Mijający rok nie będzie udany dla importerów nowych samochodów. Choć wyniki sprzedaży są tylko niewiele gorsze niż przed rokiem, jednak firmy mogą odnotować spore straty finansowe.
Na tegorocznych wynikach ze sprzedaży nowych samochodów zaważył niski kurs złotego wobec euro, szczególnie dotkliwy dla importerów w I połowie 2009 r.
– Mimo że sprzedaż jest na podobnym do ubiegłorocznego poziomie, możemy zapomnieć o wynikach takich jak rok temu – uważa Andrzej Halarewicz, szef JATO Dynamics.
Importerzy zamawiali samochody po określonych cenach w fabrykach, a gdy kurs spadał, najzwyczajniej tracili na transakcji. Spadku kursu nie byli w stanie zrekompensować nawet kilkuprocentowymi podwyżkami cen, do jakich doszło na początku tego roku. Żeby zniwelować straty kursowe, musieliby podwyższyć ceny o 20–30 proc., ale to było niemożliwe, gdyż klienci tak dużych zmian cenowych na pewno by nie zaakceptowali.
W efekcie w wielu przypadkach należy liczyć się nie tylko z gorszymi wynikami, ale również ze stratami.
– Będziemy mieli stratę. Nie ma siły, żeby mieć zyski, skoro kurs złotego spada o 30 proc. praktycznie z dnia na dzień – mówi Wojciech Szyszko, dyrektor zarządzający Kia Motors Polska.



Firmy na minusie

Koreańska marka będzie pod kreską, choć importer notuje w tym roku ponad 30-proc. wzrost sprzedaży. A wśród firm z czołowej dziesiątki sprzedawców w naszym kraju trudno o lepszy wynik.
Dla porównania, Skoda Auto Poland, największy obecnie sprzedawca aut na polskim rynku, zwiększy w tym roku sprzedaż o 11–12 proc.
Nic więc dziwnego, że Marcin Weksej, rzecznik prasowy firmy, unika podania prognozy całościowych wyników sprzedaży w 2009 roku, odpowiadając wymijająco, że tegorocznym celem firmy jest utrzymanie zyskowności z ubiegłego roku.
Wody w usta nabierają również pozostali importerzy – w tym m.in. Toyota Motor Poland, GM Poland czy Ford Polska.
Wynikami nie chce się też chwalić Fiat Auto Poland, największy koncern motoryzacyjny w naszym kraju. Mimo że w przypadku akurat tego producenta oczekiwania są wysokie. Włoski koncern nie tylko sprzedaje u nas auta, lecz także je produkuje. A w tym roku z taśm zakładu w Tychach ma zjechać rekordowa liczba ponad 600 tys. samochodów. Jednak popyt na nie napędzają głównie premie ekologiczne wypłacane w zachodnich krajach. Dlatego eksperci nie wykluczają nawet strat ze sprzedaży aut na naszym rynku. Być może zostaną one podreperowane dobrymi wynikami z produkcji.

Światełko w tunelu

Jednak nie wszyscy analitycy są pesymistami.
– Wyniki finansowe to najpilniej strzeżona przez importerów tajemnica handlowa, dlatego trudno wróżyć z fusów – mówi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, grupującego sprzedawców i producentów nowych samochodów.
Jednak szef PZPM przewiduje, że tegoroczne wyniki finansowe importerów nie powinny być aż takie złe.
– W tym roku kurs złotego wobec euro był rzeczywiście niekorzystny dla importerów, ale był przynajmniej stabilny – zauważa Jakub Faryś.
Nie wyklucza więc, że większości z importerów udało się odpowiednio skalkulować ceny zakupu aut w fabrykach z cenami sprzedaży na polskim rynku. Jego zdaniem świadczyć o tym może brak wysokich i licznych zmian w cennikach w ciągu roku.