Kilkanaście godzin. Tyle czasu dostali zainteresowani na zapoznanie się z – bagatela – 121 stronami regulacji, które dla wielu to być albo nie być w biznesie. Wszystko dzięki Ministerstwu Rozwoju. Ale po kolei...
10 sierpnia 2017 r. został wydany komunikat ministra rozwoju i finansów. Poinformował on, że zmienione zostały Wytyczne w zakresie kwalifikowalności wydatków w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Europejskiego Funduszu Społecznego oraz Funduszu Spójności na lata 2014–2020. Dla większości Polaków już sama nazwa jest nie do zapamiętania, ale ci, którzy interesują się tematyką funduszy unijnych, wiedzą doskonale, że to jeden z kluczowych dokumentów.
W komunikacie czytamy, że zmienione wytyczne zostały opublikowane m.in. na stronie internetowej resortu rozwoju. I że wejdą w życie po formalnym ogłoszeniu komunikatu, czyli 24 sierpnia. Czasu na zapoznanie się ze 121-stronicowym dokumentem jest niewiele. Ale da się. A w zasadzie dałoby się, gdyby tylko... dokument rzeczywiście został opublikowany.
Jeszcze 23 sierpnia wieczorem próżno było go szukać. Postanowiłem więc zapytać Ministerstwo Rozwoju o to, dlaczego nie został umieszczony. Efekt: już następnego dnia pojawił się na stronie internetowej resortu. Z datą wsteczną – czyli 23 sierpnia. Co więcej, resort twierdzi, że wrzuciło go właśnie tego dnia. Kłócił się nie będę. W praktyce bowiem chodzi jedynie o to, czy obywatele dostali na zapoznanie się z wytycznymi ministra kilkanaście godzin, czy najpierw one weszły w życie, a dopiero następnie można było je przeczytać. Tak czy siak, wybór nie najlepszy.
Wysłałem do Ministerstwa Rozwoju więc kolejne pytanie. Zapytałem, czy uważa ono, że przeciętny przedsiębiorca jest w stanie zapoznać się ze 121 stronami dokumentu w ciągu kilku(nastu) godzin. Odpowiedź?
– Wytyczne nie są skierowane do beneficjentów, a do instytucji oceniających kwalifikowalność wydatków. To właściwe instytucje zapoznają beneficjenta ze zmienionymi zasadami kwalifikowalności poprzez uwzględnienie ich na przykład w aneksach umów, regulaminach konkursów – poinformowała Aleksandra Serkowska z departamentu komunikacji MR.
W skrócie więc i uproszczeniu: „To prawda, że wrzuciliśmy dokument na ostatnią chwilę, ale nic się nie stało, bo nie jest adresowany do tego całego towarzystwa”.
To zresztą recydywa. Bo wiele innych wytycznych – choć z reguły o mniejszej wadze dla beneficjentów – też było publikowanych na ostatnią chwilę lub już po ich wejściu w życie.
Pytanie, co będzie dalej? Może przepisy ustawy o policji przesyłajmy tylko policjantom? Przecież wiele z nich to techniczne regulacje, mówiące tylko o tym, na co może sobie pozwolić funkcjonariusz wobec obywatela. A przecież obywatela o tym, co jest w dokumencie, mogą poinformować funkcjonariusze.
Regulamin Sejmu wysyłajmy tylko posłom. Po co Polakom ta wiedza? Poinformują ich już parlamentarzyści.
Boleję nad tym, że tak skandaliczne podejście do procesu prawodawczego prezentuje Ministerstwo Rozwoju. To, które jednocześnie zajmuje się konstytucją biznesu przewidującą m.in. bardziej przejrzyste procedowanie projektów ustaw. Warto, by minister Morawiecki kolegom z innych resortów dał dobry przykład już teraz. Może wówczas konstytucja biznesu przeszłaby przez rząd bez problemów. A tak? Dlaczego politycy mieliby słuchać innego polityka, skoro wiedzą, że zaczyna od pouczania, a sam się do swych pouczeń nie stosuje?