Według rządu nie ma szans, by w najbliższych latach skokowo wzrósł udział przewozów towarów koleją. Tory mają zbyt małą przepustowość. Wąskie gardła mają być stopniowo likwidowane
W ciągu ostatnich 20 lat udział przewozów towarów po torach spadł z niecałych 19 do nieco ponad 10 proc. Transport ładunków utrzymuje się w granicach 220–250 mln t rocznie. Za to przewozy ciężarówkami stale rosną, osiągając poziom ok. 2 mld t, co daje im ponad 87-proc. udział. Od lat politycy zastanawiają się, jak ten trend odwrócić, bo transport po torach emituje znacznie mniej CO2 i mniej zanieczyszcza powietrze. Jest też bezpieczniejszy. O rządowe plany w kwestii równoważenia tych dwóch środków transportu pytali posłowie z sejmowej komisji infrastruktury. Wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak rozwiał nadzieje na to, że w ciągu kilku lat udział w przewozach towarów może wyraźnie wzrosnąć.
Nie da się skokowo przerzucić towarów z dróg na tory
– Nie możemy np. przerzucić jednej dziesiątej masy, czyli 200 mln t w krótkiej perspektywie z dróg na tory, bo kolej nie jest do tego przygotowana. I to zarówno pod względem przepustowości infrastruktury, jak i pod względem zasobów taborowych – stwierdził Malepszak.
Przyznał, że przewóz towarów po torach w ostatnich latach nie mógł się zbytnio rozwijać z powodu dużych ograniczeń w infrastrukturze kolejowej. Chodzi przede wszystkim o niezbyt przemyślane modernizacje torów, w trakcie których zmniejszano przepustowość tras. Polegało to głównie na likwidacji stacji kolejowych, czyli miejsc na sieci, w których pociągi towarowe mogłyby zjechać na boczny tor i przepuścić skład pasażerski. W efekcie przez rosnący ruch pasażerski pociągi z ładunkami mogą się przemieszczać głównie nocą.
– Jedną z gorszych modernizacji była przebudowa linii Kraków–Katowice, gdzie zlikwidowano cztery takie stacje. Na zmodernizowanej trasie Warszawa–Poznań mamy stacje, gdzie brakuje torów o długości 750 m, na których pociąg towarowy mógłby być wyprzedzony przez pasażerski – stwierdził Malepszak.
Jak zlikwidować wąskie gardła na torach?
Zapowiedział, że w najbliższych latach te błędy będą naprawiane. Chodzi o likwidację wąskich gardeł, na co w latach 2024–2026 przeznaczono ok. 950 mln zł. Warunki ruchu towarowego będą też poprawiane dzięki modernizacjom ważnych tras. Chodzi m.in. o przebudowę magistrali węglowej między Bydgoszczą a Trójmiastem, która pochłonie do 2028 r. prawie 10 mld zł. Usprawni ona dojazd do portów w Gdańsku i w Gdyni. Remont nadodrzanki z Wrocławia do Szczecina powinien usprawnić dojazd do portu w tym ostatnim mieście, a także do Świnoujścia. Według Malepszaka dzięki poprawie infrastruktury w 2024 r. udało się zwiększyć średnią prędkość pociągów towarowych z 32 do 34 km/h. Prędkość składów intermodalnych osiągnęła 41 km/h. Te szybkości wciąż są jednak znacznie niższe niż w wielu krajach Europy Zachodniej.
Resort infrastruktury zapowiada, że w najbliższym czasie rząd wesprze kolejowy transport intermodalny, który będzie wypierał przewozy ładunków masowych, np. węgla. Na realizację terminali przeładunkowych ze środków UE trafi w latach 2021–2027 prawie 2 mld zł. W ramach tej puli część środków ma trafić też na tabor intermodalny.
Trzeba odtwarzać bocznice kolejowe
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR na posiedzeniu komisji sejmowej apelował, by także rząd znalazł środki na wsparcie zakupu wagonów intermodalnych. Proponował, by wesprzeć realizacje bocznic przy powstających fabrykach. Firmom, które by je zbudowały lub wyremontowały, można przyznać ulgi podatkowe.
Przewoźnicy kolejowi zwracają uwagę na nierównowagę w kwestii ponoszenia opłat za korzystanie z infrastruktury. Na torach trzeba płacić za przejazd każdym odcinkiem. W przypadku dróg płatnych jest jedynie ok. 5 tys. km szybkich tras – czyli 1,6 proc. długości utwardzonych dróg publicznych. Rząd nie zamierza jednak rozszerzać sieci płatnej o drogi niższych kategorii i klas. Według Malepszaka nie będzie też obniżek stawek za dostęp do torów. Przewoźnicy intermodalni mogą jednak liczyć na ulgi od 25 do 50 proc. ©℗