Instytucje kultury chętnie przyjmują finansowe wsparcie od korporacji. Etyka jest rzeczą drugorzędną.
Pod koniec czerwca do krytyków, artystów i biznesmenów związanych z londyńskim rynkiem sztuki dotarło zaproszenie anonsujące Tate Britain Summer Party. Uroczystość nie została wydana na cześć żadnego z wybitnych wyspiarskich artystów. Gwiazdą letniej imprezy stała się firma petrochemiczna BP. Koncern od 20 lat sponsoruje największą brytyjską galerię, dokładając do jej budżetu kilkaset tysięcy funtów rocznie. Z tej właśnie okazji postanowiono mu hucznie podziękować.
Podczas gdy w zabytkowym gmachu Tate Britain celebrowano filantropijną działalność naftowego giganta, w Zatoce Meksykańskiej trwała bezskuteczna walka z wyciekiem ropy naftowej. Od 20 kwietnia, kiedy doszło do erupcji na platformie wiertniczej Deepwater Horizon, do oceanu mogło się dostać nawet 700 mln litrów ropy. To największa katastrofa ekologiczna w dziejach Stanów Zjednoczonych. Po niej BP trudno będzie zachować opinię „jednej z najbardziej zielonych firm na świecie”. A na tym bardzo zależało koncernowi, który chętnie finansuje proekologiczne działania, m.in. badania nad energią odnawialną, ratowanie zagrożonych gatunków roślin i zwierząt czy projekt wprowadzenia na londyńskie ulice autobusów na wodór. I jest mecenasem szacownej instytucji kultury.

Muzeum się nie ugnie

Impreza w Tate rozwścieczyła część środowisk artystycznych Wielkiej Brytanii. Została uznana za rodzaj poparcia, którego szacowna instytucja dostarcza petrochemicznemu gigantowi. Dziennik „The Guardian” opublikował list, w którym 170 twórców domaga się od Sir Nicolasa Seroty, szefa Tate, całkowitego zerwania z BP. Z kolei młodzi artyści spotkali się w dniu imprezy pod galerią, aby poprzeć żądanie zawarte w liście. Ubrani na czarno demonstranci-performerzy rozlewali przed siedzibą galerii lepką substancję przypominającą ropę naftową. Następnie posypywali ją obficie pierzem. Kilka dni później grupa artystów przedstawiająca się jako Culture Beyond Oil podobną akcję zorganizowała w British Museum także sponsorowanym przez BP. Jej aktywiści wdarli się do budynku muzeum i w jednej z sal rozlali olej.
Zastrzeżenia dotyczące wsparcia, jakiego BP dostarcza Tate, nie ograniczają się wyłącznie do zaniedbań, których następstwem stała się ekologiczna katastrofa w Zatoce Meksykańskiej. Działacze fundacji Platform twierdzą, że to wierzchołek góry lodowej, a państwowa galeria przyznająca co roku najważniejszą nagrodę w świecie sztuki – Turner Prize – legitymizując działania BP, sama postępuje nieetycznie. Główne zarzuty dotyczą ignorowania informacji o łamaniu praw człowieka w Kolumbii, wyzyskiwaniu pracowników z biednych regionów świata oraz wyniszczającą dla środowiska naturalnego eksploatację piasków roponośnych w Kanadzie.
Tate Britain stawia sprawę jasno – nie ugnie się pod wpływem protestów i ze sponsoringu rezygnować nie zamierza. – Tate współpracuje z wieloma korporacyjnymi organizacjami. Większa część funduszy na jej finansowanie pochodzi z własnego przychodu oraz prywatnych źródeł. Wsparcie, jakiego dostarczają te organizacje, jest niezwykle ważne i pozwala nam na realizowanie popularnego, odnoszącego sukces programu – brzmi oficjalne stanowisko Tate, które w rozmowie z „DGP” przedstawia Duncan Holden z biura prasowego galerii.
The Tate Trustees, organ zarządzający instytucją, po raz pierwszy wdrożył oficjalną politykę sponsoringu w 1991 r. Dwa lata temu wprowadził wytyczne dotyczące etycznych aspektów działania firm, z którymi galeria podejmuje współpracę. Oficjalnie BP spełnia wszystkie wymogi. Ale nie ma się co oszukiwać, nie są one zbyt wyśrubowane. W trzech akapitach dotyczących etyki zapisano, że między Tate a sponsorem nie może dochodzić do konfliktu interesów. Sponsor nie może też szkodzić wizerunkowi galerii, a także relacjom z inni darczyńcami. W sprawie zaniedbań, które doprowadziły do katastrofy w Zatoce Meksykańskiej, pracownicy Tate nie zajmują stanowiska. Przedstawiciele naftowego koncernu także milczą. Na jego stronie internetowej można znaleźć jedynie krótką informację dotyczącą sponsoringu sztuki: „BP skupia się na współpracy z nielicznymi, ale wybitnymi instytucjami. Działania te są częścią szerokiej współpracy ze społeczeństwem – promowania idei inspirujących kreatywność oraz wspieranie społecznej i gospodarczej struktury w Wielkiej Brytanii. Każdego roku ponad 1,5 mln ludzi uczęszcza na wydarzenia wspierane przez BP”.
Współpraca BP i Tate wywołała w Wielkiej Brytanii debatę, której tematem stały się także mechanizmy od lat łączące artystów, galerie i muzea z kontrowersyjnymi korporacjami. – Tate dziś bardziej wspiera BP niż BP Tate. Dla koncernu to tania forma PR-u. Magiczny trik pokazujący, że gigantyczne firmy są fajne i postępowe – twierdzi w rozmowie z „DGP” John Jordan, artysta i działacz społeczny, jeden z organizatorów protestów przed galerią.
Dodaje, że idea sponsoringu sztuki dawno została już wypaczona. To, co często zwykliśmy postrzegać w kategoriach działalności filantropijnej, pozostaje zazwyczaj zakamuflowaną formą reklamy. Ale ma nad nią zasadniczą przewagę. Promując sztukę, trafia się do dobrze wyselekcjonowanej elity przy naprawdę niewielkich kosztach. W Wielkiej Brytanii każdy sponsor instytucji zajmującej się sztuką może ubiegać się o ulgę podatkową w wysokości do 25 proc. podarowanych środków.



