ANDRZEJ SADOWSKI, ekonomista, ekspert Centrum im. Adama Smitha - o programach wyborczych kandydatów na prezydenta.
ROZMOWA
ANNA MARSZAŁEK:
Czy kandydaci na prezydenta poza odwołaniami patriotyczno-narodowymi zaprezentują program wyborczy skierowany do przedsiębiorców i ludzi młodych?
Na razie nie mamy nawet ich założeń programowych.
Ale to znani politycy. Wiadomo, czego można się po nich spodziewać.
Prezydent nie tylko wetuje ustawy i kieruje je do Trybunału Konstytucyjnego. Ma także inicjatywę ustawodawczą, którą można objąć te obszary, w których rząd mimo deklaracji niewiele robi, zwłaszcza w gospodarce. Rzesza małych i średnich przedsiębiorstw z rodzinami to kilka milionów wyborców, których się nie dostrzega. A to oni są największymi ofiarami obecnego systemu prawnego, podatkowego czy biurokratycznego. To oni, rozczarowani brakiem realizacji obietnic dotyczących odbiurokratyzowania gospodarki czy uproszczenia podatków, dokonują przy urnach egzekucji na tych, którzy obiecali, a nie wykonali.
Który z kandydatów ma coś konkretnego do zaoferowania przedsiębiorcom?
Dziś najlepszą ofertę dla tych środowisk ma kandydat Polskiego Stronnictwa Ludowego Waldemar Pawlak. Z badań wynika, że mieszkańcy wsi i mały miast to głównie drobni przedsiębiorcy, a nie rolnicy. A nawet rolnicy stają się często przedsiębiorcami, co jest stymulowane środkami unijnymi. Czyli paradoksalnie najbardziej przedsiębiorczy czy rynkowy elektorat jest po stronie PSL.



Tyle że akurat Pawlakowi badania nie dają szans nawet na wejście do drugiej tury, a co dopiero wygranie wyborów. Sondaże mówią, że rozegrają się one między Jarosławem Kaczyńskim a Bronisławem Komorowskim.
Tak naprawdę ta kampania to będzie walka na symbole, a nie na konkrety.
A myśli pan, że sztaby wyborcze Kaczyńskiego i Komorowskiego, poza licytowaniem się, który jest większym patriotą, odwołają się też do przyszłości?
Nie będzie jednolitej kampanii. Będzie profilowana pod kątem różnych grup odbiorców. Jednym wystarczy sama symbolika patriotyczna. Ale innym, np. przedsiębiorcom, to nie wystarczy. Ci będą oczekiwali konkretnych deklaracji.
Jakie pytania zadałby pan kandydatom w imieniu przedsiębiorców? Bo chyba nie: ile kosztuje chleb czy kilogram cukru?
Nie, to demagogia. Ale myślę, że gdyby zadać im pytanie, ile czasu przedsiębiorca spędza w urzędach, ile musi wypełnić druków, żeby zarejestrować firmę, to wszyscy mieliby problem z odpowiedzią.



To jest największa bolączka? Przecież wprowadzono jedno okienko.
To perwersyjna ustawa, bo tylko wydłużyła proces rejestrowania firm. A nic nie stoi na przeszkodzie, żeby taka rejestracja odbywała się w takim standardzie, jak to się dzieje w krajach Unii.
Co jeszcze?
Za tym idzie likwidacja wielu ustaw, które w Unii nie są wymagane, a w Polsce obowiązują. M.in. – jak pokazuje przykład Romana Kluski – tej wymagającej uzyskania 16 zgód, w tym dwóch wojewody, do postawienia drewnianej stodoły na swojej działce. A jedna dotyczyła strategicznego przeznaczenia szopy na rzecz obronności państwa. Potrzebna jest opcja zero, nic ponad to, co wymaga od Polski Unia. Kolejna kwestia to problem z korzystaniem z sądowej ochrony prawnej. Zanim mała firma odzyska pieniądze z niezapłaconej faktury, to zdąży upaść, bo postępowanie sądowe trwa latami.
I oczywiście podatki.
Nasz system podatkowy został przez Bank Światowy sklasyfikowany jako jeden z najgorszych na świecie, bo na 154. pozycji. Bez wątpienia jego zmiana powinna być priorytetem dla przyszłego prezydenta. Celem prezydentury jest odblokowanie gospodarki. Bez tego nie da się stworzyć solidarnego państwa. Tylko z gospodarki da się uzyskać konkretne pieniądze na finansowanie celów społecznych.
*Andrzej Sadowski, ekonomista, ekspert Centrum im. Adama Smitha