Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo chce kupować gaz od RosUkrEnergo. W 2009 roku firma ta nie wywiązała się jednak z zobowiązań wobec naszego kraju.
PGNiG wysłało już do RosUkrEnergo (RUE) dwa pytania ofertowe. Jeśli strony się dogadają, dostawy z Ukrainy mogą ruszyć w tym roku.
PGNiG nie chce powiedzieć, o jak długi kontrakt może chodzić ani ile gazu zamierza zaimportować. Spółka uzależnia decyzje w tych sprawach od wykonania przez Naftohaz listopadowego wyroku Ukraińskiego Sądu Najwyższego, który nakazał tej państwowej spółce zwrot RUE ponad 11 mld m sześc. gazu przejętego w 2009 r.
– Poczekajmy jeszcze, aż faktycznie RUE ten gaz odzyska. Gdy się tak stanie, bylibyśmy zainteresowani odbiorem części tego surowca, ale tylko wtedy, gdy RUE zaproponuje nam korzystną cenę – mówi Michał Szubski, prezes PGNiG.
PGNiG mogłoby kupić co najmniej kilkaset milionów metrów sześciennych gazu rocznie. Eksperci twierdzą, że jeśli udałoby się wynegocjować korzystne ceny, a zapotrzebowanie na surowiec w naszym kraju wróciłoby do poziomów sprzed kryzysu do Polski można by sprowadzać z Ukrainy nawet 2 mld m sześc. gazu. To mniej więcej tyle, ile RUE dostarczał nam przed 2009 r.
Z przesłaniem takich ilości gazu rosyjsko-ukraińska spółka nie miałaby problemów. W jej dyspozycji znajduje się niemal sześć razy więcej surowca zgromadzonego w ukraińskich magazynach. Ich zajęcie przez Naftohaz dwa lata temu, gdy RUE został odsunięty od pośrednictwa w handlu rosyjskim gazem, spowodowało niedobory surowca w Polsce. RUE był bowiem jednym z najistotniejszych dostawców gazu do naszego kraju; rocznie sprzedawał nam około 2 mld m sześc. gazu.
Ostatni kontrakt PGNiG z RUE nie został zrealizowany. Polski koncern nie może jednak domagać się zwrotu zakontraktowanych dostaw, bo surowiec w zamówionej ilości odebraliśmy, tyle że dostarczył go nie RUE, lecz Gazprom, który przejął zobowiązania tej spółki. PGNiG zapewnia, że z punktu widzenia biznesowego nic nie straciliśmy.
Pozyskanie RUE jako alternatywnego dostawcy ma być elementem polityki dywersyfikacji. Obecnie dominującym źródłem dostaw gazu do Polski jest Gazprom, od którego co roku będziemy kupować 10,3 mld m sześc. surowca. Około 1 mld m sześc. paliwa sprowadzamy z Niemiec, a ponad 4 mld m sześc. gazu wydobywamy w kraju.
Z Ukrainy nie importujemy już surowca. Ostatnie dostawy stanęły 1 stycznia, kiedy Naftohaz wstrzymał transport gazu do Polski przez Hrubieszów. Ukraiński operator zawiadomił o tym PGNiG 30 grudnia.
Ukraińcy tłumaczą decyzję zmianą przepisów wewnętrznych. Zgodnie z nimi cały wydobywany gaz ziemny muszą oni kierować na pokrycie własnych potrzeb. To według strony ukraińskiej uniemożliwia realizację dostaw gazu ziemnego do Polski.
PGNiG nie zgadza się z argumentami strony ukraińskiej dotyczącymi podstaw wstrzymania dostaw i będzie się domagać realizacji umowy, która obowiązuje do końca 2020 r. Zgodnie z nią w 2011 r. do Polski powinno trafić prawie 170 mln m sześc. surowca.
PRAWO
RUE wraca do gry
RosUkrEnergo to rosyjsko-ukraińska spółka specjalizująca się w międzynarodowym pośrednictwie w handlu gazem. Założona w 2004 r. i zarejestrowana w Szwajcarii należy do rosyjskiego Gazpromu oraz firmy Centragas. Właścicielami tej ostatniej spółki są ukraińscy biznesmeni powiązani z Gazpromem: Dmytro Firtasz i Iwan Fursin. W latach 2006 – 2008 RUE był wyłącznym pośrednikiem w dostawach gazu z Rosji na Ukrainę, lecz zawarte na początku 2009 r. porozumienie między Rosją a Ukrainą usunęło go z ukraińskiego rynku. Teraz spółka wraca do gry.
Pozostało
92%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama