Przez ostatnie 10 lat Unia nie zmarnowała żadnej szansy na gospodarcze osłabienie Europy. Wspólną walutą zarządzaną przez różne ośrodki władzy, każdy z różnym systemem fiskalnym, zdestabilizowała finanse. Wspólna polityka rolna z rolników stworzyła klasę cwaniaków żonglujących dotacjami. Agenda Bolońska ostatecznie zapewniła wyższość amerykańskich uczelni nad europejskimi.
Za każdym razem cele brzmiały szczytnie. I przede wszystkim politycznie. Te same od 65 lat – integracja w imię pogłębiania pokoju na kontynencie. Mało kto jeszcze wie, co w praktyce ma oznaczać pogłębianie pokoju w Europie. Coraz więcej z nas natomiast rozumie, że pod centralnymi regulacjami kryje się tak naprawdę nowy socjalistyczny system dystrybucji bogactwa. Wyrównywanie szans kosztem konkurencyjności. Anachroniczny system wyżej stawiający abstrakcyjne cele polityczne od dobrobytu obywateli. Dlatego tak ważne było wystąpienie szefa Europejskiego Banku Centralnego Tricheta. Po raz pierwszy tak zdecydowanie zrywające z polityczną agendą na rzecz rynkowej. Projekt jasnych, twardych i równych reguł gry ekonomicznej dla wszystkich członków UE. Europa szybko nie otrząśnie się ze swojej unijnej rozrzutności. Zmiana priorytetów, samo uznanie bezpieczeństwa finansowego za wartość wyższą od integracji dla integracji, może mieć znaczenie równie historyczne jak stworzenie unii węgla i stali.