PAWEŁ OLECHNOWICZ o planach rozwoju Grupy Lotos - Jestem zwolennikiem rozsądnego zarządzania korporacją, budującego dobrą pozycję rynkową firmy, zwiększając jej wartość. Rozwiązań dobrych dla spółki, ale mających również akceptację jej akcjonariuszy i pracowników.
ROZMOWA
MARCIN PIASECKI:
MICHAŁ DUSZCZYK:
Resort skarbu uważa, że Grupa Lotos powinna sprzedać część spółek zależnych, niezwiązanych z podstawową działalnością koncernu. Czy jest pan zwolennikiem procesu dezinwestycji w GL?
PAWEŁ OLECHNOWICZ*:
Jestem zwolennikiem rozsądnego zarządzania korporacją, budującego dobrą pozycję rynkową firmy, zwiększając jej wartość. Rozwiązań dobrych dla spółki, ale mających również akceptację jej akcjonariuszy i pracowników.
Dezinwestycje do takich rozwiązań nie należą?
Dezinwestycje są częścią składową procesu rozwoju korporacji. Poprawiają efektywność zarządzania korporacją. Obecnie dezinwestycje w Grupie Lotos nie są jednak rozważane przez zarząd. Nie przewiduję też żadnych istotnych wydarzeń w tym zakresie w tym roku.
Dotarliśmy w MSP do zupełnie innych informacji...
Zgodnie z naszą kulturą korporacyjną z otoczeniem komunikujemy się w sposób precyzyjny i odpowiedzialny. Gdyby więc takie decyzje były faktycznie podjęte, poinformowalibyśmy o tym zarówno akcjonariuszy, związki zawodowe, jak i oczywiście pracowników.
Resort skarbu wskazuje jednak konkretne spółki do sprzedaży.
Kończymy proces restrukturyzacji i konsolidacji aktywów Lotos Czechowice i Lotos Jasło. Realizujemy powolny proces konsolidacji Lotos Petrobaltic. Aktywa, o których mowa, nam nie ciążą. Resort skarbu jest naszym właścicielem, oczywiście ma więc prawo przekazywać pewne opinie i rozmawiać z zarządem spółki nad pewnymi koncepcjami. Jeżeli jakiekolwiek rozmowy na ten temat byłyby prowadzone lub zostałby uruchomiony jakiś proces, musi mieć swoją prawidłową ścieżkę, realizowaną przez zarząd. Nie może być tak, że związki zawodowe o planach wobec spółek dowiadują się z mediów. Tym bardziej że – podkreślam raz jeszcze – zarząd takich planów nie ma.
Dotychczas o sprawach istotnych dla firmy rozmawialiśmy bezpośrednio z resortem skarbu. Nie sądzę, by informacje z „Dziennika Gazety Prawnej” z 2 czerwca br. dotyczące dezinwestycji były sygnałem z MSP.
Chcecie jednak sprzedać spółkę Lotos Parafiny?
O tym procesie wiedzą wszyscy biorący w nim udział, również związki zawodowe. Rzeczywiście poszukujemy partnera dla tej firmy. Nie oznacza to jednak, że chcemy sprzedać całą spółkę. Być może do Lotos Parafiny wejdzie jakiś większościowy partner strategiczny.



Dlaczego Lotos tak się broni przed dezinwestycjami? Orlen zdecydował się już na takie działania w 2008 roku.
My się nie bronimy, lecz racjonalnie myślimy o efektywnym rozwoju firmy. Orlen ma swój zarząd i swoją strategię. Nie komentuję jej.
GL w czerwcu miała zaprezentować nową strategię. Wciąż jej nie ma. Skąd opóźnienia?
Strategia jest gotowa. Zarząd przyjął ją, ale musi być jeszcze zatwierdzona przez radę nadzorczą. Być może będzie jeszcze weryfikowana. Ale to naturalne, w sytuacji gdy mówimy o prywatyzacji GL. Nierozsądne by było, gdyby do tego nie odnieść się w strategii. Myślę, że w sierpniu lub na początku września wszystko powinno być już wyjaśnione.
Czy kluczowym segmentem w nowej strategii będzie upstream, czyli poszukiwania i wydobycie ropy naftowej?
Tak. Ale mówimy nie tylko o ropie, ale również gazie ziemnym, a w przyszłości równie gazie niekonwencjonalnym. Chcemy rozwijać ten segment. Wiele zależy jednak od prywatyzacji naszej spółki, od tego, jakiego zyskamy partnera strategicznego i co on wniesie do GL w pakiecie – jakie złoża, koncesje. Partner jest nam potrzebny, by nas wzmocnił kapitałowo oraz pomógł rozwijać się terytorialnie, w układzie międzynarodowym oraz właśnie w kierunku poszukiwań i wydobycia.
Wspomniał pan o gazie niekonwencjonalnym. Czy Lotos chce dołączyć do wyścigu o gaz łupkowy?
Rozpoczęcie poszukiwań gazu łupkowego to niezwykle kosztowne inwestycje. Liczymy, że gdy zyskamy partnera strategicznego, będziemy mogli włączyć się i w ten proces.
Jest duże prawdopodobieństwo, że w koncesjach morskich, które mamy, jest gaz niekonwencjonalny. Zlokalizowany jest on jednak na dużych głębokościach. Koszt wydobycia tego gazu spod dna morza jest o wiele większy niż na lądzie. A na lądzie i tak jest już on bardzo wysoki. Nawet nie próbujemy tego analizować, bo na dzisiaj mamy inne tematy. Chcemy skończyć inwestycje – Program 10+. Zamierzamy rozwijać się w segmencie poszukiwań i wydobycia na Bałtyku, Norweskim Szelfie Kontynentalnym i Litwie.
Na przełomie maja i czerwca mieliście przejąć litewską Geonaftę. Transakcja nie została jednak sfinalizowana. Dlaczego?
Analizujemy jeszcze ten projekt i potencjalne ryzyka. Musieliśmy wyjaśnić wiele wątpliwości dotyczących funkcjonowania tej spółki. Większość ryzyk została zdefiniowana i są one do zaakceptowania. Jesteśmy bliscy zakończenia procesu.
Ale nie wszystkie ryzyka zostały zaakceptowane?
Gdyby wszystkie były na poziomie akceptacji, to byśmy już podpisali umowę kupna.
Kiedy zatem możecie sfinalizować zakup Geonafty?
To kwestia raczej miesięcy niż tygodni. Nie widzę powodów, by się spieszyć.
Wspominał pan o prywatyzacji i pozyskaniu partnera strategicznego. Czy mógłby nim być krajowy koncern energetyczny?
Wszystkie są państwowe. Nie byłaby to wówczas prywatyzacja, tylko konsolidacja. Takie połączenie nie byłoby na pewno procesem docelowym. Oczywiście można zrobić konsolidację, ale w następnym etapie myśleć trzeba i tak o prywatyzacji.
Generalnie jestem za prywatyzacją, biznes w warunkach zarządzania rynkowego lepiej się rozwija. W USA nie ma firm państwowych i mają świetną gospodarkę. Warto o tym pamiętać.
*Paweł Olechnowicz
jest prezesem Grupy Lotos od 2002 roku