Nie ma chyba lepszego tematu kampanii w wyborach do Parlamentu Europejskiego niż wejście Polski do strefy euro. Oj, można tu pograć na eurosceptycznych nastrojach, podając choćby przykłady pytań do potencjalnego referendum (czy jesteś za rezygnacją z części suwerenności... itd.).
Można też mobilizować elektorat proeuropejski (bez strefy euro na własne życzenie będziemy mieć problem z deficytem...). Zupełnie przypadkiem termin potencjalnego wprowadzenia złotego do ERM2 zbiega się w czasie z tymi wyborami. Zapewne też przypadkiem przedstawiciele rządu mówią, że mapa drogowa przystąpienia do strefy euro nadal obowiązuje - choć większość ekspertów zaleca wstrzemięźliwość w tej sprawie. Bo to nie data jest tu najważniejsza, tylko przekonanie rynku, że jest zgoda, by wejść do Eurolandu. Obie strony powinny chyba cofnąć się o pół kroku w tej dyskusji i poszukać innego motywu przewodniego kampanii. Może złoty przestanie wtedy tracić.