W 2006 r. ukazała się książka Nassima Nicholasa Taleba zatytułowana „Ślepy traf”. Autor, imigrant z ogarniętego wojną domową Libanu, napisał ją w 2001 r. Nie ma w niej zbyt wiele o krachu dot-comów, choć, jak sądzę, tamte wydarzenia były inspiracją. Książka uczy pokory, wskazując, jak wiele na rynku kapitałowym, ale także w innych dziedzinach życia, np. w sporcie czy zawodowej karierze, zawdzięczamy przypadkowi. (Zainteresowani mogą poszukać książki także pod tytułem „Zwiedzeni przez losowość”).
W ostatnich latach Taleb stał się ekonomicznym celebrytą, po tym jak napisał słynnego „Czarnego łabędzia”. Od tego czasu opisy tych bardzo rzadkich ptaków pojawiają się regularnie w prasie ekonomicznej. A jeszcze później powstała „Antykruchość”, książka, której nijak zrozumieć nie mogę. I zawsze zazdrościłem jednemu z prezesów giełdy, który ją zrozumiał i w liście do akcjonariuszy w 2014 r. napisał tak: „Z perspektywy tych kilkunastu miesięcy mogę stwierdzić, że nie tylko poradziliśmy sobie z (...) problemami, ale działanie w trudnym, dynamicznym i mało przewidywalnym otoczeniu istotnie nas wzmocniło – cały zespół zarządzający, a w szczególności samą Giełdę, potwierdzając teorię Nassima Nicholasa Taleba o antykruchości”.
Błędem poznawczym opisanym w „Ślepym trafie” jest to, że widzimy tylko tych, którym się udało. W mediach poświęca się im więcej miejsca. Ta asymetria przekazywanych informacji wzmocniona jest determinizmem historycznym. Czyli spoglądaniem w przeszłość na zasadzie „ja wiedziałem, że tak będzie”.
A co z tymi, którym się nie udało? Studenci i doktoranci załadują ich dane finansowe do modeli dyskryminacyjnych i sprawdzą, na ile dokładnie przewidziały one ich bankructwo. Z poprawką na jakość sprawozdań finansowych, bo bardzo często spółki, chcąc przedłużyć swój byt i licząc na poprawę sytuacji, stosują kreatywną księgowość.
A jeżeli spółka wszystko robiła zgodnie z regułami gry, ale zmieniały się okoliczności?
W 2013 r. kilka osób, które pracowały dla szwajcarskiego koncernu farmaceutycznego, założyło spółkę dystrybuującą specjalistyczny sprzęt stosowany podczas operacji zaćmy. Znały rynek, miały kontakty i wiedzę. Akcje wprowadzono na rynek NewConnect. Oferty publicznej ani oferty prywatnej nie było, ponieważ akcjonariusze uznali, że nie potrzebują dodatkowych środków. A może planowali emisję, ale nikt nie chciał kupić akcji?
Jednostek wykonujących operacje zaćmy jest w Polsce blisko 300, rocznie wykonuje się 180 tys. zabiegów, w większości finansowanych z NFZ. Wartość rynku szacowana jest na 100 mln zł rocznie. W raporcie za 2014 r., kiedy prezentowano informacje o otoczeniu rynkowym, znalazła się informacja o obniżce kwoty refundacji zaćmy o około 35 proc. Celem było skrócenie kolejek pacjentów – za te same pieniądze wykonywano więcej zabiegów. To oznaczało konieczność wprowadzenia oszczędności, czyli zakup tańszych materiałów. Spółka znajdowała się już w drodze na giełdę, poinformowała więc, że „dzięki racjonalnie zbudowanej ofercie” konsekwencje tych zmian będą dla niej nieznaczne. Ale kurs podczas debiutu spadł o 13,8 proc. w stosunku do ceny odniesienia.
W 2014 r. nawiązano współpracę z 30 ośrodkami, dostarczono materiały do 8,5 proc. operacji w Polsce, a przychody wyniosły 1,2 mln zł. Jeżeli porównamy te dane z przedstawionymi wcześniej szacunkami dotyczącymi wielkości rynku, przekonamy się, jak złudną nauką jest statystyka. Podpisano kontrakty z 10 proc. placówek, obsłużono niecałe 5 proc. zabiegów, ale osiągnięto przychody stanowiące nieco ponad 1 proc. „rynku”.
Następny rok był bardziej udany. Dwukrotnie zwiększono liczbę placówek, z którymi podpisano kontrakty. Znalazło to odzwierciedlenie w przychodach, które wzrosły do 2,2 mln zł, ale do zysku była jeszcze daleka droga. W 2016 r. przychody wzrosły o 30 proc., a strata została znacząco ograniczona. Wydaje się, że pierwsze cele biznesowe zostały osiągnięte. Z tym że w sprawozdaniu zarządu znajduje jedna niepokojąca informacja: „po obniżce wyceny operacji zaćmy dokonanej pod koniec 2013 i 2015 roku, istnieje ryzyko dalszej obniżki na rok 2017. Jest to podyktowane staraniami Ministerstwa Zdrowia o skrócenie liczby pacjentów oczekujących na tego typu procedurę. Spowodować to może spadek zainteresowania zakupem droższych produktów spółki”.
Dalsza część historii jest łatwa do przewidzenia, zwłaszcza jak się o niej pisze po fakcie. Nie znamy jeszcze danych za cały 2017 r., ale tydzień temu zarząd zwołał nadzwyczajne zgromadzenie akcjonariuszy Corelens SA, na którym planowane jest podjęcie uchwał związanych ze zmianą przedmiotu działalności. Część przedsiębiorstwa związana z dostarczaniem specjalistycznych rozwiązań dla branży okulistycznej zostanie wydzielona do oddzielnej spółki i sprzedana. Koniec ze żmudnym budowaniem pozycji rynkowej. Nowa działalność polegać będzie na... (a) pracach badawczych w zakresie biotechnologii, (b) tworzeniu gier, (c) budowie domów mieszkalnych jedno- i wielorodzinnych?
P.S. Prawidłowa odpowiedź to (c).