Wsparcie wzajemne

Sponsoring może też stać się narzędziem promocji, elementem odpowiedzialności społecznej firmy czy polityki personalnej. W każdym przypadku odgrywa znaczącą rolę w budowaniu wizerunku organizacji. Sprawia, że firma utożsamiana jest z atrybutami, które większość społeczeństwa kojarzy ze sztuką: tradycją, elegancją, prestiżem, kreatywnością, elitarnością. Jak wykazują badania nad sponsoringiem kultury i sztuki, aż 74 proc. badanych jest zdania, że sponsoring można uznać za element działań związanych z odpowiedzialnością społeczną firm, a nie reklamę.
Trudno się więc dziwić, że korporacje wykorzystują go do poprawy własnego wizerunku. BP jest tylko jednym z dziesiątków podobnych przykładów. Nawet wśród samej branży naftowej. Konkurencyjny amerykański koncern Exxon Mobile wydaje rocznie na sponsoring kultury, w tym w dużej mierze sztuki, ponad 5 mln dol. Większą część pieniędzy firma przekazuje bezpośrednio, resztę za pośrednictwem założonej przez siebie fundacji. Sponsoring sztuki Exxon zaczął się na dużą skalę nieprzypadkowo na początku lat 90. Tuż po katastrofie podobnej do tej z Zatoki Meksykańskiej. 24 marca 1989 r. tankowiec MT Exxon Valdez uderzył w skały w Zatoce Księcia Williama. W wyniku wypadku skażone zostały niemal 2 tys. km linii brzegowej. Exxon, który dla poprawy wizerunku hojnie obdarowywał galerie i muzea, nie był skory do wypłacenia odszkodowania mieszkańcom alaskańskiego wybrzeża. Od wyroków kolejnych sądów odwoływał się przez dwie dekady. Dopiero w 2008 r. Sąd Najwyższy zasądził na rzecz 32 tys. mieszkańców 507,5 mln dol. To kwota stokrotnie wyższa niż roczne wydatki Exxon na sponsoring kultury.
Postrzeganie całej sytuacji jako walki dobrych ekologów ze złymi koncernami jest jednak znacznym uproszczeniem. Jonathan Tuchner z brytyjskiego stowarzyszenia Art & Business zajmującego się tematyką sponsoringu sztuki jest przekonany, że odcięcie ważnego źródła finansowania przyniesie same szkody i trudno wskazać choć jeden pozytywny aspekt takiego działania. Trudno też według niego postrzegać korporacje przez pryzmat jednego rodzaju działań, nawet jeśli pojawiają się wątpliwości, czy są one etyczne. – Oczywiście sponsoring przynosi korzyści obu stronom. Finansowe dla sztuki, uznanie dla sponsora jako współpracownika społeczeństwa i kultury. To wzajemne wsparcie jest jedną z największych korzyści sponsorowania sztuki przez biznes. Wymiana nie ogranicza się do pieniędzy i statusu – dodaje w rozmowie z „DGP” Tuchner.

