Groźba bankructwa stoczni Gdynia i Szczecin jest coraz bardziej realna, szanse na uratowanie ma jeszcze Gdańsk. Unijna komisarz do spraw konkurencji Neelie Kroes odrzuca programy restrukturyzacyjne przysłane z Polski dwa tygodnie temu. Jeśli stocznie będą musiały zwrócić rządowe wsparcie, będzie to oznaczało ich upadek.

Decyzję unijnej komisarz musi jeszcze zatwierdzić cała Komisja Europejska, ale to zapewne będzie formalność, bo w ponad 90% spraw Neelie Kroes do tej pory udawało się przeforsować swoje wnioski.

Z trzech zakładów zdecydowanie w najlepszej sytuacji jest stocznia Gdańska, która już została sprywatyzowana. Gdyby Komisja zatwierdziła osobny program restrukturyzacji, zakład byłby ocalony.

Ratunek dla stoczni Gdynia i Szczecin to zmniejszenie wsparcia z budżetu i zwiększenie wkładu inwestorów, czego domaga się unijna komisarz.

Rząd mógłby zaskarżyć decyzję Brukseli do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości

Tymczasem ani rząd, ani inwestorzy ustalonych propozycji zmieniać nie chcą i apelują do Brukseli o dobrą wolę. W wyjątkowych sytuacjach Komisja może bowiem pozwolić na ulgowe potraktowanie.

Jeśli to się nie uda, wtedy rząd mógłby jeszcze zaskarżyć decyzję Brukseli do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, gdzie Komisja w sporze z krajami członkowskimi przegrywa bardzo rzadko.

Z nieoficjalnych informacji Polskiego Radia wynika, że pojawiła się jeszcze jedna możliwość - dobrowolne ogłoszenie upadłości stoczni, jeszcze przed negatywną decyzją Komisji Europejskiej. Wtedy zakłady nie musiałyby zwracać wielomiliardowego wsparcia i łatwiej można byłoby je postawić na nogi.