Czarne chmury gromadzą się nad tyskim zakładem Fiat Auto Poland. Związki zawodowe poproszą premiera Donalda Tuska o pomoc. Nie dość, że Fiat zabiera nam Pandę, to trzeba będzie mu zapłacić, żeby zgodził się produkować u nas Lancię Ypsilon.

Lancia Ypsilon miała być nagrodą pocieszenia dla Polski za to, że nowa Panda nie powstanie w Tychach, ale we Włoszech. Radość była krótka. Włosi stawiają ostre warunki wprowadzenia nowej marki. Zarząd Fiat Auto Poland jeszcze w lipcu ma wystąpić do polskiego rządu z wnioskiem o wsparcie finansowe dla produkcji Lancii Ypsilon.

– Nie będzie żadnej nagrody pocieszenia – mówi osoba z kierownictwa Fiata. Roszczenia pod adresem polskich władz mają być przedstawione zaraz po ogłoszeniu planu produkcji nowej Pandy pod Neapolem.

Spółka przyznaje, że bardzo poważnie bierze pod uwagę taki kalendarz zdarzeń. – Nie wykluczamy, że skorzystamy z takiej możliwości – mówi Bogusław Cieślar, rzecznik prasowy Fiat Auto Poland.

Cieślar nie precyzuje, o jaką pomoc może chodzić. Czy będzie to żywa gotówka, czy ulgi podatkowe? Ale jakakolwiek by nie była, to uderzy po kieszeni polskiego podatnika. Dla rządu będzie to gorzka pigułka, którą będzie musiał przełknąć, by Fiat dał nam Lancię.

Pomoc dla włoskiej spółki, mimo że irytująca, nie pochłonie gigantycznych kwot. Ford, który w fabryce Fiata w Tychach produkuje model Ka, wyłożył 315 mln zł, otrzymał z budżetu 16,7 mln zł. Tyle samo trafiło do Fiata, gdy w 2008 r. startował ze swoją „500”.

Tym razem żądania mogą być jednak o wiele większe. Z naszych informacji wynika, że Fiat chce, żeby Ministerstwo Gospodarki objęło zakład w Tychach specjalną strefą ekonomiczną. Co na to rząd? Nie mówi „nie”, choć przyznaje, że sprawa jest skomplikowana. – Objęcie statusem SSE gruntu, na którym swoją inwestycję realizuje Fiat w Tychach, jest problematyczne – mówi Iwona Dżygała z biura prasowego Ministerstwa Gospodarki.

Podobną operację dziesięć lat temu polski rząd przeprowadził z fabryką silników i skrzyń biegów Fiat Powertrain w Bielsku-Białej. Gdy Włosi uruchomili produkcję silników, otrzymali z budżetu nie tylko 14,7 mln zł za stworzenie nowych miejsc pracy, ale także zwolnienia z podatku dochodowego. W przybliżeniu ulga w podatku wyniosła około 40 mln zł. To sporo jak na polskie warunki.

Rząd na pewno będzie kręcił nosem, ale czy ma wyjście? Działania Fiata przypominają efekt domina: skoro rząd nawet nie kiwnął palcem, by zatrzymać Pandę, Włosi poszli jeszcze dalej i teraz zażądali dopłaty do Lancii.

Andrzej Halarewicz z firmy monitorującej rynek motoryzacyjny JATO Dynamics twierdzi, że rząd musi dokładnie przemyśleć następny ruch. – Nie mamy wyjścia. Jeżeli chcemy przyciągać inwestorów, jesteśmy skazani na wspieranie takich firm jak Fiat – uważa.

Fabryka Fiata w Tychach nie ma ostatnio szczęścia. Najpierw odebranie produkcji nowej Pandy, a teraz kryzys na rynku samochodowym, który w końcu dopadł też Fiata i w ostatnich miesiącach tego roku spowolni produkcję w zakładzie. Będą też zwolnienia.



Tąpnięcie sprzedaży

Jeszcze w tym roku produkcja będzie zatrzymana na 13 dni – poinformował w sobotę pracowników Zdzisław Arlet, dyrektor tyskiego zakładu. Począwszy od września, do grudnia fabryka nie będzie pracować po dwa, trzy dni w miesiącu. Dodatkowo zakład zatrzyma też zwyczajowo produkcję na dwa tygodnie w sierpniu (wtedy stoją wszystkie zakłady koncernu z Turynu, bo Włosi wyjeżdżają na wakacje).
Co więcej, w Tychach mogą też zapomnieć o pracy w sobotę i niedzielę.
– Przechodzimy na pięciodniowy tydzień pracy – mówi Franciszek Gierot, szef „Solidarności ’80” w Fiacie.
Tyski zakład zwalnia tempo produkcji, gdyż na Starym Kontynencie słabnie popyt na produkowane przez niego samochody. W maju sprzedaż koncernu z Turynu tąpnęła aż o 22 proc. W efekcie od kwietnia mniej produkuje też zakład w Tychach. Produkcja Pandy jest niższa o jedna piątą, a plany produkcyjne ratują jeszcze tylko Fiat 500 i Ford Ka produkowany na zlecenie amerykańskiego koncernu.

Cięcia etatów

Jak ustalił „DGP”, zmniejszenie sprzedaży i produkcji przełoży się wkrótce także na liczbę etatów w fabryce, która zatrudnia 6,5 tys. osób. Do końca roku z zakładem pożegna się około 350 z 1000 pracowników zatrudnionych na czas określony. Już w tym miesiącu nie przedłużono umów z 60 pracownikami.
W szeregach załogi zaczyna wrzeć, a związki zawodowe organizują grupę lobbingową.
– Chcemy stworzyć wspólny front i bronić naszych miejsc pracy, tak jak robią to związkowcy we Włoszech – mówi Franciszek Gierot.
Ma na myśli naciski polityczne, które doprowadziły do ulokowania produkcji nowej Pandy w Pomigliano d’Arco pod Neapolem, a nie w Tychach. W liście, który trafi nie tylko na biurko dyrektora generalnego Fiata Sergia Marchionne, ale także premiera Donalda Tuska, związki zaproszą obydwu na poważne rozmowy w sprawie przyszłości fabryki. Według organizacji związkowych objęcie zakładu specjalną strefą ekonomiczną i danie firmie ulg podatkowych jest jak najbardziej realne i zwiększy szanse zakładu nie tylko na produkcję Lancii Ypsilon, lecz także od 2013 r. Fiata Uno.
Andrzej Halarewicz, szef polskiego oddziału firmy monitorującej rynek motoryzacyjny JATO Dynamics, uważa, że rząd powinien się zastanowić nad wsparciem inwestycji Fiata. – Nie ma innego wyjścia. Jeżeli chcemy być konkurencyjną gospodarką i przyciągać inwestorów, to jesteśmy skazani na wspieranie finansowe inwestorów takich jak Fiat – uważa Halarewicz.