W ciągu miesiąca pszenica podrożała o 60 procent. To najwyższy skok od 1959 roku. Rosną ceny kukurydzy i ryżu. Susza w Europie, ulewy w Kanadzie i plaga szarańczy w Australii dziesiątkują zbiory. Grozi nam kryzys żywnościowy
W ciągu miesiąca pszenica podrożała o 60 procent. To najwyższy skok od 1959 roku. Rosną ceny kukurydzy i ryżu. Susza w Europie, ulewy w Kanadzie i plaga szarańczy w Australii dziesiątkują zbiory. Grozi nam kryzys żywnościowy
Fala upałów w Europie oraz spekulacje na giełdach napędzają ceny zbóż, a w efekcie powtórka światowego kryzysu żywnościowego z 2008 roku staje się coraz bardziej realna. Po tym jak Rosja ogłosiła w czwartek wstrzymanie eksportu pszenicy, ceny wzrosły do najwyższego poziomu od dwóch lat.
– Sądzę, że wprowadzenie tymczasowego zakazu eksportu z Rosji zboża i produktów zbożowych jest w tej sytuacji racjonalne – ogłosił wczoraj premier Władimir Putin. Embargo będzie obowiązywać od 15 sierpnia do 1 grudnia.
Rosja, która jest czwartym światowym producentem i trzecim importerem pszenicy, zmaga się z największą od półwiecza falą upałów i ogromnymi pożarami, które niszczą tereny rolne. Już kilka dni temu tegoroczne prognozy, zakładające zbiory pszenicy w wysokości 85 tys. ton, zostały obniżone do nawet 70 tys. ton.
Na reakcję rynków na oświadczenie Putina nie trzeba było długo czekać. Cena pszenicy z dostawą na grudzień na Chicago Board of Trade wzrosła wczoraj o 7,9 proc. i osiągnęła 8,155 dol. za buszel (35,2 litra). To najwyższy poziom od sierpnia 2008 r. Wprawdzie do ówczesnych prawie 13 dol. jest jeszcze daleko, ale niepokojąco szybko zbliża się do tej granicy. W ciągu ostatniego miesiąca pszenica podrożała o ponad 60 proc., co jest najwyższym skokiem od 1959 r.
– Oświadczenie Putina wprawiło rynek w panikę. W takim przypadku pieniądz napędza pieniądz i nikt nie wie, jak wysoko ceny mogą jeszcze poszybować – mówi Paul Haugens z amerykańskiej firmy brokerskiej Newedge.
Nerwowość na rynkach pogarsza to, że z problemami zmagają się nie tylko rosyjscy producenci. Wyjątkowo suche i gorące lato trwa także w Kazachstanie, na Ukrainie, Białorusi i w Europie Zachodniej. Z kolei w Kanadzie padają ulewne deszcze, zaś Australia walczy z plagą szarańczy. Ponieważ rosną także ceny dwóch pozostałych najważniejszych zbóż – ryżu i kukurydzy – obawy o to, że wystąpią niedobory żywności, szczególnie w krajach rozwijających się, są coraz bardziej powszechne. Już w zeszłym roku sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun ostrzegał, że jeśli rządy nie zadziałają, powtórzy się kryzys żywnościowy sprzed dwóch lat.
Między 2006 a 2008 rokiem cena ryżu wzrosła o 217 proc., pszenicy o 136 proc., a kukurydzy o 125 proc. Skutkiem tego była fala zamieszek, która przetoczyła się przez wiele krajów Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej. W niektórych były ofiary śmiertelne. Jedną z przyczyn tak gwałtownego wzrostu cen były działania spekulantów.
Także i teraz to oni są największym zagrożeniem. Po rekordowych zbiorach w ostatnich dwóch latach zapasy zbóż w skali całego świata są wystarczające – uważają eksperci. Na początku lipca amerykański Departament Rolnictwa szacował, że tegoroczna światowa produkcja będzie o blisko 50 proc. większa niż w krytycznym okresie 2007 i 2008 r. Na dodatek w USA, które są największym eksporterem pszenicy, dzięki łagodnej pogodzie tegoroczne zbiory znów zapowiadają się bardzo dobrze.
Panika na rynku i spekulacje są groźniejsze niż susza
OPINIA
Abdolreza Abbassian
ekspert ONZ-owskiej agendy ds. żywności i rolnictwa (FAO)
Rozmiarów obecnej zapaści nie można jeszcze porównywać do kryzysu żywnościowego z 2008 r. Jednak wydarzenia, z jakimi mamy do czynienia, szczególnie rozmiar suszy w Rosji i ulewy w Kanadzie, są bardzo niepokojące. W górę szybują nie tylko ceny pszenicy, ale też kukurydzy, ryżu, soi, mięsa i produktów mlecznych. Wysokie ceny rozlewają się na rynki, które zareagowały niezwykle emocjonalnie. Akurat ten aspekt kryzysu nasuwa podobieństwa do wydarzeń sprzed 2 lat. W przeciwieństwie jednak do 2008 r. produkcja zbóż w krajach eksporterach borykających się z suszą pozostaje na dość dobrym poziomie. Mamy też wystarczającą ilość zapasów. Dlatego obecnie obserwujemy bardziej efekty psychologiczne klęsk żywiołowych. Rynki i inwestorzy spanikowali, bo pamiętają, co działo się poprzednim razem. To właśnie ten agresywny element psychologiczny i możliwe działania spekulacyjne odpowiadają za rosnące ceny artykułów rolnych. I jest to bardzo niepokojące zjawisko, które, jeśli nie uda się go powstrzymać, może przyczynić się do eskalacji kryzysu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama