Są takie książki, obok których nie można po prostu przejść obojętnie. A wśród ekonomistów jednym z niewielu, który potrafi takie książki pisać, jest Ha-Joon Chang. Znam wielu czytelników, którzy twierdzą, że teksty pisane przez koreańskiego profesora z Cambridge otworzyły im oczy i pozwoliły parę rzeczy w głowie uporządkować. Chodziło im zwłaszcza o „23 rzeczy, których nie mówią wam o kapitalizmie” oraz „Ekonomię. Instrukcję obsługi”. Te książki pojawiły się na polskim runku w latach 2013–2015 i stanowią kanon pokryzysowej ekonomii heterodoksyjnej. I to jeszcze na dodatek kanon bardzo ładnie wydany.
ikona lupy />
Ha-Joon Chang, „Źli Samarytanie. Mit wolnego handlu i tajna historia kapitalizmu”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2016 / Dziennik Gazeta Prawna
Teraz Krytyka Polityczna wprowadza na rynek jedną z pierwszych książek Ha-Joon Changa (i znów z ładną okładką). Wydaną w oryginale w 2007 r., a więc jeszcze przed trzęsieniem, które podało w wątpliwość supremację jedynie słusznego, bo liberalnego, sposobu patrzenia na ekonomię. Chang, którego tu dostajemy, jest jeszcze trochę innym Changiem. Polemiczny pazur i skłonność do obrazowych metafor już są. Pewność siebie, wyrazistość i suwerenność myślenia również. Ostrze krytyki uderza jednak gdzie indziej. Jeśli potraktujemy neoliberalny kapitalizm jako chuligana terroryzującego od lat całą okolicę, to Ha-Joon Chang w „Złych Samarytanach” nie ma jeszcze odwagi wydać mu otwartej walki na jego poletku (Koreańczyk zrobi to dopiero w „23 rzeczach...” i „Instrukcji...”). Zamiast tego próbuje go potarmosić „na wyjeździe”.
„Źli Samarytanie” opowiadają więc głównie o ekscesach wolnorynkowego kapitalizmu na obrzeżach zachodniego świata. Czytamy tu więc o trikach, za pomocą których bogaty Zachód odmawia krajom na dorobku dostępu do tych samych narzędzi ekonomicznych (głównie państwowej interwencji), za pomocą których ten sam Zachód budował swoje bogactwo 200–300 lat wcześniej. Oraz o tym, że niektórym dorobkiewiczom udało się z tego ciasnego gorsetu uciec. Zazwyczaj z bardzo imponującymi skutkami. Są więc „Źli Samarytanie” gorącym oskarżeniem konsensu waszyngtońskiego. I to pochodzącym z czasów, gdy konsens uchodził za jedyne i niepodważalne źródło ekonomicznej mądrości.
Dziś w Polsce książkę Ha-Joon Changa należy czytać również w kontekście toczącego się u nas sporu o peryferyjnym (półperyferyjnym?) usytuowaniu naszej gospodarki w światowym porządku ekonomicznym. Sporu, w którym kręcimy się wokół teoretycznych założeń Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju Mateusza Morawieckiego oraz często z nią niespójnego doświadczenia codziennej politycznej praktyki rządu Prawa i Sprawiedliwości. Na szczęście książka Changa ma już swoje lata. Co oznacza, że powstała z dala od naszych polskich sporów pro-PiS-u z anty-PiS-em oraz anty-PiS-u z tzw. symetrystami (to ci, co twierdzą, że różnice pomiędzy PO a PiS są raczej iluzoryczne). Nie da się więc tak łatwo zarzucić jej stronniczości. Tym bardziej warto więc sięgnąć po nią właśnie tu i teraz.