Przychody spółek węglowych będą niższe od przewidywanych. Niższa będzie także ich zdolność kredytowa.
JERZY MARKOWSKI
doktor nauk technicznych, absolwent Wydziału Górniczego Politechniki Śląskiej w Gliwicach
● Ceny węgla w portach ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) osiągnęły niski poziom. Obecnie za tonę węgla energetycznego trzeba płacić 55 dolarów. Czy to stwarza zagrożenie dla polskiego górnictwa?
- Obecny poziom cen węgla energetycznego wynoszący około 55 dolarów za tonę jest i tak ośmiokrotnie wyższy od tego z połowy lat 90. W latach 1995-1998 płacono osiem dolarów za tonę. Natomiast trzeba pamiętać o tym, że wszystkie prognozy dla sektora węgla kamiennego były robione dla innego poziomu cenowego. I teraz każda wizja dotycząca na przykład możliwości pozyskania kredytu staje się nieaktualna. Przychody spółek węglowych będą niższe od przewidywanych, także zdolność kredytowa będzie mniejsza. To pokazuje, że czeka nas kryzys w górnictwie. On dotąd dotyczył sektora finansowego, a teraz może też dotknąć górnictwo. Przy obecnym poziomie cen węgla zachodzi realna możliwość zastępowania polskiego węgla surowcem z importu.
Mimo wszystko jestem optymistą. Kryzys wynika również z faktu urealnienia cen. Przecież cena tony węgla energetycznego na poziomie 170 dolarów była przeszacowana. Obecna cena, wynosząca 55 dolarów za tonę, jest raczej realna.
Obecny kryzys to także kryzys kompetencji. Widać to doskonale choćby w przypadku zarządzania górnictwem. Poza tym ten kryzys wiąże się z apatią inwestorów. Banki się usztywniły i wiele firm znalazło się w istnym szoku, bo muszą się nauczyć żyć bez kredytów obrotowych. Natomiast plusem jest to, że wyjdziemy z tego kryzysu mądrzejsi i silniejsi.
● Jak polskie górnictwo może się bronić w obecnej sytuacji?
- Jedyna metoda to ciąć koszty oraz zapanować wreszcie nad finalnymi cenami węgla. Po drodze zarabiają bowiem na tym węglu różne podmioty, pośrednicy i należy ubolewać, że nie zarabia polskie górnictwo.
● Ale gdzie ciąć te koszty?
- Płace i zatrudnienie są nie do ruszenia. Natomiast trzeba zmierzać w stronę racjonalizowania wydatków inwestycyjnych oraz poprawy struktur organizacyjnych, z czym wiąże się też sposób dysponowania pieniędzmi w sektorze węglowym. Chodzi o to, żeby przerzucono odpowiedzialność na poziom kopalń. Dlatego, że im wyżej zapadają decyzje, tym mniej są racjonalne i bardziej upolitycznione. Kopalnie powinny mieć osobowość prawno-ekonomiczną i - pozostając częścią większej całości - racjonalnie zarządzać zasobami.
● Tylko czy u nas możliwe jest doprowadzenie do takiej sytuacji?
- Obecnie jest tak, że rząd stara się nie uczestniczyć bezpośrednio w funkcjonowaniu spółek węglowych, ale też nie robi nic, by wprowadzić pożądane zmiany. Zarządy spółek węglowych są splątane różnymi uwarunkowaniami o charakterze politycznym. A kompetencje i władza są potrzebne, ale na poziomie kopalń.
● Ceny węgla wzrosną, czy też utrzymają się przez dłuższy czas na niskim poziomie?
- Mamy do czynienia ze spadkiem popytu na energię elektryczną oraz na stal. To się przenosi na ceny węgla. Poza tym ceny węgla podążają za cenami ropy, które są teraz na niskim poziomie, około 40 dolarów za baryłkę. Cena tony węgla jest pochodną zapotrzebowania na energię elektryczną i stal, a ponadto stymulują ją ceny ropy naftowej.