Od czwartku europejska przestrzeń powietrzna jest praktycznie zamknięta. Przewoźnicy i biura podróży są pod ścianą
Specjaliści od zarządzania kryzysowego kierują działaniami firm i pracują nad scenariuszem wznowienia części lub całości rejsów, gdy wreszcie chmura pyłu po erupcji islandzkiego wulkanu przestanie uniemożliwiać latanie.
Na razie jednak paraliż przestrzeni powietrznej trwa. Jak podał Eurocontrol, organizacja koordynująca ruch w europejskiej przestrzeni powietrznej, wczoraj odbył się tylko co trzeci zaplanowany rejs. Uziemiona była większość europejskich flot. Również wszystkie samoloty LOT-u. Nie wystartują wcześniej niż o godz. 14 we wtorek.
Branża lotnicza nie ma wątpliwości: to dla niej najgorszy kryzys od zamachów terrorystycznych na nowojorski World Trade Center w 2001 roku.
– Skutki finansowe obecnego kryzysu będą o wiele poważniejsze niż skutki zamachów z 11 września – powiedział wczoraj w Paryżu Giovanni Bisignani, dyrektor generalny Międzynarodowego Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA).
Przypomnijmy, że wtedy wiele linii lotniczych stanęło na krawędzi bankructwa. Kłopoty miały również PLL LOT, które przed bankructwem uratowało dokapitalizowanie przez Skarb Państwa.
Teraz narodowy przewoźnik zwróci się po raz drugi o pomoc rządu – zapowiada Jacek Krawczyk, przewodniczący rady nadzorczej PLL LOT. Nie chce mówić o konkretnych kwotach.
Widomo tylko, że w czasie „kryzysu pyłowego” dzienne straty linii mogą wynosić nawet 15 mln zł.



Dużo więcej tracą giganci. Jak powiedział wczoraj Pierre-Henri Gourgeon, dyrektor generalny Air France, każdego dnia ten przewoźnik traci 35 mln euro. Z kolej British Airways czy Lufthansa – 17–26 mln euro.
A to tylko część ich kłopotów. Większość pasażerów odwołanych lotów i tak trzeba będzie przewieźć. Rozładowywanie zatorów nałoży się więc na normalny ruch. Gdy chmura pyłów ustąpi, linie lotnicze czeka maksymalna mobilizacja.
– Trudno oszacować, ilu pasażerów trzeba będzie zabrać dodatkowo na pokłady, ale będzie to test aliansów lotniczych. Ilu pasażerów LOT przewiezie Lufthansa i na odwrót – zastanawia się Zbigniew Sałek, wiceszef Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk.
Raczej nie wydaje mu się, żeby przy okazji wzmożonego popytu na usługi linii lotniczych doszło do podnoszenia cen biletów. Wręcz przeciwnie. Według niego przewoźnicy muszą odbudować zaufanie klientów. A liczba niezadowolonych klientów zwiększa się z każdym dniem. Wielu z tych, którzy utknęli z dala od domu, niestety musi z własnej kieszeni płacić za pobyt w hotelu i posiłki.
Tomasz Kułakowski z firmy doradczej TOK Consulting, mówi, że w świetle prawa europejskiego linie lotnicze nie mają obowiązku pokrywać kosztów, jeśli nie są w stanie przewieźć klientów z powodów od nich niezależnych, a takim jest wulkaniczny pył. Jakie prawa mają zatem pasażerowie? Na pewno prawo do bezpłatnej zmiany rezerwacji na inny termin lub zwrotu pieniędzy.
Prawa podróżnych
Klienci linii lotniczych nie mogą liczyć na odszkodowania za odwołane loty. Chmura pyłu wulkanicznego stanowi tzw. siłę wyższą. Przewoźnicy nie ponoszą więc winy za odwołanie lotu. Czym innym jest pomoc, którą przewoźnicy i biura podróży powinni zapewnić turystom. Należy im się alternatywny środek transportu, nocleg i wyżywienie. Na koszt przewoźnika turysta może także wykonać dwa połączenia telefoniczne.
Dzienne straty / DGP