Z powodu podwyżek płac Poczta Polska kolejny raz podniesie koszty przesyłek. Proponowane przez kierownictwo Poczty podwyżki spowodują 270 mln zł straty na koniec roku. Bez komercjalizacji z paraliżem Poczty przez strajki będziemy mieli do czynienia regularnie.
Wściekli klienci, do których rachunki za prąd czy telefon nie dotarły na czas, firmy liczące straty z powodu opóźnionych przesyłek, faktur, zamówień. To wszystko po raz kolejny może czekać klientów Poczty Polskiej (PP) przez kilka dni kwietnia. Tyle potrwać ma strajk zapowiedziany na 21 kwietnia przez NSZZ Solidarność, drugi co do wielkości związek zawodowy w firmie, grupujący około 12 tys. pracowników. Dyrekcja PP wciąż liczy na to, że do strajku nie dojdzie, bo pozostałe 37 związków nie przyłączyło się na razie do strajku i wciąż prowadzi rozmowy z kierownictwem firmy.
Tegoroczny strajk może być znacznie bardziej uciążliwy od poprzednich, bo przypadnie w jednym z najważniejszych okresów w roku - czasie rozliczania się Polaków z fiskusem.
Radosław Kazimierski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej, podkreśla, że Poczta jest przygotowana do sytuacji kryzysowej.
- Zapewnimy obsługę PIT-ów, a także, przy współpracy z ZUS-em, wypłaty na czas emerytur i rent - mówi.
Efektem żądań płacowych będzie natomiast podwyżka cen usług. Aby znaleźć pieniądze, PP wystąpiła do Urzędu Komunikacji Elektronicznej o zgodę na podniesienie cen. Według naszych informacji, w przypadku listów do 50 g poczta podniesie ceny o 10 groszy na liście.

Okazja dla konkurentów

Konkurenci natomiast zacierają ręce, bo będzie to kolejna okazja, aby zabrać PP klientów.
- Specjalnie szykujemy się do akcji PIT. Planujemy kampanię z tym związaną, zatrudniamy więcej listonoszy, aby zapewnić klientów, że dowieziemy ich przesyłki na czas. Jeśli pokażemy, że jesteśmy solidni, zapracujemy sobie na zaufanie klientów, którzy do nas wrócą - mówi Marek Sadowski, prezes PAF Operator Pocztowy, jednego z największych operatorów alternatywnych na rynku.
Dodaje, że spółka dostarcza dziś średnio 800 tys. przesyłek miesięcznie.
- W najbliższych miesiącach, m.in. w związku z PIT-ami, szacujemy, że ich liczba wzrośnie o kolejne 400 tys. - podkreśla.
Już 200 firm konkuruje z PP o klientów. Najczęściej są to mali lokalni operatorzy, ale jest wśród nich kilka, których listonosze docierają do coraz większej liczby miast w całym kraju. Oprócz PAF, zalicza się do nich firma InPost, należąca do spółki Integer, która na wypadek strajku jest przygotowana od dawna.
Zresztą sami klienci, głównie duże firmy, które pamiętają o problemach, jakie miały podczas strajku w 2006 r., też wolą już dmuchać na zimne.
- Niektóre firmy są już przygotowane do tego od miesięcy. Sami podpisaliśmy kontrakty w sumie na około 20 mln zł z dużymi graczami z rynku telekomunikacyjnego czy energetycznego - mówi Rafał Brzoska, prezes InPost, firmy, która dostarcza miesięcznie 2 mln przesyłek.
- Strajk na poczcie działa na naszą korzyść, bo pozyskujemy dodatkowych klientów - potwierdza Marek Sadowski.
Dodaje, że strajk pocztowców w 2006 roku był pierwszym silnym impulsem, który przyczynił się do popularności operatorów alternatywnych. Jak silnym? W listopadzie 2006 r. PAF dostarczył 10 tys. przesyłek.
- Okres strajku, a także miesięcy po nim, to czas wzrostu liczby klientów. W efekcie w listopadzie ubiegłego roku przesłaliśmy już 500-600 tys. przesyłek - dodaje Marek Sadowski.
Jak dobrze służą niezależnym operatorom strajki Poczty Polskiej, widać, gdy spojrzy się na dynamikę ich rozwoju. InPost rok 2006 kończył z zaledwie 1,5 mln zł przychodów, podczas gdy na koniec 2007 roku wzrosły one już do 24 mln zł.
- W tym roku planujemy wzrost przychodów do 50 mln zł - zapewnia Rafał Brzoska.
Tylko w ciągu dziwięciu miesięcy podwoił liczbę obsługiwanych miast z 73 do 153.

