Bezrobotni stworzyli w pierwszym półroczu 16,8 tys. firm z pomocą funduszy z urzędów pracy. To o 12 proc. mniej niż rok wcześniej – wynika z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
– Ten spadek wynika przede wszystkim z tego, że firmy zakładają obecnie osoby, które chcą mieć własny biznes, bo mają na niego pomysł. A jest ich stosunkowo mało, ponieważ przy rekordowo niskim bezrobociu łatwo o zajęcie na etacie. Dawniej do uruchamiania działalności gospodarczej wiele osób zmuszała sytuacja na rynku pracy, na którym zdobycie płatnego zajęcia było bardzo trudne. Własna firma dawała szansę na zarobek – ocenia Jerzy Bartnicki, dyrektor PUP w Kwidzynie.
Zmieniła się też struktura osób bez zajęcia.
– Wśród bezrobotnych zarejestrowanych w naszym urzędzie większość to osoby, które nie mają legalnej pracy od lat. Część z nich zarabia w szarej strefie i status bezrobotnego potrzebny jest im do otrzymania bezpłatnego dostępu do opieki medycznej. Innym potrzebne jest zaświadczenie z urzędu pracy, dzięki któremu uzyskują świadczenia z pomocy społecznej. Nauczyli się z nich żyć i żadna praca ich nie interesuje. W tej sytuacji kandydatów na przedsiębiorców wśród bezrobotnych jest mało – twierdzi Bartnicki.
Podobnie jest w innych miejscowościach.
– Bezrobotnych jest mniej, a ci, co pozostali, są trudniejsi do aktywizacji zawodowej. Dlatego w pierwszej połowie ubiegłego roku przyznaliśmy 181 dotacji na rozpoczęcie działalności gospodarczej, a w tym roku było ich tylko 119 – informuje Irena Lebiedzińska, dyrektor PUP w Opolu.
Osoba bez zajęcia, która ma pomysł na własny biznes, może otrzymać maksymalnie sześciokrotność przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw – w tym roku to niemal 28 tys. zł. Dotacje z urzędów są jednak na ogół niższe, a ich wysokość pośredniaki uzależniają między innymi od branży. – U nas przeciętne wsparcie wynosi 23 tys. zł – informuje dyrektor Bartnicki.
– Pieniądze z urzędu pozwoliły mi kupić sprzęt fryzjerski i niezbędne przybory do wykonywania zawodu. Dzięki temu mogłam otworzyć własny zakład – mówi Monika Sepioło z Kwidzyna.
Dodaje, że firma ma się dobrze i jest nadzieja, że będzie funkcjonowała przez wiele lat. Gdyby działała krócej niż rok, jej właścicielka musiałaby dotację zwrócić.
Dla kogo pieniądze? / Dziennik Gazeta Prawna