Wczoraj kurs euro do dolara spadł do najniższego poziomu od maja 2009 r. Inwestorzy obawiają się o stan gospodarek Eurolandu. Zaczęło się od Grecji, teraz dochodzą do nas bardzo niepokojące głosy z Portugalii.
Po Grecji kolejny kraj Eurolandu o wysokim deficycie budżetowym i długu publicznym wpada w kłopoty. Wczoraj renomowana agencja ratingowa Fitch obniżyła rating, czyli ocenę wypłacalności Portugalii. Co więcej, ostrzegła, że w przyszłości może być ona jeszcze niższa.
I znowu powodem są finanse publiczne
Powód? Zdaniem analityków Fitcha prognozy portugalskiego rządu dotyczące tegorocznego wzrostu gospodarczego są zbyt optymistyczne. A to oznacza, że walka z uzdrowieniem finansów publicznych będzie o wiele trudniejsza, niż zakłada Lizbona.
Na reakcję rynków nie trzeba było długo czekać. Kurs euro do dolara spadł aż o 1 proc. – Rzadko się zdarza, żeby do takiego spadku doszło w ciągu jednego dnia – mówi Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
Najpierw trzeba zająć się Grecją
Nad kondycją europejskich gospodarek będą dzisiaj debatować szefowie państw Unii. Przede wszystkim zajmą się sprawą pomocy dla Grecji. Po wielodniowych naciskach kanclerz Angela Merkel w końcu zgodziła się wczoraj, aby Niemcy przyłączyły się do planu ratunkowego dla Aten.
Najprawdopodobniej jednak i tak większą część pieniędzy dla Grecji wyłoży Międzynarodowy Fundusz Walutowy (do 13 mld euro), a nie państwa strefy euro (do 9 mld euro). I to MFW, a nie Komisja Europejska, określi warunki, po spełnieniu których te pieniądze zostaną uruchomione.
– Sprawa Grecji, a zwłaszcza próba przerzucenia odpowiedzialności za ratowanie kraju na MFW, wywołuje obawy, czy strefa euro będzie w ogóle w stanie stworzyć mechanizm ratunkowy dla któregokolwiek z członków – mówi Marek Rogalski.
A pomocy mogą potrzebować kolejne państwa Eurolandu. Obniżenie ratingu grozi też Hiszpanii i Irlandii. W obu deficyt budżetowy jest wysoki, a zadłużenie szybko rośnie.
Aby zdyscyplinować rządy państw unii walutowej, kanclerz Merkel będzie domagała się dziś zaostrzenia kar dla tych, którzy permanentnie przekraczają kryteria z Maastricht.
W grę wchodzi np. tymczasowa utrata głosu w Radzie UE, a także subwencji z unijnego budżetu.



Do Grecji doszła Portugalia

W chwili gdy państwa europejskie nie potrafią porozumieć się w sprawie pomocy dla Grecji, agencje ratingowe obniżyły ocenę wiarygodności kolejnego kraju – Portugalii. Oznacza to, że problemy strefy euro potęgują się z tygodnia na tydzień

Angela Merkel postawiła na swoim. Spotykający się dziś w Brukseli przywódcy krajów Eurolandu co prawda zaproponują pomoc dla Grecji. Ale na twardych warunkach, które podyktował Berlin.

Merkel do końca nie chciała iść na ustępstwa, bo w kolejce po pomoc w niemieckiego budżetu po Grekach mogą za chwilę ustawić się kolejne kraje Unii w trudnej sytuacji finansowej. Wczoraj agencja ratingowa Fitch obniżyła do poziomu AA- wycenę wiarygodności kredytowej Portugalii. Uznała, że rządowe plany obniżenia deficytu budżetowego nie są wiarygodne, bo kraj nie rozwija się w zakładanym tempie. Już wcześniej wartość portugalskiego długu obniżyły dwie inne, czołowe agencje ratingowe: Moody’s oraz Standard and Poor’s. Inwestorzy obawiają się, że trudności z obsługą swojego zadłużenia mogą mieć także Hiszpanie i Irlandczycy.

