w parze z deklaracjami większości banków.
Znaczący udział w kredytowym boomie ma także rządowy program „Rodzina na swoim”. W drugim kwartale wartość udzielonych w jego ramach kredytów wyniosła 1,77 mld zł, a więc stanowiła 13 proc. wszystkich udzielonych w tym czasie przez banki kredytów mieszkaniowych. Bankowców niepokoją jednak zapowiedzi płynące z Ministerstwa Infrastruktury dotyczące zmian w programie preferencyjnych kredytów, mające ograniczyć jego zakres jedynie do kredytowania mieszkań kupowanych na rynku pierwotnym, a w dalszej perspektywie mówiące o zakończeniu jego działania.
Jeszcze więcej obiekcji dotyczących możliwości utrzymania dotychczasowego tempa wzrostu kredytowania zakupu nieruchomości mają bankowcy w związku z planowaną kolejną nowelizacją rekomendacji S. Proponowane zmiany mogą w istotny sposób przyhamować rodzące się kredytowe ożywienie. Zdaniem przedstawicieli Związku Banków Polskich nawet o jedną piątą w stosunku do możliwości, jakie dają obecnie obowiązujące regulacje.
Największy wpływ na rynek kredytów hipotecznych może mieć zalecenie ograniczające udział kredytów w walutach w całkowitej wartości udzielonych przez poszczególne banki kredytów do 50 proc. W przypadku niektórych banków może to oznaczać wstrzymanie udzielania kredytów w walutach obcych.
Drugim z najbardziej restrykcyjnych ograniczeń miałby być wymóg wyliczania zdolności kredytowej kredytobiorców, przyjmując okres kredytowania nie dłuższy niż 25 lat, niezależnie od tego, na jaki okres rzeczywiście udzielany jest kredyt. W okresie zaostrzania wymogów ostrożnościowych, dotyczących zdolności kredytowej, banki w celu poprawy tej zdolności dla swych klientów proponowały wydłużenie okresu kredytowania do 30, 40, a nawet więcej lat. To powodowało, że wysokość miesięcznej raty zmniejszała się i większa liczba klientów była w stanie sprostać takim kosztom.
I trzeci wreszcie element to wymóg uwzględniania przy ustalaniu wartości zabezpieczenia kredytu hipotecznego nie wartości rynkowej nieruchomości, lecz wartości możliwej do uzyskania przez bank w drodze postępowania windykacyjnego, czyli przymusowej sprzedaży nieruchomości w przypadku, gdy kredyt nie byłby spłacany. To rozwiązanie w praktyce uniemożliwiłoby bankom kredytowanie zakupu pełnej wartości nieruchomości, czyli bez udziału własnego klienta. Ostatnio zaś tego typu kredyty były znów bardziej popularne wśród chętnych do kupna mieszkania za pożyczone pieniądze.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama