Taki wzrost cen ropy naftowej, jaki odbył się na światowych rynkach, powinien wywołać szok na rynku paliw w Polsce. W Polsce szoku nie ma, choć te czynniki, które broniły nas przed nim, tracą swoją siłę. Jeśli sytuacja ulegnie zmianie - to ceny paliw mogą mocniej przyczynić się do wzrostu inflacji, wzrostu stóp procentowych, cen większości towarów, co niekorzystnie odbiłoby się na portfelach Polaków.
W dużym uproszczeniu, cenę benzyny w kraju można wyznaczyć następująco: cena ropy na światowych rynkach w dolarach musi zostać przeliczona na złotówki, a w wyniku należy ująć koszt wytworzenia benzyny, marżę producenta i pośredników oraz podatki. Cena ropy naftowej wyrażona w dolarach wzrosła o 257 proc. między styczniem 2004 r. a majem 2009 roku. Gdyby tak duży wzrost nie był łagodzony innymi czynnikami, to na stacjach benzynowych wzrost cen wyniósłby co najmniej 150-200 proc. (wzrost ceny ropy naftowej nie przekłada się wprost proporcjonalnie na wzrost ceny benzyny). Co oznaczałoby to dla inflacji? Ponieważ ceny paliw miały około 4-proc. udział w koszyku inflacji, to przez te cztery i pół roku inflacja z tytułu 200-procentowego wzrostu cen benzyny podniosłaby się o około 8 pkt proc., czyli prawie 1 pkt proc. rocznie! Każdy wzrost cen ropy naftowej o 50 proc. podnosiłby krajową inflację o 2 pkt proc.
Głównym obrońcą Polaków przed drożyzną na stacjach benzynowych jest i silny złoty i słaby dolar na rynkach światowych. Cena dolara wyrażona w złotówkach powstaje z przeliczeń: banki biorą swój kurs euro/złotego, kurs euro/dolara z rynków światowych i obliczają kurs dolar/złoty. Jest to bardzo ważna zależność w rozważaniach o cenach paliw w Polsce. Od stycznia 2004 r. jednocześnie umocnił się złoty do euro o prawie 30 proc. i spadła cena dolara na rynkach światowych o ponad 20 proc. Dzięki temu cena ropy naftowej wyrażona w złotówkach wzrosła nie o 257 proc., a tylko o 108 proc. Ruchy kursów walut bardzo silnie zmniejszyły więc skutki szoku paliwowego.
Dlaczego uważam, że dobre czasy mogą się zakończyć? Kurs dolara amerykańskiego uwzględnia już wiele niekorzystnych wiadomości z amerykańskiej gospodarki, co powoduje, że ciężko jest znaleźć czynniki za dalszym osłabieniem się tej waluty. Tendencja do umacniania się złotego również hamuje.
Choć autor powyższego artykułu sugeruje, że ceny ropy naftowej i kurs dolara są w dłuższym terminie mocno powiązane ze sobą, to jeśli relacja ta osłabnie, to jednoczesny powrót dolara do łask na rynkach światowych oraz dalszy wzrost cen ropy naftowej będzie już bardzo boleśnie widoczny na stacjach benzynowych i w danych o inflacji. Czy uratują nas wtedy zmiany w podatkach? Obecny minister finansów Jacek Rostowski jest raczej niechętny do reagowania zmianami stawek podatków na zmiany cen benzyny. Można przyznać mu rację, gdyż z punktu widzenia ekonomisty nie jest to najlepszy sposób na długofalowe rozwiązywanie tego typu problemów.