Dużym firmom koszty wzrosną nawet o kilkadziesiąt milionów rocznie. Przedsiębiorcy chcą aneksowania zawieranych wcześniej kontraktów.
W spółkach budowlanych trwa nerwowe liczenie i analizy prawne. Wszystko dlatego, że od 1 stycznia 2017 r. rząd postanowił wziąć pod ochronę zleceniobiorców i samozatrudnionych. Gwarantowana ma być stawka minimalna także za każdą godzinę wykonania zlecenia lub świadczenia usług. Na razie wyniesie ona 13 zł brutto, a w przyszłości będzie ustalana równolegle z wysokością minimalnego wynagrodzenia za pracę.
– Z naszych ostrożnych szacunków wynika, że z powodu nowych przepisów nasze koszty wzrosną o ok. 30 mln zł rocznie – wylicza prezes Budimeksu Dariusz Blocher. – Nowe przepisy oznaczają znaczący wzrost kosztów. W naszym przypadku będzie to ok. 20 mln zł. Spodziewamy się wzrostu kosztów usług podwykonawców. Pojawia się też ryzyko poszerzenia się szarej strefy – dodaje członek zarządu Strabagu Wojciech Trojanowski. Na rynku się zagotowało. Rozszerzenie stawki minimalnej będzie dotyczyć głównie niewyspecjalizowanych grup zawodowych, przede wszystkim firm ochroniarskich i sprzątających, pracujących na potrzeby rozsianych po całej Polsce budów, czyli przedsiębiorstw, które dotychczas funkcjonowały poza ochroną wynikającą ze stawki minimalnej.
– Firmy ochroniarskie przedstawiły nam ceny o 50–74 proc. droższe od dotychczasowych – mówi członek zarządu Porr Polska Jakub Chojnacki. – Ceny wzrosną nam szczególnie tam, gdzie jest duży udział robocizny. W tej sytuacji to nieuniknione – dodaje. Prezes Mirbudu Jerzy Mirgos dodaje, że wydatki na usługi sprzątające i ochroniarskie stanowią dziś ok. 0,5 proc. wszystkich ponoszonych przez spółkę kosztów. – Wynagrodzenia naszych pracowników są znacząco wyższe niż płaca minimalna, więc zmiana poziomu stawki minimalnej nie wpłynie na fundusz płac. Ale wzrosną ceny kontrahentów podwykonawczych – przyznaje z kolei prezes Alstalu Jarosław Szczupak. – Liczymy się ze wzrostem kosztów materiałów i usług podwykonawców, natomiast koszty własne – stałe i zmienne – mamy pod kontrolą – dodaje prezes Trakcji Jarosław Tomaszewski.
Z naszych rozmów wynika, że może ruszyć lawina, bo wykonawcy będą wnioskować do publicznych inwestorów o aneksowanie podpisanych wcześniej kontraktów. Z prywatnymi też zamierzają negocjować. – Analizujemy kontrakty z naszymi kontrahentami. Zapewne będziemy składali wnioski do zamawiających o zmiany warunków umów – przyznaje w rozmowie z DGP Dariusz Blocher. Wojciech Trojanowski ze Strabagu uważa, że wykonawcy powinni dostać możliwość aneksowania umów. Spodziewa się, że będą się oni domagali trudnych, drobiazgowych wyliczeń, o ile wzrosły koszty. Jak mówi nasz rozmówca, sytuacja wydaje się dość oczywista, jeśli w umowie jest klauzula o zmianach prawa wpływających na koszty. Ale nie jest to reguła. – Takie klauzule znajdują się w międzynarodowych warunkach kontraktowych FIDIC. Ale w polskich warunkach bywają czasami wykreślane – tłumaczy Trojanowski.
Wykonawcy twierdzą, że podział ryzyka związanego z wprowadzeniem stawki minimalnej na zasadzie polubownych uzgodnień ograniczyłby liczbę roszczeń i sporów o pokrycie dodatkowych kosztów. Zdania w tej kwestii wśród naszych rozmówców są jednak podzielone. – Taką możliwość należałoby stworzyć dla wykonawców zgodnie z zasadą uczciwości w biznesie – twierdzi Agata Falęcka z Mostostalu Warszawa. – Wątpię, żeby było możliwe aneksowanie wcześniej podpisanych kontaktów zarówno z inwestorami prywatnymi, jak też publicznymi – tłumaczy jednak prezes Mirbudu Jerzy Mirgos. – Natomiast w nowych ofertach już uwzględniamy ten koszt – podkreśla.
Dziennik Gazeta Prawna
Jak sprawdziliśmy w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), wykonawcy wystosowali już pierwsze roszczenia z tytułu nadciągających zmian kosztów pracy. – Te roszczenia będą przedmiotem naszych analiz – ucina w rozmowie z nami rzecznik GDDKiA Jan Krynicki. Powód? Publiczni inwestorzy czekają między innymi na wykładnię z Ministerstwa Infrastruktury. Nieoficjalnie wiemy jednak, że resortowi urzędnicy nie są skłonni do ustępstw na rzecz budowlanki, szczególnie w przypadku największych firm. – Skoro spółki budowlane tak chętnie chwalą się przed akcjonariuszami swoimi wzrostami, niech wpuszczą część zysku w rynek – taka narracja powtarza się w nieoficjalnych rozmowach z przedstawicielami rządu.
Przedsiębiorcy odpowiadają jednak, że w infrastrukturze marże pozostają niskie. Większość wykonawców z zawartych obecnie kontraktów zostało wskazanych na podstawie najniższej ceny. Wojna cenowa jest widoczna szczególnie na kolei. Dopiero nowelizacja prawa zamówień publicznych wymusza stosowanie przy dużych zleceniach co najmniej 40 proc. kryteriów pozacenowych, ale inwestorzy przyznają, że nie mają pojęcia, jak je ustalać. A rozszerzenie płacy minimalnej to niejedyne wyzwanie dla budowlanki. – Wzrastają ceny w obszarze podwykonawstwa, np. usługi zbrojarskie, ciesielskie, spawalnicze, antykorozyjne. Ma na to wpływ niska dostępność fachowców na rynku – tłumaczy Jakub Chojnacki z Porr. Dlatego – dowodzi z kolei prezes Blocher – polska budowlanka potrzebuje napływu pracowników ze Wschodu – z Ukrainy, Białorusi i Mołdawii.