Rząd nie może wynegocjować bezpłatnych uprawnień do emisji CO2, nie powstrzymał budowniczych rurociągu Nordstream przed utrudnianiem dużym statkom dostępu do naftoportu w Świnoujściu
Zablokowane Świnoujście, koncerny energetyczne wydające miliardy na ekologię zamiast na inwestycje, Orlen pozostawiony sam sobie z szarpiącymi go Litwinami i Rosjanami. Tak może wyglądać najbliższa przyszłość, jeżeli rząd nie zacznie działać skuteczniej.
Jak na razie gra z zagranicznymi zawodnikami idzie nam jak po grudzie. Bruksela gani nas za brak troski o finanse publiczne, krytykuje za zbyt niskie oszczędności, nie chce pójść na ustępstwa w sprawie OFE. Nie możemy dogadać się z Niemcami na temat przebiegu gazociągu Nord Stream, choć dla portu w Świnoujściu to kluczowa sprawa. Niemcy razem z Rosjanami układają rurociąg na dnie morza, zamiast go zakopać. Z tego powodu nie wpłyną do Świnoujścia duże statki o zanurzeniu 15 metrów, a to znaczy, że port nie będzie się rozwijał. Rozmowy ciągną się w nieskończoność, chociaż sprawy podobno były omawiane podczas spotkań kluczowych polityków Polski i Niemiec. I co? Niemcy i Rosjanie robią swoje, a zrozpaczone zarządy portów Szczecin i Świnoujście próbują na własną rękę dogadywać się z konsorcjum Nord Stream. Może będą bardziej skuteczne niż Warszawa?
Ciągle nierozstrzygnięta jest kwestia emisji CO2. Polska chce, by nasze firmy energetyczne mogły korzystać z darmowych uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Bruksela z kolei naciska, byśmy kupowali je na rynku. Kto w tej walce okaże się bardziej skuteczny? Wygląda na to, że Bruksela. Polskie firmy chyba dostrzegają siłę Komisji Europejskiej, skoro całkiem poważnie myślą o przeniesieniu produkcji poza Polskę, do krajów, gdzie obostrzenia nie obowiązują. Tak mają zamiar zrobić na przykład Puławy, które nie chcą wydawać milionów na kupowanie uprawnień.
A co ma zrobić energetyka, która nie przeniesie się do Azji, a w zdecydowanej większości produkuje prąd z węgla emitującego duże ilości CO2? Prawdopodobnie kupi certyfikaty, a ponieważ i tak musi modernizować swoje zakłady, podniesie ceny prądu.
Widmo klęski w negocjacjach z Brukselą staje się coraz bardziej realne. Komisja Europejska twardo broni swoich ekologicznych dogmatów, które oczywiście są słuszne, tyle że kosztowne. Dla polskich koncernów energetycznych jej stanowisko jest nie do przyjęcia.
Na Wschodzie też trudno o sukcesy. Wprawdzie rząd zapewnia, że Orlen sam musi rozwiązać swoje problemy w Możejkach (polska spółka ma kłopoty, bo Litwini blokują jej transport paliw), ale wiadomo, że trudne kwestie relacji polskiego koncernu z Wilnem próbowali rozwiązać politycy w Warszawie. Skutek? Prawie żaden.
Nord Stream, darmowe uprawnienia do emisji dwutlenku węgla, OFE czy polskie biznesy na Litwie to nie kwestia pustych gestów, ale realnych interesów. Rosjanie czy Niemcy potrafią o nie twardo walczyć. Dlaczego my mamy być gorsi?