Nadchodzące szczyty strefy euro i unii zdecydują o przyszłości Wspólnoty. W debacie „DGP” dyskutują na ten temat międzynarodowi specjaliści. Dziś Andre Sapir, ekspert gospodarczy Komisji Europejskiej.
Czy Belgia, jeden z najbardziej zadłużonych krajów Europy, zgodzi się na wprowadzenie limitów zadłużenia, które przewiduje Pakt na rzecz konkurencyjności?
Myślę, że tak. Najważniejsze belgijskie partie zgadzają się, że redukcja długu jest konieczna, choć oczywiście mogą być między nimi różnice zdań, jak to przeprowadzać. Od czasu uchwalenia traktatu z Maastricht 20 lat temu Belgia bardzo konsekwentnie zmniejszała zresztą zadłużenie. Trzeba pamiętać, że w rekordowym momencie odpowiadało ono 140 proc. PKB, podczas gdy dziś jest to mniej niż 100 proc. PKB. Od wielu lat Belgia wypracowuje zresztą nadwyżkę tzw. budżetu pierwotnego (bez uwzględnienia wydatków na obsługę długu). Pakt na rzecz konkurencyjności tylko zwiększyłby determinację w uzdrawianiu finansów publicznych.
Jednak od wielu miesięcy Belgia nie ma rządu. Jak więc wprowadzi poprawkę do konstytucji?
Zgodnie z naszym prawem inicjatywę w tej sprawie musiałaby wysunąć odpowiednia liczba deputowanych z obecnego parlamentu, ale samą uchwałę musiałby przyjąć już następny parlament. Jest to więc procedura długotrwała, ale całkowicie możliwa do przeprowadzenia.
Inny zapis paktu o konkurencyjności zakłada zniesienie wymogu indeksowania płac i emerytur. Czy to również jest możliwe w Belgii?
Myślę, że raczej nie. Indeksacja płac i emerytur jest u nas traktowana jak gwarancja zachowania przez ludzi mocy nabywczej ich dochodów. Związki zawodowe nie zgodziłyby się na zniesienie tego przywileju. W tym przypadku mamy zupełnie inną tradycję niż Niemcy. Tam już 50 lat temu zapisano w konstytucji zakaz automatycznej indeksacji, bo Republika Federalna chciała uchronić się przed powrotem hiperinflacji, która w latach 30. otworzyła drogę do władzy Hitlerowi.
Czy jednak automatyczna indeksacja nie pcha Belgii w kierunku kryzysu finansowego, jaki dotknął Grecję?
Nie. Problem Grecji polega na tym, że jej gospodarka przestała być konkurencyjna i przez to nie jest w stanie spłacić narastającego zadłużenia. Konkurencyjność Belgii od czasu przystąpienia do strefy euro nie osłabła. U nas działa rządowa rada ds. gospodarczych, która każdego roku publikuje raport o konkurencyjności Belgii w porównaniu z Francją, Niemcami i Holandią. Jej wnioski muszą być uwzględnione w negocjacjach płacowych między związkami zawodowymi a pracodawcami.
Czy pakt na rzecz konkurencyjności jest dobrym pomysłem?
Zdecydowanie tak. Przed utworzeniem strefy euro ministrowie finansów UE regularnie się spotykali, aby w ramach wielostronnego porozumienia zmienić kursy walut tych krajów, których gospodarki przestały być konkurencyjne. Po utworzeniu unii walutowej nie tylko taka dewaluacja nie jest już możliwa, ale nawet zrezygnowano z monitorowania przez Brukselę stopnia konkurencyjności poszczególnych krajów unii walutowej. Ostatni kryzys pokazał, jak poważny to problem. Pozytywna reakcja rynków finansowych z ostatnich dni pokazała, jak bardzo potrzebny jest europejski system nadzoru nad konkurencyjnością.