Firmy biją się o kontrakty drogowe współfinansowane przez UE. W tym roku Bruksela może przekazać nam aż 8 mld zł
Prezesi firm drogowych nie ukrywają, że coraz więcej firm walczy o inwestycje współfinansowane z unijnych środków.
– Jest wielka konkurencja, także ze strony firm spoza wspólnoty. To sprawia, że działamy na coraz niższej marży. Jednak warto, bo posiadanie w portfelu „unijnego” konraktu zabezpiecza przed wieloma kłopotami – mówi nam Konrad Jaskóła, prezes giełdowego Polimeksu-Mostostal.
Spółka buduje m.in. jeden z fragmentów autostrady A4 na Ukrainę, do którego dokłada Bruksela, czyli 23-kilometrowy odcinek z Szarowa do Brzeska. Wartość drogowego portfela zamówień Polimeksu jest spora, to aż 2 mld zł.

Solidny inwestor

Paweł Antonik, prezes polskiego oddziału austriackiego Strabaga, który uzbierał kontrakty drogowe o wartości blisko 7 mld zł, uważa, że inwestycje, do których dorzuca się UE, stabilizują rynek.
Nasi rozmówcy zgodnie twierdzą, że budowa dróg to obecnie jeden z najbardziej atrakcyjnych sektorów w branży.
– Dla mnie najważniejsza jest wypłacalność inwestora. Obecnie Generalna Dyrekcja nie ma żadnych opóźnień w płatnościach – mówi „DGP” Paweł Antonik.
Maciej Stokłosa z DI BRE uważa, że realizowanie kontraktów drogowych współfinansowanych UE pozytywnie wpływa na wycenę spółek giełdowych zaangażowanych w budowę dróg: Budimeksu, Polimeksu-Mostostal i Mostostalu Warszawa.
– Im więcej podobnych zamówień znajduje się w portfelu firm notowanych na parkiecie, tym większe może być zainteresowanie inwestorów – mówi analityk.
– Ostrożnie podchodziłbym jednak do powszechnej opinii o wysokiej rentowności takich kontraktów. Nie zapominajmy, że duża konkurencja wymusza na spółkach obniżkę marży – dodaje Maciej Stokłosa.



Według Konrada Jaskóły obecnie firmy są w stanie wypracować marżę netto w wysokości maksymalnie 2 proc. wartości kontraktu. To i tak wciąż wielkie pieniądze.
W 2009 roku Komisja Europejska zrefundowała 3,15 mld zł wydatków poniesionych na budowę dróg. Prognoza wartości refundacji na 2010 rok mówi nawet o 8 mld zł.
Kwota może być jednak niższa od szacunków, ponieważ rząd pracuje właśnie nad uaktualnieniem programu budowy dróg. Ma on zostać rozszerzony do 2015 roku. Z pewnością wpłynie to na wysokość refundacji w kolejnych latach.

Mogłoby być lepiej

Obecnie Centrum Unijnych Projektów Transportowych, które dzieli unijne środki z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko, sprawdza 14 wniosków Generalnej Dyrekcji o łącznej wartości ponad 21 mld zł. Jak się dowiaduje „DGP”, z refundacją 5,5 mld zł wydatków kwalifikowanych mogą być problemy. Niemal wszystkie wnioski muszą być poprawiane.
– W przypadku 30 proc. dokumentacji uwagi są poważne. Najczęściej dotyczą studium wykonalności inwestycji lub kwestii środowiskowych – mówi nam Anna Siejda, dyrektor CUPT.
A to znaczy, że choć Unia daje nam coraz więcej pieniędzy, drogowcy mają jeszcze sporo do poprawienia.

Wielkie projekty

Mimo tych kłopotów wyobraźnię szefów koncernów budowlanych rozpala teraz przetarg na budowę niemal 140 km autostrady A1 z Torunia do Łodzi (droga ma być gotowa w 2012 roku). W szranki stanęły firmy z całego świata, m.in. z Indii. Do kontraktów szacowanych na ponad 8 mld zł Unia Europejska może dołożyć nawet 5,4 mld zł w ciągu kilku lat.
Wczoraj drogowcy rozpisali przetarg na budowę dalszego odcinka tej trasy. 40-km fragment z Łodzi do Tuszyna powstanie w systemie projektuj i buduj. Będzie to kolejna po A2 do Świecka autostrada wybudowana z betonu. Niewykluczone, że droga także zostanie objęta dofinansowaniem z UE.