Rynek państwowych zleceń budowlanych niebawem urośnie do niespotykanych rozmiarów. Oprócz Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad i spółki PKP Polskie Linie Kolejowe w najbliższych latach roboty przy nowych liniach kolejowych i przy realizacji lotniska rozkręci Centralny Port Komunikacyjny. W 2028 r. ich wartość może sięgnąć 25 mld zł, a roczne zamówienia od tych trzech inwestorów mogą wynieść ok. 60 mld zł. Firmy budowlane mają zatem o co się bić. Do niedawna o państwowe zlecenia dość mocno walczyły też firmy z Azji. Tylko w przypadku ważnych dróg podmioty z Chin i z Turcji realizują kontrakty o wartości ok. 7,3 mld zł. Wygląda na to, że wkrótce zdobycie przez nie ważnych zleceń w Polsce będzie bardzo utrudnione, o ile nie niemożliwe. To efekt wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE, który przesądził, że przepisy gwarantują równe traktowanie jedynie firmom unijnym oraz z państw sygnatariuszy porozumienia WTO ws. zamówień rządowych GPA. Według prawników w praktyce oznacza to, że firmy z państw takich jak Turcja, Indie czy Chiny co do zasady nie mogą startować w unijnych przetargach, chyba że zamawiający w konkretnym postępowaniu na to zezwoli. Takie rozwiązanie przewiduje też przygotowany przez resort rozwoju projekt zmian w prawie zamówień publicznych, o którym pisaliśmy w poniedziałkowym DGP. O ile dotychczas poszczególni zamawiający ostrożnie mówili o tym, czy w najbliższych przetargach będą zamykać rynek dla firm spoza UE, to teraz słyszymy o wiele bardziej konkretne deklaracje.

Drogowcy nie chcą dopuścić do przetargów firm z Azji

DGP dowiedział się, że w przypadku GDDKiA wyrok TSUE będzie wdrażany w ważnych przetargach na realizację tras ekspresowych i autostrad. Przewiduje to choćby szykowany przetarg na realizację 16-kilometrowego odcinka trasy A2 z Białej Podlaskiej w stronę granicy z Białorusią, do miejscowości Kijowiec. W postępowaniu nie będzie mogła oferty złożyć firma z Chin czy Turcji. – Zobaczymy, czy mimo wszystko pojawi się propozycja z któregoś z tych krajów. Wtedy będziemy musieli ją odrzucić, a firma najpewniej złoży protest w Krajowej Izbie Odwoławczej – mówi Szymon Piechowiak, rzecznik GDDKiA. Dodaje, że to postępowanie będzie swoistym poligonem doświadczalnym przed kolejnymi zleceniami. Przedstawiciele GDDKiA przyznają, że czekają też na przyjęcie zmian w prawie zamówień publicznych, co precyzyjnie określi, jak trzeba będzie organizować przetargi.

Jak mówili cytowani przez DGP prawnicy, zmiany w ustawie umożliwią też stosowanie ograniczeń do jednej firmy spoza UE, a do innych nie. W GDDKiA twierdzą jednak, że nie będą stosować takiej wybiórczości. Inne podejście ma CPK. Jej wiceprezes Piotr Rachwalski przewiduje, że spółka najpewniej będzie dążyć do tego, by nie dopuszczać firm z Chin, a pozwalać startować podmiotom z Turcji. Przyznaje, że w przypadku Państwa Środka tamtejszy rząd często wspiera finansowo firmy, by mogły zdobywać kontrakty w Europie. W efekcie często stosują w przetargach bardzo niskie ceny. – Trudno mówić o uczciwej konkurencji z krajami, które są w stanie dopłacać i walczyć o zlecenia w sposób nierynkowy. Z drugiej strony są kraje, z którymi UE chce mieć dobre relacje, np. Turcja. Dodatkowo tureckie firmy są często dobre w technologii tunelowej, która będzie u nas teraz często stosowana – mówi Piotr Rachwalski.

CPK chce podchodzić indywidualnie do przetargów

CPK zaznacza, że zamierza dla każdego postępowania indywidualnie podejmować decyzję o dopuszczeniu do niego poszczególnych wykonawców, uwzględniając wszystkie wpływające na nie okoliczności.

Zbliżoną politykę zamierza prowadzić PKP PLK. Spółka jako pierwsza z dużych zamawiających nie dopuściła firm spoza UE do wielkiego, wartego sześć mld zł przetargu na przebudowę części trasy Rail Baltica z Białegostoku do Ełku. Kolejarze przyznają, że zastosowali wyrok TSUE ze względu na wielkość zlecenia, położenie odcinka przy wschodniej granicy, a także ze względu na fakt, że istotną częścią kontraktu będzie realizacja systemów telekomunikacyjnych i sterowania ruchem kolejowym. Zastosowanie zapisów w kolejnych przetargach będzie zależało m.in. od rodzaju inwestycji oraz od ostatecznych rozwiązań ustawowych, które szykuje resort rozwoju.

– Można jednak powiedzieć, że podobne potencjalne decyzje dotyczyć będą dużych projektów, przy których byłyby wątpliwości, czy podmioty mogłyby proponować ofertę sztucznie dotowaną przez ich właścicieli i przez to negatywnie oddziaływać na polski rynek budowlany – przyznał DGP szef PKP PLK Piotr Wyborski.

Minister infrastruktury Dariusz Klimczak mówi, że rząd chce promować rodzime firmy z europejskiego rynku, w tym zwłaszcza firmy polskie. Teoretycznie w UE preferowanie podmiotów z określonych krajów członkowskich jest niemożliwe, ale takie kraje jak Niemcy czy Francja od lat stosują różne wybiegi, by utrudnić wejście na rynek firmom z innego państwa – nawet unijnego. ©℗