Ukraina jako pierwsza z postsowieckich republik kończy z dopłacaniem do cen gazu. W niedzielę odbiorców indywidualnych czeka 50-proc. podwyżka opłat za błękitne paliwo.
Bolesną społecznie reformę nagrodziły jednak zachodnie instytucje finansowe – wczoraj Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznał Kijowowi kolejny kredyt.
Zmiany oznaczają likwidację pamiętających czasy sowieckie dotacji gazowych. Do tej pory Naftohaz kupował od Gazpromu gaz za 230 dol. za 1 tys. m sześc., zaś ciepłowniom sprzedawał za 110 dol. Stratę w wysokości 120 dol. finansowano z kasy państwa. Ale po zapaści gospodarczej 2009 r. (PKB spadł o 15 proc.) ten system okazał się nie do utrzymania.

Pomoc tylko dla biednych

– Musimy skończyć z populizmem. Państwo w czasie kryzysu nie może sobie na to pozwolić. Trzeba przejść z totalnych dotacji na rzecz wsparcia konkretnych, biednych osób. Dzisiaj taką samą dotację otrzymuje emeryt i milioner – mówił „DGP” Serhij Tihipko w lutym, jeszcze przed objęciem funkcji wicepremiera ds. gospodarczych. I choć opozycja zapowiedziała zaskarżenie podwyżek do sądu konstytucyjnego, nic nie wskazuje na to, aby ta obstrukcja się powiodła. Sąd konstytucyjny na Ukrainie zazwyczaj przyjmuje bowiem orzeczenia po myśli rządu. Dodatkowo, aby utrudnić opozycji działanie, władze błyskawicznie przepchnęły reformę przez parlament, nie zaznajamiając z jej głównymi założeniami nawet części własnych posłów, związanych ze związkami zawodowymi.



Na tak odważny krok nie zdecydowała się do tej pory ani Białoruś, ani nawet Rosja. Tym bardziej że podwyżka cen gazu to nie wszystko – w konsekwencji od nowego sezonu grzewczego o 20 – 30 proc. wzrosną także opłaty za ciepłą wodę i centralne ogrzewanie. Choć grozi to wybuchem społecznego niezadowolenia, rząd Mykoły Azarowa nie miał wielkiego wyboru – urealnienie cen gazu było jednym z podstawowych warunków wznowienia rozmów z MFW.
Zgodnie z ogłoszoną wczoraj decyzją MFW w ciągu dwóch i pół roku przekaże 10 mld SDR (jednostka rozliczeniowa stosowana przez fundusz), czyli równowartość 47 mld zł. Z tej kwoty 2 mld dol. (6 mld zł) pójdą na pokrycie części tegorocznego deficytu. Dzięki temu dziura budżetowa zmniejszy się o 1/4, do poziomu 4,99 proc. PKB.
Decyzja MFW to sukces Serhija Tihipki, uznawanego za reformatorską twarz ekipy Partii Regionów. Poprzedni kredyt został w 2009 r. zawieszony po tym, jak ówczesna premier Julia Tymoszenko wykorzystała go na społeczne rozdawnictwo w trakcie kampanii prezydenckiej. Stabilne rządy niebieskich znalazły uznanie także w oczach instytucji międzynarodowych. 6 lipca – w efekcie doniesień o wznowieniu negocjacji z MFW – Fitch podniósł rating Ukrainy z poziomu B- do B. Spadła opłacalność ukraińskich obligacji, a także wartość CDS, oceniająca ryzyko bankructwa.

Swoboda kontrolowana

Pod presją MFW i Unii Europejskiej Ukraina zdecydowała się też na liberalizację rynku gazowego. Przyjęta 8 lipca ustawa rozdziela funkcje tranzytu, sprzedaży i dostaw błękitnego paliwa, umożliwia także swobodny dostęp niezależnych operatorów do ukraińskich gazociągów i magazynów gazu, czego również nie ma w innych państwach postsowieckich. Reforma nie jest wprawdzie doskonała, bo poszczególne spółki i tak pozostają uzależnione od Naftohazu, zaś niezależni operatorzy będą musieli najpierw uzyskać licencję Narodowej Komisji Regulacji Elektroenergetyki Ukrainy. W gestii komisji pozostanie też ustalenie taryf za tranzyt gazu. Kolejnym oczekiwanym przez Zachód krokiem jest więc restrukturyzacja gazowego monopolisty.
1,9 mld dol. – tyle będzie wynosiła pierwsza transza kredytu z MFW
3,5 proc. – o tyle według Banku Światowego wzrośnie w tym roku PKB Ukrainy