To nie był dobry rok dla globalnych marek. Międzynarodowe korporacje zaliczyły wpadki, które kosztowały je grube miliardy. Firmy, takie jak Rolls-Royce, BP, Toyota czy Facebook, zatrudniały sztaby PR-owców, by ratować swój wizerunek.
Przegranym roku jest brytyjski gigant energetyczny BP. Kwietniowa eksplozja należącej do koncernu platformy wiertniczej Deepwater Horizon w zatoce meksykańskiej nie tylko kosztowała życie 11 osób, ale też doprowadziła do największego skażenia wybrzeży USA w historii i zmusiła koncern do przyrzeczenia wypłaty od 200 mln nawet do 40 mld dol. odszkodowań. Ale to nie wszystko. Amerykańska firma Interbrand, która co roku publikuje ranking najważniejszych globalnych marek biznesowych, zdegradowała BP z pierwszej setki swojego zestawienia. Co bardziej radykalni obserwatorzy (np. amerykański badacz brandów Douglas McIntyre) twierdzili wręcz, że marka BP jest po kryzysie warta okrągłe... zero (spadek z 20 mld dol. w styczniu 2010 r.), a firmie bardzo trudno będzie odbudować wizerunek.
Ale historia BP to dopiero początek wielkich biznesowych wpadek 2010 r. Trudne miesiące ma za sobą także japońska Toyota. Największy na świecie producent samochodów musiał wycofać z rynku aż 8 mln pojazdów, w których wykryto m.in. wadliwą konstrukcję pedału gazu – powodował on, że samochód zaczynał gwałtownie przyspieszać. Firma musiała w związku z tym zapłacić prawie 50 mln dol. odszkodowań, a jej renoma jako konstruktora niezawodnych samochodów mocno ucierpiała. Według Interbrandu wartość marki stopniała o 16 proc. (z 31 do 26 mld dol.).

Brytyjska (nie)zawodność

Podobne historie przytrafiły się w 2010 r. także Apple’owi, który wypuścił na rynek iPhone’y czwartej generacji z anteną gubiącą zasięg, nobliwemu brytyjskiemu Rolls-Royce’owi, którego wadliwe silniki lotnicze do Airbusa A380 doprowadziły w listopadzie do przymusowego uziemienia całej floty powietrznej australijskich linii Qantas, czy farmaceutycznemu gigantowi Johnson & Johnson (musiał wycofać z rynku 135 mln butelek swoich produktów). Zdaniem ekspertów w wielu przypadkach kluczowe były nie tyle same usterki, które z powodu masowej – coraz częściej poddawanej outsourcingowi – produkcji mogą się przecież zdarzyć każdemu. We wszystkich przypadkach zawiodło szefostwo firmy, które próbowało przemilczeć lub minimalizować problem, zamiast przyznać się do błędu.
Wiele globalnych marek miało też jednak w ubiegłym roku kilka wpadek bynajmniej niezwiązanych z techniczną jakością swoich produktów. Facebook w minionym roku kontynuował wprawdzie swój marsz w kierunku największej na świecie marki na rynku nowych technologii (ma już 500 mln klientów). Jednak po raz pierwszy firma przestała być stuprocentowo pozytywnym bohaterem biznesowej rzeczywistości. W USA i Europie coraz głośniejsze stały się zarzuty, że portal społecznościowy nie chroni w dostateczny sposób prywatności swoich użytkowników, na czym korzystają firmy specjalizujące się w zasypywaniu nas niechcianą reklamą. Bardzo podobne zarzuty podnosili także wobec Google’a mieszkańcy Niemiec i Hiszpanii w związku z wprowadzeniem w tych krajach usługi Street View.

Specjalizacja: korupcja

Swoją niechlubną niszę znaleźli Niemcy, drugi eksporter na świecie. W styczniu rusza w Monachium proces Thomasa Ganswindta, byłego członka zarządu Siemensa. Jego sprawa przypomni o ciągnącym się od czterech lat śledztwie dotyczącym długoletnich praktyk łapówkarskich stosowanych przez niemiecki koncern. Niemieckie firmy niemal wyspecjalizowały się w uprawianiu korupcji i korzystaniu z tzw. czarnych kas. Daimler jest oskarżony o kupowanie kontraktów w Rosji. Deutsche Telekom – o korumpowanie urzędników na Bałkanach. Producent broni Heckler und Koch – o sprzedaż broni do objętego embargiem Meksyku. Problemy miał też Ferrostaal – firma, która do 2009 r. należała do koncernu MAN i oficjalnie zajmowała się świadczeniem usług przemysłowych. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że skutecznie załatwiała kontrakty przede wszystkim dla niemieckich firm zbrojeniowych i metalurgicznych.