Kolejny raz deklaracje polityków mają się nijak do rzeczywistości. W 2018 r. powstaną cztery nowe przejścia graniczne na granicy polsko-ukraińskiej – zapowiedzieli podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju marszałek Senatu Stanisław Karczewski i przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Andrij Parubij. Ale rząd nie przyznał pieniędzy na realizację tej obietnicy. Przejść nie ma też na liście projektów inwestycyjnych, którą udostępniło nam MSWiA.
Na liczącej 535 km granicy polsko-ukraińskiej funkcjonuje tylko osiem przejść drogowych, a na niemal tak samo długiej granicy ze Słowacją przed wejściem obu państw do strefy Schengen było ich 51. O tym, że nowe przejścia są niezbędne, mówi się od lat. Infrastruktura jest przystosowana do realiów lat 90. i już przed Euro 2012 była niewystarczająca. A jeszcze po 2014 r. do Polski przybyło około miliona imigrantów i studentów ze Wschodu. Większość z nich regularnie odwiedza ojczyste strony. Na granicach tworzą się wielogodzinne kolejki, w których stoją i samochody osobowe, i autobusy rejsowe.
– W czerwcu wszedł w życie ruch bezwizowy dla obywateli Ukrainy, co jeszcze bardziej zwiększyło ruch na granicach. A od 2014 r. jedyną pozytywną zmianą jest pojawienie się szybkich, komfortowych i niedrogich pociągów, jednak nawet to jest zasługą Ukrzaliznyci (kolei ukraińskich), która wykorzystała po prostu już istniejącą infrastrukturę – zauważa dr Marek Porzycki z UJ, autor wydanego przez Fundację Batorego raportu „Nie tylko samochodem. Co jeszcze trzeba naprawić na polsko-ukraińskiej granicy”.
Nowe przejścia powstają w ślimaczym tempie. Z zapowiadanych przez rząd Donalda Tuska ośmiu przed Euro 2012 jak dotąd stanęły tylko dwa, a i to po zakończeniu mistrzostw. Mowa o Budomierzu (koszt 146 mln zł) i Dołhobyczowie (147 mln zł). Pewnie uda się zbudować jeszcze jeden obiekt – przejście w Malhowicach koło Przemyśla.
Powodem tak wolnego tempa są pieniądze: jedno przejście kosztuje do 150 mln zł, a w poprzednich latach w budżecie państwa na podobne inwestycje przeznaczano jedynie... 25 mln zł dla wojewodów i kolejne 25 mln zł w rezerwie budżetowej do podziału na całą granicę wschodnią od Bałtyku po Bieszczady. „Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji podejmowało działania zmierzające do zwiększenia ilości środków służących finansowaniu zadań w przejściach granicznych. Zgodnie z aktualną wersją projektu budżetu na 2018 r. na inwestycje na terenie przejść granicznych zaplanowana została jednak niezmieniona kwota 25,05 mln zł” – poinformował nas wydział prasowy resortu.
Informacje te uzyskaliśmy od MSWiA pod koniec sierpnia, a więc jeszcze przed forum ekonomicznym. W Krynicy z ust marszałków Karczewskiego i Parubija padła jednak przełomowa deklaracja, która wyglądała na uzgodnioną z odpowiednimi władzami. Marszałek Karczewski nie mówił, że porozmawia z ministrem Mariuszem Błaszczakiem o zwiększeniu środków na przejścia. Wspólnie z Parubijem przedstawili decyzję o budowie czterech nowych przejść granicznych do grudnia 2018 r. jako informację potwierdzoną.
Wiadomość ta momentalnie obiegła polskie i ukraińskie media, i została przyjęta jako pewnik także przez urzędników. Zaraz po Krynicy zwołano we Lwowie obrady polsko-ukraińskiej komisji ds. przejść granicznych, na których debatowano o deklaracji marszałków i zastanawiano się, gdzie te nowe przejścia mogłyby powstać. Zaproponowano kilka lokalizacji, m.in. Wołosate–Łubnia i Smolnik–Boberka w Bieszczadach czy Kryłów–Krzeczów i Zbereże–Adamczuki nieco dalej na północ.
Postanowiliśmy więc jeszcze raz spytać MSWiA, czy w świetle deklaracji Parubija i Karczewskiego zaktualizowano projekt budżetu na 2018 r., przeznaczając w nim środki na obiecane przejścia. Nic z tych rzeczy. „Informujemy, że w przyszłorocznym budżecie zaplanowano 50,05 mln zł na inwestycje w przejściach granicznych, z czego 25,05 mln zł przewidziano w budżetach poszczególnych wojewodów, natomiast 25 mln zł ujęto w rezerwie celowej na budowę i utrzymanie przejść granicznych” – potwierdziło pod koniec września ministerstwo.
Resort zaprezentował nam też listę inwestycji na granicy planowanych do realizacji w 2018 r. Nie ma na niej obiektów obiecanych przez Parubija i Karczewskiego. Na tym zresztą nie koniec problemów. Ukraina ma roczne opóźnienie z wykorzystaniem środków z polskiego kredytu przyznanego na budowę ukraińskiej części pieszego przejścia w Rawie Ruskiej oraz budowy dróg dojazdowych do granicy. A bez nich o nowych przejściach nie może być mowy – tak wynika z dotychczasowych ustaleń.
Wcześniej strona ukraińska zdefraudowała unijne dotacje przeznaczone na modernizację przejść granicznych, w tym budowy pieszego terminala na przejściu drogowym ze Słowacją w Użhorodzie. Sprawa skończyła się międzynarodowym skandalem, który obniżył wiarygodność Kijowa u słowackich partnerów. Bratysława już w 2015 r. zbudowała swoją część nowoczesnego terminala odpraw pieszych na przejściu Vyšné Nemecké–Użhorod. Piesi nie są tam jednak odprawiani, gdyż unijne środki na ukraińską część inwestycji rozkradziono, a nowego przetargu mimo ponagleń Słowaków nie rozpisano.
Jedno przejście to koszt 150 mln zł, w budżecie jest na wszystkie 25 mln zł.