Nie budujmy systemu emerytalnego na sto lat, tylko patrzmy co rok, jak działa, i zmieniajmy go – mówi Bogusław Grabowski, prezes TFI Skarbiec, członek Rady Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów
Czy wprowadzenie przed ponad dekadą reformy emerytalnej było pionierskim krokiem, jak uważa Marek Belka?
Dla części Europy był to krok pionierski. Do reformy kwalifikowały się tylko kraje posiadające duży majątek przeznaczony do prywatyzacji. Tego modelu nie da się kontynuować też w państwach, które nie mają strukturalnej nadwyżki finansów publicznych. Jednak fundamentem wprowadzonej w 1999 roku reformy emerytalnej było przejście w systemie emerytalnym do tzw. systemu zdefiniowanej składki. Istota reformy koncentruje się na pierwszym ZUS-owskim filarze. Przynależny OFE drugi filar jest dodatkiem, który może być albo może go nie być. Reforma i tak ma sens.
Ten system miał nam zapewnić przyzwoite emerytury. Teraz ma wyglądać inaczej.
Przy wprowadzaniu reformy nie wszyscy zdawali sobie sprawę z jej konsekwencji makroekonomicznej. Będąc pionierami, nie mogliśmy się uczyć od innych. Budowanie OFE wymaga refinansowania tego projektu przez finanse publiczne. Budowa oszczędności z długu nie ma sensu, nie jest żadnym zabezpieczeniem. Sama budowa kredytu powoduje poważne negatywne konsekwencje.
Jest pan za utrzymaniem obecnego systemu, propozycją rządową zmniejszenia wielkości składek do OFE czy czasowym ich zawieszeniem?
Do OFE zapisało się dwa razy więcej osób, niż przewidywali twórcy reformy, co znacznie podwyższyło koszty. A przychody z prywatyzacji okazały się o wiele mniejsze. Profesor Balcerowicz mówi, że państwo ma jeszcze co sprzedawać, np. akcje spółek giełdowych. Ich wartość szacuje się na ok. 100 mld zł, a cały majątek do sprywatyzowania to prawie dwukrotnie więcej. Transfery do OFE do czasu zakończenia budowy tego filaru to prawie 800 mld zł. Musimy podjąć decyzję. Wygenerować przez najbliższe 30 lat skumulowaną nadwyżkę finansów publicznych, która sfinansuje OFE, czy też mniej obciążać gospodarkę i społeczeństwo? Nie jestem za rujnowaniem finansów publicznych przez ich zadłużanie, emisję obligacji i wpłatę pieniędzy na prywatne konta w OFE. To nas przed niczym nie zabezpiecza. A zwiększanie długu publicznego grozi zamknięciem drogi do strefy euro, wzrostem kosztów finansowania gospodarki. Możemy OFE usprawniać, ale nie budujmy ich z kredytu.
Czy tych wątpliwości nie należało mieć parę lat temu?
Musimy wyciągać wnioski z błędów. Ja to zrobiłem. Pisałem list do premiera, protestując przeciw dyskusji na temat przesunięcia składki z OFE. Nawet będąc członkiem Rady Gospodarczej namawiałem go, aby nie przesuwał tej składki. Za to mogę teraz publicznie premiera przeprosić. To premier nas zobowiązał do zdiagnozowania sprawy i po raz pierwszy Rada Gospodarcza zbadała ten problem. Jestem w stanie stanąć w szranki z profesorem Balcerowiczem, z innymi oponentami. Nie mówmy o efektywności OFE, o wysokości składek, ale o istocie makroekonomicznej. Nie popełnijmy drugi raz tego samego błędu. Nie budujmy docelowego systemu na sto lat. Patrzmy co rok, jak działa, jak się bilansuje. Gdy tempo prywatyzacji było słabsze, to trzeba było dostosować poziom składki lub zmniejszyć deficyt. Dostosowywać parametry reformy do sytuacji bieżącej.