Producent broni w galerii

Nie można zapominać, że największy kombinat sztuki, muzea Guggenheima, zrodził się właśnie z pieniędzy, których pochodzenie można uznać za co najmniej podejrzane. Choć pierwsze, nowojorskie muzeum powstało w 1959 r., już po śmierci Salomona R. Guggenheima, to zarówno kolekcja dzieł sztuki, jak i fundusze na budowę zostały przekazane specjalnej fundacji jeszcze za życia biznesmena. Ten, dziś uznawany za wielkiego filantropa, był człowiekiem prowadzącym za życia interesy na granicy prawa. Jego zakłady przemysłowe były największym trucicielem w Filadelfii. Łamano w nich nagminnie prawa pracownicze. Z kolei kopalnie należące do Yukon Gold Company czynnie przyczyniły się do niszczenia ekosystemu Alaski.
Dziś fundacja Guggenheima prowadzi pięć muzeów i szykuje się do otwarcia kolejnych dwóch. Jego berliński oddział działa od 1997 r. Powstało dzięki wsparciu Deutsche Banku. Pod jego finansowym patronatem działają też londyńskie Frieze Art Fair, jedne z najważniejszych targów sztuki na globie. Także w Polsce znany jest ze swojej filantropijnej działalności. Najważniejsza nagroda artystyczna w naszym kraju nosi nazwę „Spojrzenia – Nagroda Fundacji Deutsche Bank”. Na stronach internetowych DB chwali się także sponsoringiem nagrody Villa Romana, która umożliwia artystom wyjazdy na stypendia twórcze do Florencji. Działalność Deutsche Banku to świetny przykład, jak za pomocą sponsoringu sztuki pozbyć się garbu w postaci niechlubnej przeszłości. W czasie wojny to właśnie DB finansował firmę IG Farben, producenta cyklonu B. Wcześniej wykładał pieniądze na działalność gestapo. Dekadę temu historycy odkryli, że przyłożył się także do finansowania budowy obozu koncentracyjnego Auschwitz. Ale dziś jest postrzegany jako szacowna, solidna instytucja bankowa, budująca swój prestiż przez wspieranie sztuki.
Podobny manewr nie udał się firmie Dow Chemical. Trzeci największy chemiczny koncern świata od czasów wojny w Wietnamie kojarzony jest jako producent napalmu, bojowego środka zapalającego. Dow Chemical wielokrotnie podejmował próby działalności filantropijnej. Zawsze przegrywały z napalmem. Gdy wyszedł z hojną ofertą wsparcia dla Design Museum w Londynie, dyrekcja muzeum niespodziewanie podjęła decyzję o odrzuceniu oferty. To rzadki precedens. W końcu nawet producenci sprzętu wojskowego są chętnie przygarniani przez galerie sztuki. Dyrekcja Tate nie wahała się, aby uczynić na jakiś czas swoim mecenasem United Technologies, producenta między innymi bojowych śmigłowców.
Kevin Smith jest przekonany, że w najbliższym czasie czeka nas rewolucja. Taka, jaka miała miejsce w latach 90., gdy z grona firm sponsorujących sztukę wyrzucono firmy tytoniowe. – Po debacie, która zajęła dekadę, stwierdzono, że łączenie koncernów tytoniowych ze sportem i sztuką było równoznaczne z dawaniem im społecznej legitymacji, na którą nie zasłużyły. W świetle katastrofy w Zatoce Meksykańskiej i kryzysu klimatycznego przyszedł czas, aby to samo zrobić z koncernami naftowymi – twierdzi Kevin Smith. Ten postulat raczej nieprędko uda się zrealizować. Po zmuszeniu Imperial Tobacco do wycofania się ze wspierania prestiżowej National Portrait Award kapituła nagrody musiała poszukać nowego sponsora. Zaskoczenia nie będzie. Teraz laur przyznawany co roku wybitnemu malarzowi nazywa się BP Portrait Award.