Powódź będzie mieć finansowe skutki dla PZU, ale analitycy przypominają, że część ryzyka powinna zostać przeniesiona na reasekuratorów - pisze wtorkowy "Puls Biznesu".

Szacowanie strat po powodzi: wyzwania i prognozy

Gazeta podkreśla, że powódź jeszcze się nie skończyła, więc trudno mówić o dokładnym oszacowaniu strat. Analitycy spodziewają się, że będzie to kwota rzędu kilkuset milionów złotych przypadająca na PZU.

"W przypadku tak dużej katastrofy naturalnej większość szkód powinna pokryć reasekuracja. Duża powódź z 2010 roku kosztowała spółkę 240 mln zł na udziale własnym, podczas gdy szkody materialne w całym kraju szacowano na 10 mld zł. Nie widziałem jeszcze szacunków strat dla tegorocznej powodzi. Biorąc pod uwagę wzrost gospodarczy przez 14 lat straty mogą być jeszcze większe. Koszta dla samego PZU też - mogą wynieść kilkaset mln zł, raczej ponad 500 mln zł" - powiedział "PB" Maciej Marcinowski, analityk Trigon DM.

Rola reasekuracji w minimalizacji szkód dla ubezpieczycieli

Zabezpieczając się na wypadek tak dużych zdarzeń ubezpieczeniowych jak powodzie, ubezpieczyciele korzystają z reasekuracji, czyli dzielą się ryzykiem z innymi ubezpieczycielami lub reasekurantami. Na przykład podczas powodzi z 2010 roku szkody z tytułu polis PZU wyniosły niemal 653 mln zł (to tzw. koszty brutto). Na samo PZU przypadło 230 mln zł, a resztę pokryli reasekuratorzy - podaje "PB".