W ciągu dekady wyraźnie zmieniliśmy nasze nawyki zakupowe. Mniej pieniędzy przeznaczamy na żywność, za to coraz więcej na zdrowie, rekreację czy wyposażenie mieszkań.

Miniony rok był kolejnym, w którym coraz większą część naszych wydatków stanowiły towary i usługi niezwiązane z podstawowymi potrzebami – wynika z nowych koszyków konsumpcji opublikowanych właśnie przez Główny Urząd Statystyczny i Eurostat. Wprawdzie obie instytucje informują o wzroście znaczenia żywności – według GUS wydawana jest na nią niemal co piąta złotówka – ale to efekt podwyżek cen artykułów żywnościowych. Wyraźnie natomiast podkreślają, że zauważalnie więcej wydajemy na rekreację, kulturę, restauracje czy hotele.

– To naturalna tendencja związana z rosnącymi dochodami Polaków – wyjaśnia Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego. Zarabiamy lepiej, a to oznacza, że po zaspokojeniu podstawowych potrzeb zostaje nam w portfelach więcej na przyjemności. – Na zmianę struktury wydatków pewien wpływ miał również program „Rodzina 500 plus” – dodaje Kalisz.

To, jak struktura wydatków gospodarstw domowych zmienia się w dłuższym okresie, łatwiej prześledzić na danych Eurostatu.

Wynika z nich, że od 2007 r. udział żywności zmniejszył się o jedną piątą. Niewiele mniejszy spadek był w używkach – alkoholu i wyrobach tytoniowych. Wśród dóbr i usług, na które wydajemy mniej, najbardziej zauważalne było zmniejszenie udziału usług telekomunikacyjnych. To efekt obniżających się cen. Równocześnie o więcej niż jedną czwartą zwiększyły się wydatki na zdrowie (choć w minionym roku był tu lekki spadek, a łączny udział w całości wydatków konsumentów to 5,7 proc.). W całości koszyka konsumpcyjnego większy niż przed dekadą jest także udział wydatków związanych z rekreacją i kulturą oraz na meble i wyposażenie mieszkań.

Dane unijnego biura statystycznego wskazują jednak, że mimo wzrostu naszej zamożności i zbliżania się do standardów zachodnich struktura naszych wydatków najbardziej przypomina to, co dzieje się w takich krajach, jak republiki bałtyckie. Najbardziej odległe nam kraje pod względem sposobu wydawania pieniędzy? Wielka Brytania czy Szwajcaria.

O strukturze wydatków konsumentów decyduje nie tylko poziom zamożności. Ważny jest także klimat i... posiadanie mieszkania

Pod względem struktury wydatków konsumentów Polakom najbliżej do obywateli republik nadbałtyckich – takie wnioski można wyciągnąć na podstawie porównania koszyka towarów i usług konsumenckich dla europejskich krajów, jakie publikuje Eurostat. Badaliśmy ponad 90 kategorii wydatków. Sprawdziliśmy, na ile wagi w poszczególnych krajach różnią się od tych, jakie unijne biuro statystyczne wyliczyło w ubiegłym roku dla Polski (na ich podstawie liczone są w tym roku wskaźniki inflacji HICP, czyli zharmonizowanego indeksu cen konsumpcyjnych).
Najwięcej wspólnego mamy z mieszkańcami Litwy, Łotwy i Estonii, ale i tu są różnice. Jeśli chodzi o artykuły żywnościowe, rzuca się u nas w oczy wyraźnie mniejszy udział wydatków na mleko, sery i jaja. Relatywnie mniej niż sąsiedzi z północnego wschodu wydajemy także na paliwa do prywatnych środków transportu. Odwrotnie jest w przypadku wydatków związanych z usługami finansowymi (chodzi o prowizje i opłaty pobierane przez banki, ale także o ceny usług pocztowych). Ich udział w polskim koszyku konsumenckim jest większy niż w republikach nadbałtyckich.
Struktura wydatków zmienia się wraz z bogaceniem się społeczeństwa: im większe dochody, tym mniej można wydawać na jedzenie (w biedniejszej od nas Bułgarii na żywność i napoje bezalkoholowe idzie przeciętnie 21 proc. wydatków, w Rumunii jest to ponad 30 proc.), a więcej można przeznaczać na towary i usługi, które nie należą do dóbr pierwszej potrzeby. Pod tym względem daleko nam do najzamożniejszych krajów Europy Zachodniej. Jak wynika z uproszczonych szacunków DGP, najwięcej dzieli nas od Szwajcarii.
Wśród powodów różnic między Polską a Zachodem jest m.in. wciąż rzadsze korzystanie przez nas z restauracji i barów czy różnego rodzaju usług. Ale największa różnica nie wiąże się z mniejszą zamożnością: chodzi o koszty wynajmu mieszkań. U nas stanowią one niespełna 1,4 proc. ogólnej kwoty wydatków. Średnia dla strefy euro jest niemal pięć razy wyższa, w Niemczech jest to minimalnie ponad 10 proc., a Szwajcarzy na opłacanie wynajmu muszą przeznaczać prawie 15 proc. budżetu domowego. Zakupy mieszkań czy wydatki na spłatę kredytów w koszyku inflacyjnym nie są uwzględniane.
Struktura koszyka konsumpcji w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Wśród państw, gdzie struktura wydatków konsumentów najbardziej odbiega od naszej, są jednak również te mniej zamożne. W tym wypadku decyduje klimat. W krajach południa Europy np. często nie ma prawie wydatków na ogrzewanie mieszkań. Inne zwyczaje oraz większa liczba turystów, których wydatki również są uwzględniane w danych, powodują, że i tam podwyższony jest udział kosztów jadania poza domem.
Chociaż z danych GUS wynika, że w ub. r. większą część naszych wydatków stanowiły te związane np. z rekreacją i kulturą czy w restauracjach i hotelach, to statystyki Eurostatu (które powstają zgodnie z odmienną metodologią) w pełni tego nie potwierdzają. Wprawdzie istotnie zwiększyło się znaczenie „zorganizowanych wyjazdów wakacyjnych” (specjaliści uważają, że to efekt programu „Rodzina 500 plus”), ale już w przypadku usług kulturalnych był spadek. Podobnie jest z książkami (ich waga w koszyku konsumpcji wynosi 0,64 proc.) czy gazetami i czasopismami, których udział w koszyku spadł do 0,52 proc.
Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku, podkreśla, że Eurostat sam nie zbiera danych dotyczących cen czy towarów i usług konsumpcyjnych, a jedynie korzysta z informacji, jakie przekażą mu krajowe urzędy statystyczne. – Indeks cen obliczany przez Eurostat ma być porównywalny pomiędzy różnymi krajami. To powoduje, że niektórych kategorii typowych dla danego kraju w ogóle może nie być w indeksie – zaznacza ekspert. Zaletą danych Eurostatu jest ich łatwa dostępność.