WYWIAD. Dla bardzo wielu krajów, np. dla USA, takie wyniki, jakie osiąga dziś polska gospodarka, są nieosiągalne. Prowadzący firmy narzekają na wiele absurdów prawnych, w tym i podatkowych. Nie należy jednak demonizować ograniczeń, o jakich często mówi biznes.
Rosną koszty płac, mamy podwyższoną inflację i umacniającego się złotego. Czy Polska wciąż jest dobrym miejscem do inwestowania?
- Pytanie zwraca uwagę na elementy negatywne, jakie niewątpliwie istnieją z punktu widzenia ludzi biznesu. Ja jednak oceniam koniunkturę w polskiej gospodarce jako bardzo dobrą.
Z czego wynika tak duży pana optymizm?
- Decydują wyniki gospodarki. Przez ostatnie dwa lata rozwija się ona w tempie 6 proc. rocznie. W tym roku będzie tylko nieznacznie mniej, bo 5,8 proc. W przyszłym roku też spodziewać się można wzrostu powyżej 5 proc. Gdyby same cyfry mówiły za siebie, można by rzec, że jest wspaniale. Dla bardzo wielu gospodarek, np. dla amerykańskiej, takie wyniki są dziś nieosiągalne.
WZROST PKB W 2007 ROKU W PROC.
Słowacja 10,4
Łotwa 10,2
Litwa 8,8
Estonia 7,1
POLSKA6,6
Czechy 6,4
Węgry 1,3
Jakie zalety ma polski rynek w stosunku do sąsiadów?
- Polska ma ogromną liczbę ludzi, którzy mogą pracować i osiągać sukcesy. To jest duży atut. W naszej części Europy takie kraje jak Polska czy Rumunia mają przewagę nad mniejszymi.
Nie wygrywamy jednak wszystkich najważniejszych inwestycji. Dlaczego?
- Czasami przegrywamy. Warto jednak walczyć o najbardziej interesujące inwestycje, które zostawiają trwały ślad i podnoszą poziom innowacyjności gospodarki.
Są opinie, że Polska nie jest atrakcyjna pod względem podatkowym. Słuszne?
- Jest wiele absurdów prawnych, w tym i podatkowych. Wszelkie działania naprawcze zasługują na wsparcie ze strony przedsiębiorców, takich firm jak Deloitte, biznesu w ogóle, organizacji pozarządowych. Jeśli chodzi o wysokość podatków, polski system jest już dość konkurencyjny. Ważniejsza jest kwestia trwałości rozwiązań i jasności systemu. Sprawy podatków bym nie demonizował, są one tylko jednym z elementów podjęcia decyzji, ale nie one decydują o umiejscowieniu inwestycji. Równie ważna jest na przykład kwestia dobrej infrastruktury, zwłaszcza transportowej, czy też koszty pracy.
Jak dalej będzie się rozwijał polski biznes rodzinny? Czy wyrosną w nim giganty, czy też firmy te staną się raczej obiektami fuzji i przejęć?
- Wszystkiego pewnie będzie po trochu. Nie wiem, czy Polska dorobi się kiedyś własnych koncernów, które będą światowymi potęgami, takimi jak np. IKEA. Nie jest to niemożliwe, ale biorąc pod uwagę procesy zachodzące w gospodarce światowej, będzie to trudne. Naszą ambicją powinna być budowa firm regionalnych i od tego trzeba zacząć.
Gospodarka europejska zwalnia jednak tempo rozwoju, nie będziemy mieli z tego powodu kłopotów?
- Stara Europa nie jest wprawdzie tak dynamiczna jak gospodarki innych regionów świata, jak Chiny czy Indie, ale wiele krajów do niej aspiruje, bo Europa zapewnia stabilność. A Polska jest już częścią tego świata, o czym świadczą m.in. kierunki eksportu polskiej gospodarki, zupełnie dziś inne niż jeszcze 20 lat temu. Nie obawiałbym się złego wpływu Europy, tym bardziej że właśnie z Unii Europejskiej otrzymujemy dziś naprawdę wielkie pieniądze. Polska jest dziś największym beneficjentem środków unijnych. To taki nasz plan Marshalla, z którego kiedyś nie mogliśmy skorzystać.
Czy potrafimy wykorzystać tak wiele środków? Wiele inwestycji opóźnia się przecież.
- Jestem optymistą. Idziemy w dobrym kierunku. Patrząc na naszych klientów, polskie firmy są zainteresowane, aby administracja państwowa była w pełni zmobilizowana, by ich wspierać w procesie pozyskiwania i wykorzystywania środków unijnych.
Czy warunki dla działania biznesu nie byłyby lepsze, gdyby polska gospodarka była już w strefie euro?
- Obecność w strefie euro ma zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty. Trzeba wyważyć, co jest lepsze. Przyjmując euro, wyzbywamy się jednego z ważnych narzędzi polityki gospodarczej. Bank centralny staje się w strefie euro częścią większego systemu. Powinniśmy wejść do strefy euro, kiedy będziemy gotowi, ale kiedy to będzie - nie potrafię powiedzieć. Nie spieszyłbym się za wszelką cenę.
Cztery największe firmy decydują o sytuacji na rynku usług doradczych dla firm. Czy dojdzie na nim do dalszej konsolidacji?
- Wydaje mi się to niemożliwe, jeśli weźmiemy pod uwagę, iż już teraz mamy bardzo wysoki stopień koncentracji. Nie oczekiwałbym dalszej konsolidacji. Nie leży ona w interesie inwestorów, rynków finansowych i samych firm.
ILU DORADCÓW MA DELOITTE
Deloitte Doradztwo Podatkowe zajęło 3 miejsce w II Rankingu Firm i Doradców Podatkowych GP. W 2007 roku sprawami podatkowymi 800 stałych klientów zajmowało się w Deloitte 89 doradców podatkowych oraz 10 radców prawnych.
MAREK METRYCKI
pracuje w Deloitte od roku 1998. Od 2002 roku zarządza działem podatkowym. Od 1 czerwca przejmie w Deloitte obowiązki zarządzającego Polską i krajami bałtyckimi