W wakacje resort nie zamierza się nadmiernie zadłużać, ale myśli już o finansowaniu na przyszły rok. Chce znów zapukać po pomoc do Chin i po raz pierwszy spróbować szczęścia w Australii.
Dziennik Gazeta Prawna
Pół roku wystarczyło Ministerstwu Finansów, aby pokryć blisko 70 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych sięgających prawie 169 mld zł. To kwota, jaką trzeba pożyczyć na sfinansowanie deficytu i wykup obligacji. Teoretycznie do końca roku nie musielibyśmy już się zadłużać, bo w kasie państwa zgromadzono poduszkę finansową sięgającą ok. 80 mld zł.
– Jesteśmy w komfortowej sytuacji, ponieważ na koniec czerwca stan środków złotowych i walutowych, jakie mamy do dyspozycji, będzie na rekordowo wysokim poziomie m.in. dzięki wpływowi zysku NBP – mówi Piotr Nowak, wiceminister finansów.
To pozwala resortowi finansów mocno ograniczyć sprzedaż papierów skarbowych w okresie lipiec–wrzesień do zaledwie 10 mld zł. Sytuacja jest na tyle komfortowa, że w trzecim kwartale 2–3 aukcje zostaną odwołane. MF przymierza się maksymalnie do dwóch przetargów, nie licząc tych, na których będzie zamieniał papiery zapadające w przyszłym roku i oferował takie, które trzeba wykupić później.
Po wakacjach resort wróci z ofertą dla inwestorów. Poduszka płynnościowa budżetu będzie w kolejnych miesiącach topniała. Dzisiaj jest rekordowa głównie dzięki mocnemu wzrostowi dochodów z VAT, które w ciągu pięciu miesięcy zwiększyły się o 30 proc. r./r. Dodatkowo MF wzorem lat ubiegłych swoje potrzeby pożyczkowe na 2017 r. prefinansował już pod koniec ubiegłego roku. W ten sposób zgromadził ponad 44 mld zł. W tym roku mechanizm działania będzie podobny, a resort finansów już zadłuża się akonto przyszłego roku.
– Do końca roku przeprowadzimy jeszcze kilka przetargów zamiany, tym samym ciężar wykupu zapadających w przyszłym roku obligacji zostanie istotnie zmniejszony – zapowiada Piotr Nowak i deklaruje, że na pewno będzie chciał w IV kw. sprzedać obligacje za więcej niż 10 mld zł i sfinansować 20–30 proc. proc. przyszłorocznych potrzeb pożyczkowych.
MF szykuje też większą aktywność na rynkach zagranicznych.
– Jest bardzo duże zainteresowanie inwestorów i dostajemy mnóstwo zapytań w tej sprawie. Możliwe są więc w ostatnich trzech miesiącach roku emisje w dolarze amerykańskim lub euro. Nie rezygnujemy też z bardziej egzotycznych rynków, które pozwalają nam dywersyfikować i poszerzać grupy inwestorów – informuje wiceminister finansów.
Resort finansów jest przygotowany, aby przeprowadzić kolejną emisję panda bonds, czyli obligacji w chińskim juanie.
– Zakładamy, że byłaby to emisja 3-letnich papierów za 3 mld juanów. Termin emisji zależeć będzie jednak od sytuacji na rynku chińskim i ostatecznego kosztu dla nas po zamianie pozyskanych środków na euro – deklaruje Piotr Nowak. MF chce mieć pewność, że wzorem emisji z ubiegłego roku rentowność będzie niska. W 2016 r., jako pierwszy europejski emitent papierów rządowych, sprzedaliśmy obligacje w Państwie Środka, a ich rentowność po zmianie juana na euro okazała się ujemna.
MF myśli też o otwarciu kolejnego programu emisyjnego w Chinach. Zanim do tego dojdzie, istnieje możliwość, że pojawimy się z ofertą długu na Antypodach. Kilka lat temu Polska zarejestrowała program emisji w Australii.
– To byłaby nasza pierwsza i historyczna emisja w dolarze australijskim, ale oczywiście jej przeprowadzenie będzie uzależnione od możliwego do uzyskania kosztu finansowania – wyjaśnia Piotr Nowak.
Także warunki, jakie zaoferują inwestorzy w Japonii, będą kluczowe przy decyzji o tym, czy pod koniec roku będzie sprzedaż obligacji w jenie. W listopadzie musimy bowiem wykupić papiery za 56 mld jenów, które sprzedaliśmy w 2012 r. Upadł za to pomysł zaoferowania długu w Indiach, finansowanie w rupiach okazało się nieopłacalne.
Sentyment do polskiego rynku jest w tym roku znacznie lepszy. W ubiegłym rządowe obligacje kilkakrotnie znalazły się na cenzurowanym, szczególnie w pierwszych miesiącach po wyborach i styczniowej obniżce ratingu. Sytuacja jednak się odwróciła, co widać choćby po prawie 18 mld zł napływu zagranicznego kapitału w nasze obligacje w złotym między styczniem a kwietniem.
– W tym roku sytuacja fiskalna jest dobra, a budżet bezpieczny. Większego ryzyka dla rynku papierów skarbowych nie ma. Teraz obserwujemy jednak rosnące zainteresowanie obligacjami korporacyjnymi wśród inwestorów, więc popyt na emisje rządowe byłby mniejszy – mówi Marcin Luziński, ekonomista BZ WBK, i zwraca uwagę, że z tego punktu widzenia rozpoczęcie prefinansowania w IV kw. to dobry ruch, bo będzie wiadomo, ile trzeba pożyczyć w 2018 r.
Na chętnych do finansowania naszych potrzeb zarządzający długiem w MF nie powinni narzekać. Tym bardziej że doceniają nas eksperci. Za sprzedaż obligacji w ubiegłym roku zebraliśmy pięć nagród, a najwięcej laurów przypadło pierwszej rządowej emisji na świecie zielonych obligacji, z której środki pójdą na finansowanie proekologicznych projektów.
Od Japończyków wkrótce musimy wykupić papiery za 56 mld jenów