Z naukowego punktu widzenia polscy ekonomiści to nawet nie płotki, ale niezauważalny dla świata plankton. Jedyni, którzy się liczą, to ci, którzy wyemigrowali. Pierwszy „Polak z Polski” pojawia się w globalnym rankingu cytowań dopiero na 2180. miejscu.
Oglądając telewizje informacyjne, czytając gazety, można odnieść wrażenie, że Polska od kilkunastu co najmniej lat doświadcza szczególnego urodzaju: wysypu ekonomistów. Ludzie podpisywani jako ekonomiczni eksperci są wszędzie i wypowiadają się ze znawstwem na każdy temat. Ich doktoraty, a czasami nawet habilitacje i tytuły profesorskie, budują w oczach laików autorytet i przekonanie, że to z całą pewnością wybitni naukowcy. Jakie to szczęście, może pomyśleć człowiek niezorientowany, że mamy tylu speców od gospodarki. Dzięki nim i ich płodnej pracy naukowej w Polsce może być tylko lepiej.
No tak, ale to tylko teoria.