Skończył się darmowy pieniądz na rynkach, popyt na kredyty mieszkaniowe zanurkował. Jakie to będzie miało konsekwencje dla gospodarki?
Podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu rozmawiamy z prof. Waldemarem Rogowskim z SGH.
- W drugim kwartale na rynku kredytów hipotecznych spłaty kredytów były większe niż nowe akcje. W ujęciu liczbowym i wartościowym spadki są powyżej 30 proc. w stosunku do zeszłego roku – mówi prof. Waldemar Rogowski, który jest także głównym analitykiem Biura Informacji Kredytowej.
Jak podaje, w sierpniu banki skierowały do Biura Informacji Kredytowej zapytania o kredyty mieszkaniowe na kwotę ponad 72 proc. niższą niż to było rok temu. - Wnioskujących mamy niecałe 12 400 osób, czyli też spadek o 70 proc. Nigdy w historii polskiego rynku kredytowego tak mało osób nie wnioskowało o kredyty mieszkaniowe – mówi nasz rozmówca.
Co to oznacza dla gospodarki? - Teraz praktycznie zanikło finansowanie zakupu nieruchomości przez kredyt, tę rolę przejęła gotówka. Ludzie uciekają w inflacji od pieniądza, pieniądz parzy, bo traci na wartości, więc alternatywną jest rynek mieszań. Wiec jeszcze popyt gotówkowy ratuje rynek. Ale to jest strona popytowa rynku deweloperskiego. Dla mnie fundamentalna będzie odpowiedź rynku od strony podażowej, czyli jak się w tej sytuacji zachowają deweloperzy. A już widzimy, że ograniczają liczbę budów i pozwoleń na budowę. Czyli zaczynają dostosowywać stronę podażową do spadającego popytu. To będzie miało bardzo duże konsekwencje dla branż współpracujących z deweloperami – podkreśla analityk BIK.
Więcej w rozmowie wideo.