Czujemy się zdradzeni w związku z obecną sytuacją wokół gazociągu Nord Stream 2 - powiedział w czwartek Radiu NW szef państwowej spółki Operator Systemu Transportu Gazu Ukrainy Serhij Makohon. Według niego wciąż są duże szanse walki z uruchomieniem NS2.
"Dokończenie budowy gazociągu to tylko pierwszy krok" - podkreślił w wywiadzie Makohon. Jak dodał, dla uruchomienia NS2 konieczna jest certyfikacja, wymagająca "realizacji bardzo surowych norm europejskiego prawa energetycznego, trzeciego pakietu energetycznego".
Wskazał, że Ukraina będzie obserwować proces certyfikacji projektu. "I nie tylko my. Jest wsparcie ze strony Polski, Komisji Europejskiej, która też zawsze opowiadała się przeciwko budowie tego rurociągu" - mówił na radiowej antenie Makohon.
"Mamy jeszcze szanse walczyć w Waszyngtonie przeciwko temu gazociągowi. (...) Na razie Kongres jest największym sojusznikiem" - podkreślił.
Według Makohona najbardziej negatywnym scenariuszem dla Ukrainy byłoby zakończenie certyfikacji NS2 jeszcze w tym roku. "Ale to będzie natychmiast zaskarżone przez KE, polski rząd i nasz rząd. I mogą być jakieś ograniczenia wykorzystania - 50 proc. itd." - dodał.
Odnosząc się do ogłoszonego w ubiegłym tygodniu porozumienia USA i Niemiec w sprawie NS2, podkreślił, że nie rozumie, "jak można dogadywać się w sprawie przedłużenia tranzytu bez obecności Ukrainy i Rosji".
Szef spółki wskazał też, że Ukraina jako kraj "zrobiła wszystko, czego od niej wymagała UE z punktu widzenia implementacji trzeciego pakietu energetycznego, kodeksów gazowych, przepisów gazowych". "Tak, czujemy się zdradzeni, bo zrobiliśmy to wszystko, czego od nas wymagali europejscy partnerzy" - powiedział.
Makohon ocenił, że w przypadku zerowego tranzytu rosyjskiego gazu Ukraina będzie zmuszona do wyłączenia z eksploatacji 60 procent stacji kompresorowych w swoim systemie transportu gazu. Jednak - w jego ocenie - najbardziej poszkodowana będzie Unia Europejska, która błędnie liczy na to, że ukraiński system transportu gazu będzie zawsze rezerwowym wariantem.
Zaznaczył przy tym, że bez względu na uruchomienie NS2 ukraiński system transportu gazu będzie działać, ponieważ "każdego roku wykorzystujemy 30 mld metrów sześciennych gazu, z nich 20 mld to własne wydobycie, a 10 mld import".
"Dopóki mamy tranzyt, mamy tak zwaną tarczę gazową. Mamy zainteresowanie europejskich partnerów, bo obecnie 25-30 proc. tranzytu płynie przez Ukrainę. Jeśli coś się wydarzy, to europejscy konsumenci mogą zostać bez gazu i to będzie mocno wpływać na europejskich polityków, będą musieli jakoś reagować (...). A jeśli będzie tranzyt z ominięciem Ukrainy - przez NS2 - nie będzie zainteresowania europejskich polityków sytuacją na Ukrainie" - wyraził przekonanie Makohon.
W ubiegłym tygodniu władze USA i RFN ogłosiły porozumienie w sprawie zakończenia sporu na temat NS2. W ramach umowy Stany Zjednoczone wstrzymują nakładanie sankcji na rurociąg, zaś Niemcy zainwestują w ukraińskie projekty i zobowiążą się do sankcji w razie wrogich działań Rosji.
Nord Stream 2 to dwunitkowa magistrala wiodąca z Rosji do Niemiec, która po dnie Bałtyku ma transportować 55 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego rocznie. W środę jej operator, spółka Nord Stream 2 AG, poinformowała, że gazociąg jest ukończony w 99 procentach.