Firmy farmaceutyczne chcą jak najszybciej wprowadzić do sprzedaży viagrę dla kobiet w USA. Rynek jest wart nawet 2 mld dol.
Biznes nie może wystartować, bo urzędnicy zastanawiają się, czy lek jest kobietom w ogóle potrzebny.
Pigułkę chce sprzedawać Amerykankom niemiecki gigant farmaceutyczny Boehringer Ingelheim. Na wprowadzenie specyfiku do USA nie zgodził się jednak Urząd ds. Żywności i Leków (FDA). Twierdzi, że pigułka powoduje bóle głowy, nudności i zmęczenie.
W mediach rozpętała się przy tej okazji dyskusja, czy kobiety w ogóle potrzebują takiego wspomagacza. „New York Times” przypomina, że są naukowcy, którzy twierdzą, że w przypadku kobiet niskie libido należy leczyć raczej terapią, a nie lekami.
To klasyczne wmawianie potrzeb przez producentów – mówi o damskiej viagrze Adriane Fugh-Berman z Georgetown University.
Niemiecki koncern nie daje za wygraną.
– To prawdziwa choroba – ripostuje Peter J. Piliero, dyrektor ds. medycznych Boehringera w USA.
Koncern twierdzi, że u 1323 kobiet, które przebadał, lek zadziałał i zwiększył ich libido.
Firmy farmaceutyczne nie mają wątpliwości, że na preparacie mogłyby sporo zarobić.
Wojciech Łuszczyna, rzecznik polskiego urzędu rejestracji leków, zna amerykańską historię.
– Początkowo miał to być preparat na depresję, ale potem firma stwierdziła, że może wpływać na libido – mówi.
Gdyby niemiecki koncern zwrócił się o rejestrację leku w Polsce, nie powinno być z tym problemu.
– My nie wdajemy się w dyskusję, czy lek byłby potrzebny kobietom, czy nie – twierdzi. Jeśli lek jest bezpieczny i skuteczny, to urząd go po prostu rejestruje.