Pozycja lidera niezagrożona

Wciąż jednak operatorom daleko do pozycji PP, która ma zdecydowaną większość rynku. Jej ubiegłoroczne przychody wyniosły 6,5 mld zł, a na czysto spółka zarobiła 60 mln zł.
W zachowaniu pozycji wciąż pomaga PP prawo, które daje jej wyłączność na przesyłki do 50 g, czyli zwykłe listy, które stanowią większość przesyłek. Choć operatorzy prywatni starają się obchodzić ten przepis, podwyższając dzięki specjalnym sztabkom wagę swoich listów, na konkurencję w tym segmencie liczyć można dopiero po pełnej liberalizacji rynku.
W Polsce, z racji okresu przejściowego, nastąpi ona najwcześniej w 2013 roku. Wówczas, oprócz możliwości legalnego dostarczania listów do 50 g przez wszystkie firmy, o polski rynek powalczyć będą mogli także giganci europejscy - choćby Deutsche Post.
To, czy i jak Poczta Polska poradzi sobie z tą konkurencją, zależy od tego, jak szybko zostanie zrestrukturyzowana i sprywatyzowana. Na razie spółka, która ma status przedsiębiorstwa użyteczności publicznej, nie może upaść, a jej straty musi pokrywać budżet państwa. Parlament kończy właśnie prace nad nowelizacją ustawy o Poczcie Polskiej, która zakłada, że przedsiębiorstwo Poczta Polska będzie samodzielnie pokrywać ewentualne straty. Zmiany te ostatecznie będą wymagały podpisu prezydenta. Kiedy nastąpi prywatyzacja, choćby poprzez giełdę, choć pojawiają się rozważania na ten temat, tak naprawdę nie wiadomo.

Wyniki coraz gorsze

Związki zawodowe, jak wynika z informacji GP, niechętnie patrzą na pomysł komercjalizacji, obawiając się zwolnień. Jednak bez restrukturyzacji możliwości finansowe poczty, choćby w sprawie płac, kiedyś się skończą i firma upadnie. Już ten rok zakończy fatalnie.
- W wyniku podwyżek, na jakie może zgodzić się dyrekcja, Poczta Polska zakończy go z około 270 mln zł straty - szacuje Radosław Kazimierski.
To efekt wzrostu płac o 500 zł brutto narastająco do końca roku. Gdyby zarząd zgodził się na postulaty związków, które żądają 700 zł brutto więcej z wyrównaniem od 1 stycznia 2008 r., sytuacja finansowa PP byłaby jeszcze gorsza.
Operatorzy alternatywni nie zastąpią na razie Poczty Polskiej i długo nie będą mogli. InPost planuje np., że do 2013 roku zdobędzie zaledwie 8-10 proc. rynku. Jednak w przeciwieństwie do operatorów alternatywntych PP musi dostarczać listy wszędzie - nawet tam, gdzie jej się to nie opłaca, a takie przesyłki stanowią większość. Firmy prywatne raczej nie pójdą tam, gdzie będą tracić.
- W naszym przypadku zawsze na pierwszym miejscu musi być rachunek ekonomiczny. 100 proc. rynku raczej nigdy nie obejmiemy. Ale jak duży będzie nasz zasięg, zależeć będzie tak naprawdę od warunków liberalizacji rynku - dodaje Marek Sadowski.
ZE STRONY PRAWA
Nowelizacja ustawy z 30 lipca 1997 r. o państwowym przedsiębiorstwie użyteczności publicznej Poczta Polska (Dz.U. nr 106, poz. 675 z późn. zm.), którą zaakceptowali posłowie, zakłada, że Poczta Polska zostanie objęta przepisami prawa upadłościowego i naprawczego. Dlatego w przypadku pojawienia się strat, spółka nie będzie mogła tak łatwo sięgnąć po pieniądze z budżetu państwa.
- Ogłoszenie upadłości w obecnym stanie prawnym nie oznacza śmierci firmy - mówi prof. Feliks Zedler, kierownik Katedry Postępowania Cywilnego na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Co najwyżej oznacza śmierć zarządu firmy, ale wówczas kontrolę nad przedsiębiorstwem przejmuje syndyk, zarządca lub nadzorca. Może też wówczas zostać uruchomione postępowanie restrukturyzacyjne.

