Spadający udział płac w PKB to dla ekonomistów najgorętszy temat ostatniego półrocza. Co chwila pojawia się jakieś badanie tego problemu od zupełnie nowej strony. Nie inaczej było na niedawnym zjeździe śmietanki amerykańskiej ekonomii w Chicago.
Jednym z wydarzeń spotkania stał się tekst sygnowany przez piątkę autorów, m.in. takich tuzów światowej ekonomii, jak Lawrence Katz (Harvard), David Autor (MIT) oraz John van Reneen (LSE). Oni też postanowili się zmierzyć z pytaniem: dlaczego od 30–40 lat praca przegrywa i traci swoją pozycję wobec kapitału? Oczywiście co do tego, że jest to efekt neoliberalnego kapitalizmu, niewielu ma dziś jakiekolwiek wątpliwości. Wciąż jednak trwają poszukiwania dobrego opisu mechanizmów, które za tym osłabieniem pracy stały i nadal stoją.
Nowatorstwo tej piątki polega na odkryciu, że gdy się weźmie dane dotyczące płac w amerykańskich przedsiębiorstwach po 1980 r., to widać, że bardzo się one różnią. Innymi słowy, nie było tak, że nagle wszystkie przedsiębiorstwa zaczęły przeznaczać na płace coraz mniej (chodzi o wartości względne, a więc mniej w odniesieniu do całej aktywności ekonomicznej firmy). Różnica polega na pojawieniu się nowych megakonkurencyjnych firm. Katz, Autor i inni nazywają je supergwiazdami. Owe supergwiazdy wyróżniają się tym, że udział płac jest u nich zdecydowanie mniejszy niż w firmach starego typu. Jednocześnie to właśnie te firmy najbardziej umiejętnie korzystają z nowych technologii: sprzedaży, porównania cen czy korzyści skali, które oferuje internet. Oczywiście przykłady Google’a i Facebooka narzucają się same. Ale nie chodzi tylko o nie, bo autorzy badania pracowali na danych ze wszystkich kluczowych gałęzi gospodarki (produkcja, sprzedaż hurtowa i detaliczna, transport, usługi oraz finanse). Zauważyli, że w każdej z nich pojawiła się grupka supergwiazd. Tylko że ich superkonkurencyjność oznacza wysysanie zysków z innych starszych dziedzin gospodarki, które płaciły lepiej dużo większej liczbie pracowników.
To jednak nie koniec. Swoją przewagę konkurencyjną i finansową supergwiazdy przekuwają na ugruntowanie swojej pozycji na rynku. Trudno zresztą, by postępowały inaczej. Są więc bardzo aktywne na rynku fuzji i przejęć. Idąc wyraźnie w kierunku coraz większej koncentracji rynku. W pierwszej chwili tego nie widać, ale jeśli pracuje się na danych z trzech dekad (1982–2012), widzi się, że zjawisko jest już dostatecznie wyraźne. Nie chodzi tylko o to, że rosną same supergwiazdy. Dochodzi do tego fakt, że one otaczają się coraz bardziej wyraźnym wianuszkiem supergwiazdek. Są to zarówno firmy nowe, jak i starzy gracze, którzy po zetknięciu z supergwiazdą zaczynają ją coraz bardziej przypominać. A więc i u nich udział płac w obrocie firmy zaczyna spadać.
Jeśli więc porównać spadek pensji w PKB do jakiejś formy gospodarczej choroby to Katzowi, Autorowi i spółce udało się ustalić, jak się rozprzestrzeniała w minionych trzech dekadach jej epidemia. A że jest się czym martwić, pisałem już w tym miejscu niejeden raz. Dowodząc, że to spadające płace przyniosły nam i kryzys 2008 r., i najnowszy fenomen prawicowego populizmu, który rozlewa się dziś coraz szerzej w zachodnim świecie. Dziękujemy wam bardzo, supergwiazdy! Naprawdę wielkie dzięki! (tu mrugam do Państwa ironicznie) .
Nie chodzi tylko o to, że rosną same supergwiazdy biznesu. Dochodzi do tego fakt, że one otaczają się coraz bardziej wyraźnym wianuszkiem supergwiazdek. Są to zarówno firmy nowe, jak i starzy gracze, którzy po zetknięciu z supergwiazdą zaczynają ją coraz bardziej przypominać. A więc i u nich udział płac w obrocie firmy zaczyna spadać