Myślę, że powinniście się wykazać większą kreatywnością”, miał podobno powiedzieć prezydent Barack Obama Angeli Merkel na szczycie w Cannes 4 listopada. To dobra puenta do obecnego etapu kryzysu w strefie euro.
Unia Europejska musi radykalnie zmienić sposób funkcjonowania albo nie przetrwa.
Abstrahując od Grecji i Włoch, centralnym problemem Wspólnoty jest kryzys procesu decyzyjnego na poziomie europejskim. To porażka polityczna, jednak obwinianie poszczególnych polityków byłoby nieuczciwe. Europejscy liderzy mogą nie być herosami, ale większość z nich jest stosunkowo kompetentna, oddana sprawie i uczciwa. Problem nie w nich, ale w instytucjach. Bo kluczowymi decydentami na poziomie europejskim są liderzy, którzy czerpią mandat do rządzenia wyłącznie z elektoratów narodowych. Większość nie ma uprawnień, by pracować dla wspólnego europejskiego dobra. Komisja Europejska jest w większości bezsilna, poza konkretnymi obszarami autonomii, takimi jak handel i polityka konkurencji. Europejski Bak Centralny jest instytucją prawdziwie federacyjną, ale jego pole działania jest ograniczone. W obszarach polityki fiskalnej i bankowej, które stały się kluczowe dla istnienia unii monetarnej, nie ma europejskiej władzy wykonawczej.
Świadomość tej rozbieżności prowadzi do częściowych usprawnień, takich jak kierownictwo „francusko-niemieckiej pary”, a ostatnio Grupy Frankfurckiej (Jose Manuel Barroso i Olli Rehn z Komisji Europejskiej, Mario Draghi z EBC, Jean-Claude Juncker z Eurogrupy, Christine Lagarde z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Angela Merkel z Niemiec, Nicolas Sarkozy z Francji i Herman Van Rompuy z Rady Europejskiej). Jednak te usprawnienia nie działają. Większość elementów „całościowego rozwiązania” uzgodnionego na szczycie 27 października nie funkcjonuje.
Liderzy muszą przełamać tę niemoc i wyposażyć urzędników lub podmioty w uprawnienia decyzyjne w imieniu europejskich obywateli. Niektóre posunięcia będą wymagały zmiany traktatu, inne jedynie zmiany sposobu myślenia. Do tej drugiej kategorii należą tak kluczowe ruchy, jak ponadnarodowe gwarancje dla depozytów bankowych, które ograniczyłyby ryzyko katastrofalnej w skutkach paniki bankowej w krajach pogrążonych w kryzysie. Jednolity urząd europejski powinien przedstawić spójną ocenę sytuacji kapitałowej wszystkich dużych banków europejskich jako podstawę do wiarygodnego planu rekapitalizacji. Państwa członkowskie powinny mieć zakaz wykorzystywania rodzimych firm finansowych jako podpórek przy własnych problemach kredytowych, z ryzykiem zarówno dla deponentów, jak i kredytobiorców. Dodatkowo potrzebne są zmiany traktatowe, dotyczące składu Parlamentu Europejskiego, które zapewnią, że obywatele Europy będą równo reprezentowani, bez względu na kraj pochodzenia.
Jeżeli euro ma przetrwać, bardziej federacyjna struktura polityki bankowej i fiskalnej jest niezbędna – dlatego w czerwcu ówczesny prezes EBC Jean-Claude Trichet apelował o stworzenie europejskiego ministerstwa finansów. Federacje mają jednak różne kształty i rozmiary. USA są oczywistym punktem odniesienia, ale być może inne przykłady są bardziej godne uwagi. Indie, dla przykładu, pokazują, że federacja wielkości kontynentu może być językowo i religijnie rozczłonkowana, politycznie podzielona na setki lokalnych partii, a mimo to wciąż stanowić spójną, demokratyczną całość. Niektóre kraje europejskie łatwiej przechodzą do porządku dziennego nad zasadą federalizmu niż inne – Niemcy bardziej niż Francja, by wymienić tylko te dwa. Dodatkowym problemem jest stworzenie procesu decyzyjnego dla strefy euro w ramach instytucji unijnych, które obejmują również kraje zachowujące waluty narodowe.

Liderzy wybierani w swoich krajach nie koncentrują się na problemach całej Wspólnoty

Takiej transformacji natury integracji europejskiej nie zapewnią narodowi przywódcy ubiegający się o reelekcję w swoich krajach ani wyczerpani urzędnicy cywilni. Tradycyjne konferencje międzyrządowe nie pasują do tego zadania, ponieważ dyplomaci są przywiązani do starych rozwiązań i obrony interesów narodowych.
Bardziej sfederalizowana Europa nie jest propozycją prostą, ale też nie jest niemożliwą. Nowe pomysły, jak ją stworzyć, są pilnie potrzebne.

Nicolas Veron. członek instytutu Bruegla w Brukseli, wykładowca w Peterson Institute for International Economics w Waszyngtonie