Euroland nie uratuje Grecji

Rysujący się w Brukseli kompromis zakłada, że gros funduszy przekażą Grekom nie kraje strefy euro, ale Międzynarodowy Fundusz Walutowy. To także MFW określi, w jaki sposób władze w Atenach mają uzdrowić finanse publiczne – mówili wczoraj zgodnie unijni dyplomaci. Kraje Eurolandu jedynie uzupełnią wsparcie Funduszu, i to na zasadzie dwustronnych, dobrowolnych pożyczek.

Prezydent Francji Nicolas Sarkozy przez wiele dni wzbraniał się przed takim rozwiązaniem. Uważał, że MFW de facto pozostaje narzędziem Stanów Zjednoczonych. Jednak niemiecka kanclerz zapowiedziała, że w żadnym innym wypadku nie zgodzi się na udzielenie pomocy Grekom. Przytłaczająca większość Niemców nie chce, aby za grzechy finansowe Greków płacił budżet RFN. Angela Merkel musi brać pod uwagę te nastroje przed majowymi wyborami krajowymi, w wyniku których rządząca koalicja CDU/CSU – FDP może stracić większość w izbie wyższej parlamentu Bundesracie. Teraz sprawa Grecji może przydać jej popularności: wczoraj niemieckie media porównywały jej determinację w walce w Brukseli o interesy kraju do uporu brytyjskiej premier Margaret Thatcher.

Wstępnie zakłada się, że MFW mógł przekazać Grecji 12 – 13 mld euro preferencyjnych kredytów, a kraje strefy euro – kolejne 7 – 9 mld.

Żądania Merkel nie sprowadzają się jednak tylko do przyznania decydującej roli Funduszowi w greckim pakiecie ratunkowym. Pod naciskiem pani kanclerz przywódcy strefy euro mają zaostrzyć kary dla tych państw, które nagminnie przekraczają dozwolony limit deficytu budżetowego.

Dziś nie ma możliwości pozbawienia kraju łamiącego swoje zobowiązania subsydiów europejskich. Jeśli będziemy mądrzy, wyciągniemy wnioski z obecnego kryzysu – powiedział niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble.

Inną karą miałoby być pozbawienie prawa głosu w Radzie UE kraju, który nie potrafi uporządkować swoich finansów.

Rynki nie ufają Atenom

Pomoc dla Grecji na razie nie przekonała jednak międzynarodowych rynków finansowych. Dla inwestorów jest to dowód, że kraje strefy euro nie są w stanie same poradzić sobie z kryzysem i potrzebują wsparcia zewnętrznej instytucji. Wczoraj kurs euro do dolara spadł do najniższego poziomu od 10 miesięcy.

W obawie przed surowymi warunkami, jakie mógłby narzucić Międzynarodowy Fundusz Walutowy, greckie władze będą starały się tak długo, jak to możliwe, utrzymać płynność finansową bez pomocy z zewnątrz.

– Nie jadę na szczyt do Brukseli w roli żebraka – zapowiedział wczoraj premier Georgios Papandreu.



Przyszłość Polski w Eurolandzie zależy od Aten

Plan ratowania Grecji określi na lata działanie strefy euro i ewentualne kary za łamanie dyscypliny budżetowej. Po przystąpieniu naszego kraju do unii walutowej będą one także dotyczyć Polski. Jednak wbrew postulatom rządu nasz kraj w ogóle nie uczestniczył w rozwiązaniu greckiego kryzysu. Główne uzgodnienia zapadły w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin bezpośrednio między kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym. Porozumienie ma zostać dziś rano zaakceptowane przez 16 przywódców krajów strefy euro. Gdy premier Donald Tusk przyleci tego samego dnia do Brukseli, wszystko już będzie ustalone.