Organizacje biznesowe ostrzegają, że nowe przepisy o karaniu spółek za przestępstwa menedżerów są przesadnie represyjne i nie dają żadnej ochrony drobnym akcjonariuszom.
Dziennik Gazeta Prawna
Przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych wywołuje spore zaniepokojenie wśród przedsiębiorców. Zaproponowane regulacje umożliwią wszczęcie śledztwa w sprawie podejrzanej firmy jeszcze przed prawomocnym skazaniem pracownika, który dopuścił się przestępstwa związanego z działalnością przedsiębiorstwa. A nawet wówczas gdy nie da się jednoznacznie ustalić, kto je popełnił bądź wina leży po stronie wielu osób i organów spółki. Ważne będzie to, że do przestępstwa niezaprzeczalnie doszło bez względu na to, czy było ono efektem umyślnego działania, czy też braku zachowania ostrożności wymaganej w danej sytuacji. Decyzję o zainicjowaniu postępowania podejmie zaś prokurator, kierując się interesem społecznym.
– Gdy w przedsiębiorstwie dochodzi do katastrofy, np. śmierci pracownika, to bardzo często okazuje się ona efektem długotrwałych zaniedbań w zakresie zarządzania i minimalizacji ryzyka związanego z działalnością gospodarczą danego podmiotu. Inaczej mówiąc: braku odpowiedniego ładu korporacyjnego i procedur compliance – tłumaczył na łamach DGP wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, dodając, że to po stronie spółki leży obowiązek wykazania, że przyczyną wypadku nie były nieprawidłowości w nadzorze czy organizacji firmy.
Według środowisk biznesowych pojęcia „ostrożności” czy „należytej staranności”, którymi posługuje się projektodawca, są nieostre i pozostawiają zbyt duże pole do domysłów.
– Nie jest jasne, w jakim znaczeniu te określenia zostały użyte: czy tu chodzi o rażące niedbalstwo w rozumieniu prawa cywilnego, czy też znaczenie wynikające z kodeksu karnego – mówi Krzysztof Kajda, prawnik Konfederacji Lewiatan.
Niepewność ta dotyczy zwłaszcza możliwości pociągnięcia spółki do odpowiedzialności za przestępstwo popełnione na jej korzyść przez kontrahenta. Również w tym przypadku firma będzie mogła uniknąć konsekwencji, jeśli wykaże, że wybór i nadzór nad partnerem biznesowym, który okazał się oszustem, pozostawał bez zarzutu.
– Nawet jeśli wprowadzono odpowiednie procedury i zasady compliance, to wątpię, czy można kategorycznie stwierdzić, że sposób funkcjonowania spółki został tak zorganizowany, że obiektywnie wyklucza popełnienie czynu zabronionego przez podmiot zewnętrzny – uważa Kajda.
Podobnego zdania jest Business Centre Club. „Wykazanie należytej staranności będzie wymagało wprowadzenia przez przedsiębiorcę szeregu procedur oraz szkoleń, co oczywiście zwiększy koszty prowadzenia działalności gospodarczej, nie dając jednak gwarancji uniknięcia odpowiedzialności” – czytamy w opinii BCC.
Niektórzy przedsiębiorcy, którzy wzięli udział w zakończonych niedawno konsultacjach publicznych w sprawie projektu, sugerują, że potrzebne jest stworzenie katalogu wymaganych działań weryfikacyjnych związanych z dobieraniem i kontrolowaniem kontrahentów. Dopełnienie tych obowiązków byłoby jednoznaczne z dochowaniem należytej staranności. W przeciwnym razie firmy staną się narażone na ogromne koszty wynikające ze stałego monitoringu partnerów, co najbardziej odczują małe i średnie przedsiębiorstwa nieposiadające do tego wyspecjalizowanych komórek.
Obawy biznesu wzbudza również wachlarz sankcji przewidzianych dla spółek, którym zostanie przypisana odpowiedzialność za przestępstwo. Po pierwsze, sądy będą miały prawo orzec w takich przypadkach karę finansową w granicach od 30 tys. zł do 30 mln zł (dziś waha się ona od 1 tys. zł do 5 mln zł), a w ostateczności nawet nakazać likwidację firmy. Do tego dochodzi groźba nałożenia na firmę zakazów – m.in. prowadzenia określonego rodzaju działalności, ubiegania się o subwencje i zamówienia publiczne – oraz przepadku mienia czy wypłaty zadośćuczynienia. W niektórych sytuacjach sankcje te będą obligatoryjne, np. za przestępstwa skarbowe czy fałszowanie zeznań podatkowych spółka będzie musiała zwrócić równowartość dotacji z pieniędzy publicznych otrzymanych od chwili popełnienia przestępstwa lub dostanie zakaz korzystania z takiej pomocy wraz ze szlabanem na udział w zamówieniach publicznych.
Co więcej, po specjalne środki sięgnąć może prokurator jeszcze na etapie śledztwa, jeśli dojdzie do wniosku, że nie ma innego sposobu, żeby zapewnić sprawny przebieg postępowania czy powstrzymać kolejne przestępstwo. W grę wchodzi m.in. zakaz zawierania określonych umów, zaciągania kredytów czy wstrzymanie wypłaty dotacji. Niewykluczone też, że do firmy wejdzie zarządca przymusowy. Z perspektywy środowisk biznesowych środki te są nadmiernie represyjne i niekorzystnie wpłyną na klimat inwestycyjny.
– Ich zastosowanie może de facto doprowadzić do paraliżu przedsiębiorstwa, zanim zapadnie wyrok. Na przykład orzeczenie zakazu zawierania określonego rodzaju umów dla spółki z branży leasingowej oznaczałoby koniec funkcjonowania na rynku. Nie ma też żadnych przepisów chroniących drobnych akcjonariuszy spółek kapitałowych – podkreśla Krzysztof Kajda. Dodaje, że projekt ustawy jest zapewne dobrze napisany pod kątem prawa karnego, ale nie dostrzega niuansów prowadzenia biznesu.
Etap legislacyjny
Projekt na etapie uzgodnień