Według Państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych, szybkie zakończenie negocjacji umowy o wolnym handlu pomiędzy UE i USA (TTIP) - jest mało prawdopodobne. Rozbieżności dotyczą głównych interesów obu partnerów.

W piątek PISM przedstawił opracowanie "Perspektywy negocjacyjne umowy handlowej między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi", z którego wynika, że rozbieżności w interesach obu partnerów są zbyt duże, by doprowadzić do szybkiego zamknięcia negocjacji. Autor opracowania, Marek Wąsiński, wymienia różnice zdań, które ze strony europejskiej dotyczą ochrony inwestorów, handlu surowcami energetycznymi, oznaczeń geograficznych czy otwarcia rynku zamówień publicznych. Natomiast USA domagają się zniesienia ceł, szczególnie w sektorze rolno-spożywczym.

Podobnie uznali w piątek unijni ministrowie handlu podczas nieformalnego spotkania w Bratysławie. Jak poinformował słowacki minister gospodarki Peter Żiga, debata w sprawie TTIP (Transatlantyckiego Partnerstwa na rzecz Handlu i Inwestycji) została przesunięta "na później". Pierwsze rozmowy w tej sprawie zaplanowano na posiedzenie Rady Europejskiej w dniach 20-21 października.

Brak porozumienia oznacza, że rozmowy nie zakończą się przed wyborami prezydenckimi w USA. Szanse na zamknięcie negocjacji przed 20 stycznia 2017 r., kiedy Barack Obama opuści Biały Dom, są znikome.

Negocjacje TTIP rozpoczęły się w 2013 r. W lipcu 2016 r. odbyła się 14. runda negocjacyjna. Dotychczas nie udało się wypracować skonsolidowanego tekstu umowy.

Według PISM w amerykańskiej debacie publicznej umowa transatlantycka jest obecna tylko w ograniczonym zakresie. Według przywoływanego przez instytut badania Bertelsmann Stiftung z początku 2016 r. 63 proc.respondentów nie słyszało wystarczająco wiele o TTIP lub nie miało o nim zdania. Również kandydaci na prezydenta obu dominujących partii nie przedstawili w tej sprawie oficjalnego stanowiska. Uwaga opinii publicznej jest bowiem skoncentrowana na porozumieniu transpacyficznym (TPP), które USA wynegocjowało z 11 państwami.

Niezależnie od wyniku, po głosowaniu w Kongresie w sprawie TPP amerykańskie społeczeństwo może się bardziej zainteresować porozumieniem transatlantyckim. "Zmusi to polityków do przedstawienia swoich stanowisk. Obecny brak opinii kandydatów w sprawie TTIP stwarza możliwość poparcia przez nich tego projektu w przyszłości. Stanowisko Trumpa jest nieprzewidywalne – kandydat republikanów potępia dotychczasowe umowy USA, ale określa się jako zwolennik wolnego handlu. Z kolei Clinton jest ostrożną zwolenniczką umowy, choć silny sprzeciw lewicowego skrzydła Partii Demokratycznej mógłby wpłynąć na zmianę jej podejścia. Niezależnie od tego, kto zwycięży, nowy prezydent będzie dążył do zmiany części uzgodnień, by wykazać własny sukces negocjacyjny" - twierdzi autor opracowania.

Według PISM w przeciwieństwie do sytuacji w USA, w Unii TTIP wzbudza ogromne emocje społeczne. W akcji przeciwko umowie zebrano ponad 3 mln podpisów, większość z nich w Niemczech - 1,6 mln, Wielkiej Brytanii 0,5 mln i we Francji 0,4 mln. W Niemczech i Francji w 2017 r. odbędą się wybory – parlamentarne i prezydenckie, które skłaniają polityków do opowiedzenia się przeciwko TTIP. Prezydent Francji Francois Hollande już powiedział, że umowa w obecnym kształcie jest nie do zaakceptowania.

W Niemczech kanclerz Angela Merkel nie wycofuje swojego poparcia dla negocjacji, pomimo zdecydowanego sprzeciwu obywateli. Niemcy są drugim po Austrii (70 proc.) krajem UE o najwyższym odsetku przeciwników TTIP – 59 proc. wobec 26 proc. zwolenników. Między innymi przeciwko tej umowie na ulicach czterech niemieckich miast protestowało 17 września ok. 160 tys. osób.

"Poza malejącą determinacją polityków, na negocjacje wpływa negatywnie także wynik czerwcowego referendum w Wielkiej Brytanii. W przeciwieństwie do już wynegocjowanej umowy o wolnym handlu z Kanadą, w tekście TTIP możliwe byłoby uwzględnienie Brexitu, który zmienia pozycję negocjacyjną obu partnerów" - twierdzi Wąsiński. Ustalanie szczegółów wyjścia Wielkiej Brytanii z UE może jednak potrwać kilka lat i oznaczałoby to przekreślenie szans na szybkie podpisanie porozumienia. Ponadto UE musi się liczyć z możliwym osłabieniem jej pozycji negocjacyjnej w przyszłości. Brexit uderza bowiem w siłę ekonomiczną Unii.

Według PISM, jeśli rozmowy się przedłużą, potrwają co najmniej do 2018–2019 r., co opóźni wejście w życie umowy do następnej dekady. Nie musi to jednak oznaczać ich fiaska. Dla Polski ważne jest strategiczne znaczenie tej umowy, wzmacniającej współpracę transatlantycką i liberalizację handlu surowcami energetycznymi, przede wszystkim gazem ziemnym. By rozmowy się nie załamały, konieczne będzie przygotowanie do stycznia 2017 r. co najmniej skonsolidowanego tekstu umowy. Dzięki temu przyszłej administracji USA nie łatwo będzie odrzucić wypracowane postanowienia, które mogą stać się podstawą dalszych negocjacji, konkluduje opracowanie.