Giełda zrobiła pierwszy ruch w postaci zainicjowania programu poprawy płynności, do którego nakłania najmniejsze podmioty. To posunięcie jest ruchem w dobrym kierunku.
Z ogólnopolskiego badania inwestorów indywidualnych, przygotowanego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, wynika, że największą słabością polskiego rynku jest zbyt mała płynność. To już kolejny raz, gdy inwestorzy wskazują niską płynność jako główną bolączkę rynku. Na dodatek takich wskazań jest coraz więcej. W 2008 roku było ich 48 proc., czyli o ponad 5 punktów procentowych więcej aniżeli rok wcześniej. Wymowa tego wyniku musi być znacząca. Jeśli problem zbyt małej płynności wskazywany jest przez grupę uczestników, która de facto powinna najmniej odczuwać niedogodności z tym związane, to jest to faktycznie spore wyzwanie dla giełdy. Musi wymuszać jakieś działania ze strony samego rynku, zwłaszcza w zestawieniu z faktem, że przeciętna wartość portfela inwestora indywidualnego nie przekracza 50 tys. zł. Jaki więc problem niska płynność musi stanowić dla instytucji obecnych na polskim rynku, skoro ich aktywa najczęściej liczone są w setkach milionów?
Truizmem byłoby rozwodzenie się na temat tego, jak duży wpływ na ocenę i atrakcyjność całego rynku ma jego głębokość. Zapewne gdyby płynność była wystarczająca, byłoby też znacznie mniej głosów na temat zbyt małej efektywności polskiego rynku. Konsekwencją płytkości rynku są kłopoty z właściwym funkcjonowaniem mechanizmu wyceny niektórych spółek. Swoistym skutkiem ubocznym niewystarczającej płynności jest problem podatności kursów na manipulacje. Nie wiadomo, jaki będzie finał ostatnich wydarzeń, nazwanych cudo-fixingiem. Ale nawet jeśli nie doszło do manipulacji, której celem było osiągnięcie korzyści, to sytuacja, gdy jedno zlecenie wywraca do góry nogami najcięższy polski indeks, chluby rynkowi nie przysparza. Oczywiście, problem ten nie dotyczy tylko naszej giełdy. Taka jest bowiem specyfika większości rynków stosunkowo młodych, bowiem w takim przypadku ani inwestorzy indywidualni, ani operujące tam podmioty nie dysponują tak znaczącymi aktywami, aby dodatnio wpływać na płynność. Jednak takie uwarunkowania nie powinny oznaczać, że nie podejmuje się działań w celu zwiększenia głębokości rynku. W tym roku giełda zrobiła pierwszy ruch w postaci zainicjowania programu poprawy płynności, do którego nakłania najmniejsze podmioty. Zapewne to posunięcie jest ruchem w dobrym kierunku, jednak musi być ono wsparte innymi działaniami o charakterze systemowym.