GP radzi

Złożyłam reklamację, bo w czasie akcji protestacyjnych na poczcie zaginął przekaz z pieniędzmi. Poczta nie chce poinformować mnie, kiedy moja reklamacja zostanie rozpatrzona. Czy powinnam otrzymać odpowiedź?
Tak
Placówka operatora, gdzie została zgłoszona reklamacja, powinna przekazać ją niezwłocznie do jednostki I instancji. Jednostka ta musi w ciągu 14 dni udzielić odpowiedzi w formie pisemnej lub poinformować na piśmie reklamującego o niemożności jej udzielenia, a także podać przyczynę zwłoki oraz termin udzielenia odpowiedzi. W każdym przypadku reklamacja nie powinna być rozpatrywana dłużej niż przez 30 dni od dnia jej otrzymania.
Tylko w wyjątkowych wypadkach terminy 14-dniowy i 30-dniowy mogą ulec przedłużeniu, na przykład wówczas, gdy w ciągu 14 dni uzyskanie dowodów i wyjaśnień nie było możliwe pomimo zachowania należytej staranności albo zebrane w dotychczasowym postępowaniu dowody i wyjaśnienia wymagają uzupełnienia dla rzetelnego rozpoznania reklamacji.
W przyszłym tygodniu poczta zapowiada strajk. Czekam na list polecony i obawiam się, że może zaginąć. Poczta często nie uwzględnia reklamacji. Czy będzie mi wówczas przysługiwało odwołanie od jej decyzji?
Tak
W razie odmowy uwzględnienia reklamacji w całości lub w części można wnieść odwołanie do jednostki odwoławczej. Jest ona wskazana w odpowiedzi na reklamację. Trzeba to zrobić w ciągu 14 dni od doręczenia odmowy za pośrednictwem jednostki I instancji. W ciągu siedmiu dni od otrzymania odwołania jednostka ta może zmienić rozstrzygnięcie albo przekazać je z aktami sprawy do jednostki odwoławczej. Sama swoje rozstrzygnięcie może zmienić wówczas, gdy błędnie oceniła stan faktyczny albo gdy zostały ujawnione nowe okoliczności.
Jednostka odwoławcza powinna rozpoznać odwołanie w ciągu 30 dni. Jeżeli reklamujący nie będzie zadowolony z decyzji, to wówczas ma prawo dochodzić swoich roszczeń w postępowaniu sądowym albo mediacyjnym przed prezesem Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty bądź przed Stałym Polubownym Sądem Konsumenckim przy prezesie Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty.
MPS
Podstawa prawna
• Rozporządzenie ministra infrastruktury z 13 października 2003 r. w sprawie reklamacji powszechnej usługi pocztowej w zakresie przesyłki rejestrowanej i przekazu pocztowego, (Dz.U. nr 183, poz. 1795 z późn. zm.).