Rządowe subsydia nie pomagają. Elektryczne samochody w Europie sprzedają się słabo i dopóki ich ceny radykalnie nie spadną, a osiągi się nie poprawią, sytuacja nie będzie lepsza.
Trudności w przekonaniu Europejczyków do tego, by przesiedli się do aut na prąd, najlepiej widać na przykładzie Hiszpanii. Wprowadzenie wspólnej strategii ich promowania było jednym z celów hiszpańskiej prezydencji w UE w pierwszej połowie roku. W kwietniu rząd Jose Luisa Zapatero uruchomił rządowy program wspierania samochodów elektrycznych i elektrowni wiatrowych (REVE), który przewiduje m.in. zainwestowanie 590 mln euro w produkcję aut i dofinansowanie kwotą 6 tys. euro zakupu samochodu.
Plan zakładał, że do końca roku zarejestrowanych zostanie 2 tys. pojazdów elektrycznych, a do 2014 r. po hiszpańskich drogach będzie jeździło ćwierć miliona aut elektrycznych i hybrydowych.

Wielka klapa

Statystyki opublikowane we wtorek przez REVE są bardziej niż rozczarowujące. Przez pierwsze siedem miesięcy tego roku sprzedano tylko 16 elektrycznych samochodów. To wprawdzie aż 16-krotny wzrost w porównaniu z całym poprzednim rokiem (wówczas zarejestrowano jeden!), ale zakładane przez rząd cele są nieosiągalne.
– Podobnie było na początku z komputerami osobistymi i telefonami komórkowymi. Pierwsze modele były drogie, miały niewielkie możliwości, w efekcie sprzedaż była niewielka – skomentowali przedstawiciele REVE.
Wszystkie 16 modeli zarejestrowanych w tym roku w Hiszpanii to produkty norweskiej firmy TH!NK. Niewielkie dwuosobowe autko, które rozwija prędkość 118 km/h., a bez ładowania może pokonać 180 km, nie jest jednak żadną alternatywą dla prawdziwych samochodów. Do zakupu nie zachęca też cena wynosząca 30 tys. euro – nawet odliczając 6 tys. dofinansowania to tyle, ile kosztuje przyzwoity samochód klasy średniej.

O sukcesie przesądzi cena

Podobne subsydia jak Hiszpania wprowadziło w tym lub zeszłym roku jeszcze kilka państw europejskich. W Wielkiej Brytanii wynoszą one 5 tys. funtów, we Francji 5 tys. euro, a we Włoszech – 3,5 tys. Ich efekt jest jednak umiarkowany.
Według analizy Deutsche Banku do 2020 r. w Unii Europejskiej może być zarejestrowanych 5 milionów pojazdów elektrycznych, co stanowiłoby zaledwie 2 proc. wszystkich samochodów.
– Ale nawet ta liczba może zostać osiągnięta, tylko jeśli w ciągu najbliższych kilku lat drastycznie spadnie ich cena – zastrzegają autorzy analizy.
W tym roku na rynku zadebiutują dwa pierwsze pełnowymiarowe samochody elektryczne – Chevrolet Volt i Nissan Leaf. Eksperci wątpią jednak, czy staną się bestsellerami – ich cena wciąż będzie o kilka tysięcy wyższa od spalinowych.