Fuzje i przejęcia w branży ochroniarskiej będą finalizowane na przełomie pierwszego i drugiego półrocza.
Małe firmy nie wytrzymały morderczego marszu do przodu narzuconego przez największych graczy z silnym zapleczem finansowym. Fala konsolidacji rozkręca się na dobre.
Konsalnet ma pieniądze i chce przejąć jak największy kawałek krajowego rynku ochrony mienia i osób, wycenianego na 5,3 mld zł. Po ubiegłorocznej megafuzji ze Skorpionem, dokonanej przez większościowego akcjonariusza obydwu firm – fundusz private equity należący do Societe Generale – firma już dokupiła dwie kolejne spółki. Teraz negocjuje kolejne przejęcia.
Adam Pawłowicz, prezes Konsalnetu, twierdzi, że pieniędzy wystarczy na znaczną liczbę akwizycji. Część z nich powinna być sfinalizowana na przełomie pierwszego i drugiego półrocza.
Dalszych szczegółów brak, mimo że rozmowy są już mocno zaawansowane. A to dlatego, że ten rynek rządzi się twardymi regułami. Informacja o rozmowach w sprawie przejęcia uruchamia natychmiast reakcję ze strony największych konkurentów, którzy jak najszybciej przygotowują kontrofertę.
– Wszyscy szukają okazji na rynku. Bez wątpienia wkrótce będziemy świadkami kolejnych przejęć – uważa Łukasz Rosiński, analityk Domu Maklerskiego AmerBrokers.
Według niego fuzje i przejęcia są nieuniknione ze względu na silne rozdrobnienie tego rynku. Rosiński szacuje, że obecnie w branży działa ponad 4 tys. firm, które zatrudniają ponad 200 tys. ochroniarzy. Tyle że do pierwszej ósemki należy ok. 36 proc. rynku, podczas gdy w krajach zachodnich wskaźnik koncentracji sięga 80 proc.
Według ekspertów przejęcia są najlepszym sposobem w uzyskaniu przewagi nad rywalem i znacznie szybszym sposobem rozwoju niż budowanie od podstaw struktur w poszczególnych regionach lub obszarach działalności. A to dlatego, że przejęcie nawet lokalnej firmy zaoszczędza handlowcom dobrych kilka miesięcy pracy przy braku pewności osiągnięcia efektów.
Nie całkiem zgadza się z tym Andrzej Szymanowski, właściciel Solid Security, największej firmy na rynku.
– Po dokonanych w przeszłości przejęciach nie mamy teraz parcia na kolejne, choć oczywiście jeżeli nadarzy się jakaś okazja, to z niej skorzystamy – mówi.
Włączenie w falę konsolidacji zupełnie wyklucza natomiast Marta Winiarek-Miętus, rzecznik prasowy G4S, firmy działającej nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.
– Kiedyś przeprowadziliśmy taki eksperyment, ale było nam trudno przejętą firmę dopasować do naszych struktur i naszej kultury organizacyjnej – mówi Marta Winiarek-Miętus.
Innym to jednak nie przeszkadza, a przejęcia wymusza coraz większa profesjonalizacja usług, którą narzuciły właśnie światowe firmy działające w naszym kraju. Małe i średnie firmy najzwyczajniej za nimi nie nadążają. Nie bez znaczenia jest też tzw. element generacyjny nieodłącznie związany z historią powstawania tego typu firm w naszym kraju. Większość z nich była zakładana na początku lat 90. przez byłych pracowników milicji, wojska czy służb bezpieczeństwa. Po latach mają dość i w końcu decydują się na wyjście z branży.